Audiohobby.pl

Cztery pory roku

Bacek

  • 2414 / 6100
  • Ekspert
29-09-2014, 20:03
A jak na tym tle prezentuje się Kulka z Warszawską Orkiestrą Symfoniczną, ktoś słuchał?
ali baba and the forty thieves
Ali Baba and the Forty Thieves
Ali Baba and the FORTY THIEVES
ALI BABA AND THE FORTY THIEVES

Renia239

  • 214 / 6062
  • Aktywny użytkownik
02-10-2014, 21:32
Polecam bardzo wyrazistą interpretację Czterech Pór Roku  w wykonaniu Gidon Kramera

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
05-10-2014, 07:47
Jeżeli naszym priorytetem jest wyrazistość i oryginalność, to wersja Kulki nie zachwyci. Trudno coś zarzucić graniu przez naszego solistę, ale też trudno nagrodzić za nowatorskie, niepowtarzalne czy nietuzinkowe podejście do tematu.
Moim poszukiwaniom zawsze bardziej towarzyszyła chęć poznania niż czarowania a przeciętność nie jest ceniona nawet wtedy, kiedy gra wirtuoz.
Wspomniana wersja Kremera może być ciekawa, spróbuję posłuchać....

Renia239

  • 214 / 6062
  • Aktywny użytkownik
05-10-2014, 14:03
To posłuchaj Gidona i zadaj sobie pytanie który koncert chciałbyś zobaczyć na żywo ? A przeciętność wirtuoza ceniona jest w konserwatorium na egzaminie.
« Ostatnia zmiana: 05-10-2014, 14:29 wysłana przez Renia239 »

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
08-10-2014, 18:35
Ciekawe są Wasze propozycje i pokazują nie tylko różnorodne podejście interpretacyjne wykonawców, ale również różnorodność Waszych gustów i oczekiwań. Bardziej wzbogacające jest odsłuchiwanie jednej kompozycji niż kabla USB  ;D

Czekając na jutrzejszy koncert w Łodzi, słuchałem Czterech Pór w wykonaniu Richarda Galliano. Tak, to akordeonista, który postanowił zmierzyć się z tym dziełem. Jak wyszło? Hmm... jest w swojej interpretacji może zbyt przywiązany do oryginału i czasu powstania a próbę takiego przeniesienia wprost i w skali 1:1 ze skrzypiec na akordeon, przypłacił porażką. Niby super precyzyjnie, nagranie doskonałe, ale gdzie się podział pokaz możliwości akordeonu i związanym z tym, możliwym a niezrealizowanym zamysłem twórczym? Został tylko zamysł odtwórczy, choć jako taki do zaakceptowania. Tylu innych odwalało pańszczyznę, dlaczego Richard miałby się silić na rewolucję?

Na końcu pozostał pewien koszmarek, bo jak o nim wspomnę to mnie coś w środku skręca. Ale, ale miał niemal 4 mln wyświetleń na YT, czyli to musi być coś ciekawego! Koszmar na dobranoc.

Renia239

  • 214 / 6062
  • Aktywny użytkownik
08-10-2014, 20:37
Jak bardzo interesują Cię ciekawe wykonania to polecam  na jazzowo Jacques Loussier Trio

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
10-10-2014, 09:00
Dzięki za propozycję, już czeka na spotkanie.

Na wczorajszy wieczór w Łódzkiej Filharmonii Mario Hossen przygotował kilka utworów z okresu baroku oraz popis wirtuozerski. Oprócz Vivaldiego, z zespołem Camerata Orphica zagrał utwory J. Pachelbel, F. Geminiani oraz G. Tartini. Pierwszą część koncertu zakończył Taniec Czarownic Op.8 Paganiniego oraz Passacaglia g-mol G.F.Händla. Drugą część wypełniły Cztery Pory Roku i dwa bisy - Vivaldi oraz tango z filmu Zapach Kobiety.

Koncerty Vivaldiego zagrane były z ogromną swobodą, zespół doskonale się rozumiał i nie był to występ Mario + reszta świata, ale doskonały przykład współgrania. Bułgarski solista pokazał to dzieło w szybkim tempie, które w żadnym momencie nie sprawiło kłopotów a ni jemu, ani zespołowi. Wykonanie było mocno tradycyjne, z akcentami w oczekiwanych miejscach, także rewolucji łódzkiej na scenie nie było. Ta przewidywalność dynamiczna oraz wirtuozeria, pozwoliła na zabawę słuchaniem, bez cienia obawy o kondycję wykonawców i bez specjalnego angażowania szarych komórek.
Hossen grał na pięknie brzmiących skrzypcach, z których potrafił wydobyć nieprzeciętne barwy. Instrument G.B. Guadagniniego w jego rękach zabrzmiał mocno, piękną górą, niesamowitymi dolnymi rejestrami i bogatym środkiem.

Magnesem koncertu był Vivaldi, ale na mnie największe wrażenie zrobił Le Streghe Paganiniego. Ten utwór powinien kończyć cały koncert i byłaby owacja na stojąco. Paganini często brzmi w niewprawnych rękach jak relacja z prób albo zapis ćwiczeń. Bierze się to z wypełnienia - nie tylko tego - utworu ogromną ilością niezwykle trudnych technicznie pasaży, gry wielogłosowej, flażoletów przeplatanych spiccato, staccato, grą palcami nie wspominając o otwartej furtce na imprezę z barwami. Dostać koncert muzyczny z tej sałatki wirtuozerskiej za takie pieniądze - bezcenne. 

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
18-10-2014, 16:24
Janine Jansen to kolejna wykonawczyni, która dziś zagościła na moich głośnikach. Jej wykonanie 4 sezonów jest aksamitne i kobieco łagodne. Może się podobać takie muskanie strun, brak natarczywości i nerwowości samczych wykonań a przy tym wszystkim precyzyjne i perfekcyjne w trafianiu w nutę. Płyta, którą słuchałem została okraszona chyba partią organ, ale dyskretnie i zaskakująco w tym dziele. Bardzo podobała mi się "rozmowa" solistki z klawesynem, przypominająca zabawę i rodzinny występ. Muzyka na płycie płynie i można spokojnie zająć się Bubble Witch Saga 2  8)

janek2A3

  • 114 / 4788
  • Aktywny użytkownik
18-10-2014, 22:47
Ciekawy wątek.

Posłuchałem sobie najpierw tego Giuliano Carmignola. Dość ciekawe i odważne wykonanie szczególnie jeżeli chodzi o tempo. Mimo, że jest one bardzo szybkie, to wykonawca technicznie radzi sobie bardzo dobrze. Nie mniej jednak dla mnie osobiście jest to raczej ciekawa ale jednak "odskocznia" od tradycyjnego wykonania.

Dużym zaskoczeniem dla mnie okazała się natomiast pani Janine Jansen z zaprezentowanej przez Kolegę płyty. Nic tylko usiąść i słuchać - przepiękne.

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
25-03-2015, 21:11
Joshua Bell.

Uwielbiam go. Sprawia mi przyjemność słuchanie zarówno jego gry jak i barwy Stradivariusa a jego "Cztery pory roku" zasługują na odsłuch taki wstydliwy - audiofilski. Płyta wypełnia pokój barwami, niezłą dynamiką i niezwykle czytelnymi w całym zakresie partiami smyczkowymi.
A interpretacja? Mnie usypia. Za mało jest w niej drapieżności, głębokie wibrato skrzypka działa kojąco a mistrzowska technika pozwala niemal zupełnie wyłączyć analityczny sposób słuchania. Niemal, bo pierwszą część zimy mógł zagrać sprawniej. Nie tylko szybki pasaż z początku utworu sprawia wrażenie "niepewnego", ale cała pierwsza część Allegro jest zagrana za "równo". Brakuje mi zabawy w hasło - odzew, zmiany natężenia dźwięku i barwy w poszczególnych fragmentach tak, aby miało się wrażenie "rozmowy" dwóch instrumentów. Ale to takie moje szukanie dziury we wspaniałej grze i pięknych dźwiękach z tej płyty. 
 
 

almagra

  • 11519 / 5759
  • Ekspert
25-03-2015, 23:06
Tamta lepsza! Pociągnąłby smykiem po wiolonczeli...

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
06-09-2015, 10:40
Odświeżę, bo odkryta ostatnio płyta na to zasługuje.
Anne Akiko pokazuje się ze świetnej strony na płycie 4S. Jej Vivaldi jest barwny i na pewno warty odsłuchania, ale ....

Nemanja Radulovic, hmm, palce lizać.
Trzeba go posłuchać! Jego interpretacja Vivaldiego porywa swobodą i energią, odkrywa na nowo możliwości barwowe skrzypiec, zaurocza dynamiką, rytmiką i frazowaniem, zaskakuje artykulacją oraz świeżym podejściem do każdego taktu i części tego dzieła.
Słuchanie Radulovica to czysta rozkosz i po włączeniu jego płyty, czas się zatrzyma i najprawdopodobniej nie odejdziecie od kolumn do ostatniego dźwięku.   
« Ostatnia zmiana: 06-09-2015, 10:46 wysłana przez colcolcol »

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
06-09-2015, 15:50
Rumburak:
Troszkę inne spojrzenie na pory roku :  MAX...

Dokładnie rok temu o niej wspomniałem... ;D
 
znudziła mnie dosyć szybko, bo po pierwszym razie. Szczególnie irytujący jest pomysł z powtarzaniem jednej frazy jak w Hey Jude Beatlesów. Nie trwa to czterech minut, ale nawet kilkukrotne powtórzenie zapada w mojej głowie niczym walenie cepem. Żeby to choć miało jakiś "głębszy sens", ale nie, to taki wypełniacz czasu na płycie.
Plusem jest ciekawe brzmienie, DG lipy nie odwala...

Max

  • 2204 / 5601
  • Ekspert
08-09-2015, 11:43
Przez wiele lat "Le quattro stagioni" kojarzyły mi się jak najgorzej. Owe wyświechtane tematy główne, pojawiające się w różnych miejscach przy byle okazjach. Owa przynależność do "world's greatest hits" razem z Ravelowskim Bolero czy "Odą do Radości" z Beethovenowskiej 9-wiątki, i innych podobnych kwiatków - czyli rzeczy, które dobrze znam i których szczerze nie lubię !

Ale zdarzył się przypadek, iż w zestawie płyt wyniesionych przypadkowo, bodaj z "Saturna", zabłąkała mi się plytka "The Four Seasons" w interpretacji Academy of SMitF, pod, rzecz jasna, Nevillem Marrinerem. Dość powiedzieć, że płytka towarzyszyła mi w samochodzie przez całe wakacje.
Ileż tam ciekawych tematów, zmian nastrojów, subtelności, ale i całkiem nowoczesnych i oryginalnych motywów. Do tego kapitalnie zagrane i świetnie zrealizowane nagranie DECCA. Na płycie,( i to było właśnie powodem, iż po nią sięgnąłem), jeszcze trzy koncerty na instrumenty dęte. Też interesujące. Generalnie duży plus dla owego wydawnictwa :-)

Proponuję dalej eksplorować Vivaldiego, albowiem nie kończy się jego muza na "Le quattro..."
Wspomniane koncerty dęte, kapitalne koncerciki skrzypcowe (mam w wykonaniu Carmignolli (ARCHIV) ), albo "L'estro armonico" (dzięki Elbflorenz) - 12 koncercików, które specjalnie dla mnie grają Fabio Biondi & Eropa Galante.

Warto się pochwalić, że przy okazji tegorocznej wycieczki do Wenecji, nie omieszkałem odwiedzić kościoła Chiesa di Bragora, w którym nasz mistrz został ochrzczony, widziałem także obrzydliwie zasłonięty wielką reklamą zegarka (fuj), kościół Santa Maria della Pieta (gdzie prowadził konserwatorium dla sierot). Zapewniono mnie, że to tylko na czas remontu :-)
« Ostatnia zmiana: 08-09-2015, 11:55 wysłana przez Max »

colcolcol

  • 925 / 5492
  • Ekspert
09-09-2015, 08:24
Pojechałeś Rumburak, mocne, uproszczone do granic, bez klimatu, lekkości, polotu, sieczka biegłych w operowaniu na gryfie grafomanów. Dobrze, że nie rzuciłem na to uchem przed snem, kłopoty murowane.
Gdyby Vivaldi to usłyszał, spaliłby QS i wskoczył do Canal Grande albo odwrotnie.


...przypadek...
...Proponuję dalej eksplorować Vivaldiego...

Bo też piękno jest niedefiniowalne i znajdujemy je w najmniej oczekiwanych momentach. Warto być gotowym na zauroczenie.

  Wczoraj porównałem dwa, z pośród posiadanych przez siebie wykonań 4S: wspomniana Akiko Meyers z English Chamber Orchestra z 2014 (wersja na YT jest inna...) oraz Michel Schwalbe, Herbert von Karajan, Berliner Philharmoniker z 1972 roku.
  Pierwsza rzecz to sposób rejestracji. Dawne nagranie jest blade, z głębi, pozbawione wysokich rejestrów, najprawdopodobniej zarejestrowane za pomocą niewielkiej liczby mikrofonów (dwa?). Akiko zarejestrowana jest nowocześnie, czyste i soczyste brzmienie wypełnia całe pasmo, jest podział na strefy i plany.
  Od strony muzycznej starsza interpretacja jest bardziej miękka, nastrojowa, taka miła dla ucha, ciepłe kluchy, ale również mniej precyzyjna, zawiera sporo niewielkich zafałszowań dynamicznych i muzycznych. Nowsza to niemal komputerowy majstersztyk. Podrasowane jest wszystko co się da poprawić, zero nieczystości zarówno w tempie jak i w precyzyjnym trafianiu w częstotliwość, ale też umiejętnie wykorzystano możliwości barwowe skrzypiec. Tymi barwami Nigel Kennedy kiedyś szokował, Akiko "spóźniła się" o dekadę albo dwie.

Może weźmiemy na tapetę Czajkowskiego No.1 ? Niech ktoś zapoda temat  ;)