Prasa, albo już nowe media, o tematyce audio nie muszą wcale bazować na testach skomponowanych jak to miało miejsce dotychczas. Oczywiście trzeba wyrażać ocenę, jednak rozwiązań jest w tym zakresie jest znacznie więcej niż się przypuszcza. Załóżmy że jest kilka osób dokonujących wpisów (gdzie? - to sprawa drugorzędna i w zasadzie czysto techniczna), które mają pewien poziom odniesienia w sensie swojego doświadczenia i dużą wiedzę o audio. Sprzętu bynajmniej nie trzeba wypożyczać aby o nim pisać. Oczywiście jeśli ktoś chce analizować brzmienie danego klocka w swoim systemie, to musi uwzględnić specyfikę swojego toru recenzenckiego (nie ma systemów idealnych, referencyjnych per se - to jest fikcja ukuta przez zamożnych recenzentów o narcystycznej prowieniencji). Wobec powyższego testowanie na dotychczasowych zasadach wydaje się mało przydatne. Stąd wynika, że odsłuchy można prowadzić w różnym środowisku - naturalnym dla danego sprzętu bądź wynikowym, stworzonym na potrzeby testu okazji. Do czego zmierzam? Do tego aby w pełni uniezależnić się od dystrybutorów, ich fochów. Im bardziej oryginalne, niekiedy humorystyczne, będą takie teksty/ testy, tym szybciej zostaną dostrzeżone przez czytelników. To czytelnicy zdecydują czy takie dziennikarstwo będzie im jako odbiorcom odpowiadać czy nie i już. Jedynym minusem jest nakład pracy (za darmo) i konieczność zrobienia tego lepiej i ładniej, w formie bardziej estetycznej niż to robią płatni redaktorzy i ich gazety za pieniądze. Chodzi o to aby dotychczasowy układ: dystrybutor-gazeta-czytelnik (z wszystkimi wadami, które nam nie pasują) zastąpić układem: nowe media (np. portal, e-fanzin)-społeczność odbiorców (czytelników pasywnych i czynnych). Gdzie zatem widzicie problem?