Ha ha, nie było mnie tu czynnie ani biernie ponad dobę z przyczyn logistycznych i zdrowotnych, a tu takie kwiatki. :) Myślałem, że @fallowa urzekły HD595 + WBA, który dokonuje niezwykłej sztuki poprawnego napędzenia tych ultra-efektywnych słuchawek, a tu miłe zaskoczenie, bo chodzi o HD25-1. :) Przypomnę, iż nabyłem te słuchawki ponad rok temu, i niedługo potem nie miałem żadnej wątpliwości, że są to najlepsze dynamiczne Sennheisery jakie znam. Za przeproszeniem, ale HD595 to im mogą kabelek prostować. ;) Są to słuchawki żywiołowe (u Sennheisera - ale jaja!), bezpośrednie (czy to na pewno Sennheiser?!), neutralne i niemal pozbawione przestrzeni, choć i to da się wykreować, ale tylko w sprzęcie stacjonarnym. Mają jeszcze jedno - klimat. I ja doskonale rozumiem @fallowa przy jego inklinacjach do muzyki elektronicznej, bo np. Aphrodite z pierwszego albumu brzmiało na nich nieziemsko, zwłaszcza utwór "Rincing Quince". Ja moje sprzedałem wyłącznie z powodów wygody - ich dźwięk z padami welurowymi mnie nie kręcił z racji rozjaśnienia i braku wykopu, a skóra ekologiczna przy tym rozmiarze przetwornika po prostu gniotła moje wyraźnie pofałdowane i rozmiaru co najmniej średniego uszy. Znacznie dłużej od HD25-1 przetrwały u mnie Grado RS2, gdyż one też mają swój jedyny niepowtarzalny klimat, a pisanie że RS1 są ich dopełnieniem lub rozwinięciem to nieprawda. Jakby wziąć GS1000 jako sędziego, to w nich jest to, co w RS2 - fajna barwa, klimat, realizm i umiejętność zbudowania spójnego obrazu muzycznego, plus to co w RS1 - przydatne chwilami dociążenie sopranu i średnicy, większa masywność dźwięków, dynamika zwłaszcza w basie no i zdolność do wyciągania pewnych drugo- i trzecioplanowych smaczków. Do tego przestrzenność ogólnie pojęta jako cecha własna GS1000. Tylko nie ma co pisać, że w serii RS przestrzeni nie ma, bo potrafi być i to imponująca, RS2 miały zdolność do stworzenia z niektórymi nagraniami iluzji grania głośnikowego. Sprzedałem je wyraźnym żalem z powodów lekkiej niewygody i po części finansowych.
No a tak patrząc we wcześniejsze wpisy z ostatniej doby mam wrażenie, że Woo 2, zgodnie z moimi "oczekiwaniami" nie do końca się sprawdził. Ja się nadal będę upierał, że GS1000 i OTL to nie najlepszy pomysł, podobnie jak wszelkie Grado od RS2 w górę i tranzystorowy push-pull. Nie będę się wdawał w szczegóły techniczne, ale tranzystor w klasie A lub lampa single-ended przed transformatorem, to jest to, co Grado zrobi najlepiej. W przypadku tranzystora źródło będzie krytyczne, choć na transparentnych lampach lepiej też nie karmić wzmacniacza muzycznym substytutem paszy dla krów.
Co do grania sprzętu - dla mnie też bardzo ważny jest rytm, emocje, różnicowanie tempa i nastrojów, i jak moje ciało samo nie wpada w rezonans, to reszta aspektów brzmieniowych traci na znaczeniu. Z drugiej strony - przy kiepskiej barwie, słabej dynamice i marnej przestrzeni bujanie u mnie też nie wystąpi, tyle że jest to warunek konieczny, ale nie wystarczający. :)
W sprawie słuchawek nabieram spokoju takiego, jakiego nabrałem wiele miesięcy temu w temacie grajka przenośnego. iRiver E10 mnie zadowala, wiem że @fallow woli H340, ta sama klasa tylko inny klimat, i ów E10 z HD25-1 to jeden z najbardziej synergicznych zestawów podróżnych. Jak do tej pory, moich "klocków\' słuchały dwie osoby i wiem, że w kwestii zestawu pod GS1000 (a może PS1000?) są na tak, a to osoby, które nie zadowalają się byle czym. ;) Jakby ktoś chciał się nawrócić na GS1000, to zapraszam do Krakowa. Sprawa tym prostsza, że nie będzie można zgonić na magiczne właściwości lamp. :) Spodoba się albo nie.