Antique Sound Lab MG Head OTL Mk III
W związku z wysyłką Twin-Heada do Warszawy, na okoliczność wymiany podstawek lamp na złocone tudzież ceramiczne, odwiedziłem dzisiaj krakowski oddział Audio Systemu, zwany, niewiedzieć czemu, Studiem Pro. A że kolega PiotrS, wiedziony chyba jakimś nadaudiofilskim przeczuciem, poprosił mnie dokładnie dzień wcześniej o posłuchanie wzmacniacza oczko w ofercie ASL niższego, który tamże na jego audiofilskie szczęście przebywa, zabrałem przeto ze sobą słuchawki Grado RS-1 oraz Sennheiser HD-600. Na miejscu dołączyły do nich jeszcze najnowsze Grado SR-325i. Pędzony audiofilską ciekawością zabrałem także w podróż mego Cairna, wiedziałem bowiem zawczasu, że w Studiu Pro czeka na jego wyzwanie owiany audiofilską legendą nadzwyczajnej wprost szczegółowości bezlitosny Gamut CD1, w najnowszej, srebrzystej wersji, wyceniony na jedyne 13 tysięcy i coś tam złotych.
Odsłuch był oczywiście krótki - jedna godzina - i podzielony pomiędzy mnie i kolegę Roberta - tamecznego zawiadowcę stacji.
Najsampierw odpowiedź na twoje, Piotrze, pytanie - tak, w istocie, MG Head znakomicie współpracuje z Sennheiserami. Czekał już na mnie spięty z Gamutem jakimś średniej marki konektem, a ja go tylko dopadłem… i od razu popełniłem gruby błąd. Head ma bowiem dwa słuchawkowe wyjścia, przeto wydało mi się sensowną rzeczą podłączyć doń dwie pary słuchawek na raz. Nie będę opisywał jak to grało, bo wkrótce i raczej przypadkiem wyszło na jaw, że z wpiętymi jednymi słuchawkami gra dużo lepiej. Tak więc ewentualną przyjemność słuchania we dwoje okupujemy nieuchronną utratą jakości, a do audiofilskich natychmiastowych porównań słuchawek ten wzmacniacz się nie nadaje, w przeciwieństwie do na przykład Pro Jecta.
A jak gra? Moim zdaniem na samym styku top middle class i hi-endu. Dźwięk jest szybki, bogaty, zrównoważony tonalnie i wysoce szczegółowy. Na płycie Leonarda Cohena "Ten New Songs" damskie wokale były już bardzo bliskie tej zniewalająco upojnej słodyczy, której przydaje im Twin-Head, i to nawet z Sennheiserami, a orkiestra MET pod batutą Jamesa Levine\'a (znakomity dyrygent, może nawet z dzisiejszych najlepszy) szła poprzez Eroicę jak burza, z wielką siłą kolorytu, dynamiki i wybrzmień. Super się tego słuchało. Bardzo było miło. Skołowany długą jazdą przez korki i przykrymi wcześniejszymi przeżyciami (psa musiałem zawieźć na operację, która się na całe szczęście udała), odniosłem nawet wrażenie, że różnica pomiędzy HD-600 a RS-1 jest niewielka, ale kolega Robert stanowczo zaoponował. No, faktycznie, Grado rysują znacznie precyzyjniejszą kreską. Natomiast różnica pomiędzy HD-600 a 325i jest z całą pewnością subtelna i do rzetelnego opisu wymagałaby porządnego odsłuchu. Według mnie wskazanie pada na Grado, ale to nie jest różnica klasy.
Cóż jeszcze, MG Head ma, zgodnie z nazwą, tryb OTL i w nim gra lepiej. Nie ma natomiast, podobnie jak Twin-Head, impedancyjnego dostrojenia. Wielka szkoda. Wygląda zaś tak, jak na zdjęciu, czyli całkiem porządnie.
Co do porównania z Cayinem HA-1A, to ten ostatni jest z całą pewnością lepszy, ale też z całą pewnością nie jest to różnica bardzo znacząca. Czy warta tysiąca dwustu złotych? Jak kogoś stać, to chyba tak, ale jak nie, to to nie będzie jakaś wielka strata, bo ASL słucha się po prostu znakomicie. Pochłania nas facet od pierwszego tonu, a brzmieniowe niuanse za jego sprawą pozwalają się już porządnie posmakować. Nie miałem okazji bezpośrednio porównać, ale wydaje mi się, że jest już na pierwsze strzygnięcie uchem lepszy od MF V3. Nie mam raczej co do tego wątpliwości, bo ASL słuchałem z Gamutem a MF z Krellem SACD Standard, czyli zbliżonymi zakresem jakości maszynami.
No ale ASL MG Heada słuchałem nie tylko z Gamutem. (Muszę uważać, bo MS Word zmienia mi stale Gamuta na Mamuta, mimo że go prosiłem, aby tego nie robił.) Słuchałem go też z moim Cairnem, i tu - duża niespodzianka. Gamut jest raczej jasny i bardzo przejrzysty. Od razu słychać, że to klasa. Ale Cairn dał mu popalić. Nie było wątpliwości, ani dla mnie, ani dla kolegi Roberta, że tuningowany Cairn jest poza dyskusją lepszy. (Mam nadzieję, że Roberta za tę opinię z roboty nie wywalą, bo wściekł bym się bardzo i szukając odwetu nastąpił.)
Cairn ma dużo mocniejszy bas, precyzyjniejszą i bardziej oszlifowaną górę, znacznie przyjemniejszą ogólną tonację barwną i naturalniejszy wokal. Dopiero teraz panie od Cohena pokazały jedwabistą miękkość głosu, a orkiestra Levine\'a potęgę.
Przyjemnie jest posiadać CD za 8 tysięcy lepszy od tych za 13, nawet jeżeli za owe 13 można kupić Meridiana G8, który już od mojego Cairna na pewno nie jest gorszy.
Na koniec jeszcze słowo, by do reszty pognębić Gamuta. Dwa tygodnie wcześniej byłem w Studiu Pro ot tak sobie, audiofilską gazetkę kupić, bo przebywałem akurat w okolicy. I wtedy grał tam pełny zestaw Gamutów-Mamutów: CD, pre, końcówka i kolumy. Fadelami to było pospinane, oddzielone od kontaktu kondycjonerem Isoteka (tym tańszym) i wycenione razem na jakieś 80 tysięcy. Te kolumy Gamuta są rzeczywiście, panie dziejaszku, że ho, ho i proszę siadać, a te tam robaczki za paręnaście tysięcy nie mają czego przy nich szukać. Ogon pod siebie i do kąta. Ale ja sobie Grado 325i z ASL MG Head zapuściłem i wcale to zauważalnie gorzej nie grało. Pewnie, że inaczej, ale żeby zaraz gorzej? Bynajmniej. No, może jednak ociupinę, ale za to CD był Vincenta, czyli do d…
Nie ma to, proszę szanownych kolegów, jak porządne słuchawki.