To ja dla odmiany chciałbym Wam przybliżyć jeszcze inny wzmacniacz, bardziej znany użytkownikom IEM\'ów ;) Tak więc w piątek miałem wreszcie okazję posłuchać legendarnego już The Tomahawka ze stajni Ray\'a Samuelsa i powiem Wam szanowni koledzy, że to maleństwo, niewiele większe od paczki zapałek, napędzane dwoma paluszkami ma w sobie tyle potencjału, że aż trudno uwierzyć :) Za źródło posłużył mój iRiver H120 + IC DIY autorstwa Themadcuba i oczywiście moje 2-way custom. Nie spodziewałem się wielkich rewelacji mimo to podczas tego krótkiego odsłuchu doznałem bardzo miłego zaskoczenia :)
Pierwsze co rzuciło mi się na uszy to rewelacyjny bas, ogólnie jestem bardzo zadowolony z basu na 2-way ale z Tomahawkiem zejście było odczuwalnie duuuużo niższe, ustanowiona wcześniej granica przesunęła się dość znacząco i wyraźnie. Łupnięcie solidne i dobitne, ogromy impakt przy zachowaniu rewelacyjnej szybkości. Nigdy wcześniej nie słyszałem tak potężnego basu nie nasuwającego jednocześnie się na resztę pasma. To oczywiście zaserwowane było w muzyce elektronicznej. Odsłuchałem głównie kilku kawałków Pendulum, Unkle i Ulvera.
Druga sprawa to rewelacyjna przestrzeń i poprawiona separacja instrumentów. Genialnie zabrzmiała muzyka symfoniczna, bardziej realistycznie i namacalnie. Było zdecydowanie bardziej koncertowo niż bez wzmaka :)
Skrzydła rozwinęła także góra pasma, brzmienie się rozjaśniło mimo większego basu, poprawiła się rozdzielczość na całym paśmie i polepszyła barwa którą iRiver nieco zniekształca na tych słuchawkach w moim odczuciu.
Kolejna sprawa to wypełnienie i nasycenie barwą, miałem wrażenie dociążenia i powiększenia się źródeł dźwięku. Jakby słuchawki urosły mi w uszach :)
Najogólniej mówiąc The Tomahawk ma niezłego kopa i uważam, że jeśli ktoś nie chce wydawać fortuny na polepszenie brzmienia swoich customów jest świetną alternatywą dla stacjonarnych grajków. Zakup tego wzmacniacza uważam jak najbardziej za udaną inwestycję ;)