Właściwie to MDR-CD3000 już opisałem w wątku "Słuchawki wysokiego lotu" (
http://audiohobby.pl/topic/10/26/910 2014-03-01 / 15:03).
Na prośbę Beale porównywałem je z Audeze LCD-3.
Aby czytanie tego tekstu, nie było równie "wygodne" jak czytanie ustaw, ze mnustwem delegacji i odsyłaczy, najbardziej istotne fragmenty przytoczyłem poniżej.
"...
Puściłem Jacinthę, żeby sprawdzić tylko jak to zabrzmi. Zacząłem słuchać i nie byłem w stanie się oderwać.
Poleciały po kolei płyty: "Here\'s To Ben" (1999), "Autumn Leaves" (2000), "Lush Life" (2002) i prawie cała "Jacintha Is Her Name" (2003).
Na Sony MDR-CD3000, utwory zawarte na tych płytach można podziwiać jak obrazy impresjonistów.
Można zbliżyć się do obrazu i oglądać każdą plamkę.
Można śledzić całe ich grupy składające się na określoną barwę z osobna.
Można zrobić też krok w tył i napawać się niezwykle realistycznym, barwnym i pięknym widokiem, który został namalowany tą techniką.
W identyczny sposób można analizować i podziwiać obraz dźwiękowy, jaki malują te słuchawki.
Jeżeli się zechce, tak kompletnie bez wysiłku, można usłyszeć każdą zgłoskę.
Niemal każdą literkę. Wszystkie te: ts, st, it, tz c, s.
Słychać pękającą nitkę śliny, jaka tworzy się na ułamek sekundy przy odrywaniu języka od podniebienia.
Brzmi to wszystko tak od niechcenia i bardzo naturalnie.
Saksofon jest niezwykle realistyczny w dolnych, środkowych i górnych rejestrach.
To samo fortepian. Co do instrumentów basowych to są tam gdzie powinny być, czyli przesunięte ku tyłowi.
Nie wpychają się na pierwszy plan i nie utrudniają odbioru pozostałych instrumentów i wokalu.
Co jest z tym związane bas nie jest tak dobitny jak np. w Denonach.
Jest też jakby trochę bardziej wycofany i ciut mniej gęsty, niż w Audeze LCD-3.
Ale czuć ten pomruk i zejście, tylko jakby z trochę większej odległości.
Wynika to z racji tego przesunięcia perkusji i gitary basowej w głąb sceny.
Może właściwszym określeniem będzie, nie przesunięcie a usytuowanie ich we właściwym miejscu.
Bo w rzeczywistości, zazwyczaj tam właśnie są!
Jak po tym dodam, że słychać stuk drewna pałeczki w metal i dopiero później dźwięk samego talerza wprowadzonego w wibracje tym uderzeniem.
To bije dosłownie po "uszach" niezwykłość tych słuchawek.
Co jest też rzadkością to, to, że można skupić się na każdym z osobna składniku, tworzącym ten utwór.
To znaczy np. na samym wokalu, albo tylko na którymś z instrumentów i śledzić jego linię melodyczną.
Najcenniejsze jest to, że można zrobić ten wspomniany wyżej "krok w tył" i podziwiać całość.
Poszczególne dźwięki i detale niczym barwne plamy u impresjonistów, składają się w niezwykle piękny i realistyczny dźwiękowy obraz.
...
Na Sony MDR-CD3000, w porównaniu do LCD-3, czuje się od pierwszego momentu, ogólne większe bogactwo.
Dużo więcej barw, smaczków, niuansów, przestrzeni i powietrza.
Dźwięk ma swoja głębokość i zmieniającą się w czasie siłę, barwę i objętość.
Na koniec jeszcze dodam, że mam na MDR-CD3000 to, czego brakuje mi w Staksach SR-007MK1.
Jest wyrazistość i dociążenie dźwięku na dole, przy porównywalnie dobrej górze oraz ogólnej lekkości i finezji grania.
Szybkość grania bardzo podobna a ilość szczegółów, chyba nawet większa w wydaniu Sony MDR-CD3000.
..."
To tyle, tytułem przypomnienia, tego co było o słuchawkach Sony MDR-CD3000.