""ew. kwestia temperamentu, chęci poznania nowych światów, ludzkich emocji, etc.
jest tego mnóstwo w WR, tym bardziej u "elektrycznego" Davisa, a we free już niekoniecznie ...""
Czyli co, WR albo M.Davis to poznawanie nowych światów, emocji , a we free tego nie ma? Wolne żarty...
Znam dokonania WR i elektrycznego Davisa, na których to płytach, szczególnie koncertowych, muzycy niejako wbrew Davisowi przemycali duuuuże dawki free.
Przecież to emocji jest we free najwięcej! Skąd ten cały zgiełk? Jarrett powiedział, że muzyk uczy się nut, potem uczy się grać (albo odwrotnie) , jednak by zaczął naprawdę grać, musi zapomnieć to, czego się nauczył. I to jest free, to prawdziwa sztuka, kiedy to powstające dźwięki są tylko wyrazem wnętrza świata przeżyć muzyków. Gdzie strona finansowa, kalkulacja, ile zarobię, nie ma miejsca. I Miles Davis i WR liczyli dutki, tak jak liczy intensywnie nasz Możdżer, co to słodkie płyty nagrywa dla ECM. Można współczesnym poszukiwaniom awangardowym w jazzie improwizowanym zarzucać, że jest to muzyka trudna w odbiorze. To prawda. Nie każdy musi jej słuchać. Ale pisanie , że we free nie uczuć, jest po prostu śmieszne. Micheal Jackson był białą kobietą , czyż nie ? Przyznaj się, że ta muza nie dociera do ciebie, jest niezrozumiała, nie chcesz tego słuchać, tak ja ja nie znoszę reggae , jednak nie ośmieliłbym się nigdy powiedzieć, że oni uczuć nie przekazują.... Szanuję i podziwiam słuchaczy reggae.