I jeszcze ta aura wszechobecnego jittera, a nawet, jak widzę w podlinkowanym wcześniej tekście - pocket jittera (można pobrudzić spodnie ze śmiechu). Czy ktoś ogarnięty mógłby mi powiedzieć o co chodzi, jeśli standard USB 2.0 już tylko w trybie half duplex zapewnia przepustowość 6-krotnie większą niż prędkość odczytu blu raya, nie mówiąc o CD, a obciążenia współczesnego procesora odtwarzaniem plików audio jest tak niskie, że ciężko je zmierzyć? Dlaczego panowie z jplay, mqn i wacek wie czego jeszcze chcą, na dodatek programowo, zmniejszać "jitter" w transporcie danych między interfejsem nadawczym PC i odbiorczym w DAC-u, jeśli ostatnim zadaniem jakie te interfejsy mają na celu jest timing próbek dźwiękowych i żaden z nich nie ma wpływu na słyszalny, wpływający na jakość dźwięku jitter? Czy ktoś tym panom wytłumaczył, że jitter wpływający na falę dźwiękową powstaje nie przy przejściu danych z jednego interfejsu na drugi, ale przy samej konwersji D/A, albo przy miksowaniu dźwięku z wielu źródeł różniących się zegarami, i że można go bezproblemowo mierzyć (nieregularny przez poziom szumów, a regularny przez poziom zniekształceń intermodulacyjnych)? I zanim Corvus poleci pakować gdzie się da zegary TCXO ktoś mu delikatnie zaznaczy, że najbardziej dziadowski kwarc oscyluje na częstotliwości 128-krotnie większej niż standardowy plik Audio CD?
Tak sobie marudzę ;)