Lancaster, nie orientuję się za bardzo, sam pisałem Synthaxowi że dam mu znać jak moje padną, ale na HeadFi nie słychać za bardzo że seria E pada. Z tego co wiem zmienili przetwornik wraz z wejściem w seri E na nowy 44mm i dla dużych Grado na 50mm również nowy. Teraz mają kolor czerwony, usztywnione zawieszenie membrany i nie słychać znikąd żeby padały, fora i entuzjaści Grado milczą. Moje mają około 200 godzin może i cieszą ucho niesamowicie, a grają na różnych poziomach głośności czasem po całych dniach, ale zazwyczaj pod prądem są powiedzmy po 6 godzin dziennie z ampem który podaje 1,5 W przy 32ohm. Jakby miały paść to by chyba padły dawno bo dostały trochę po jajkach ;)
DT990 w wersji 32 ohm słuchałem kiedyś bardzo krótko, ale mi ta sygnatura nie odpowiadała, tak z pamięci porównując tą podładowaną górę w DT990 i bas lekko misiowy, SR225 dla mnie są lepsze. Powiedziałbym że jedyne słuchawki które mogą im zagrozić to DT880 w moim odczuciu i pojmowaniu dźwięku. SR225 to nie jest sygnatura V. Od DT150 też są lepsze a personalnie wolę DT150 od DT990 32ohm. SR225 potrafią stworzyć żywy spektakl który nie jest techniczny tylko taki normalny a zarazem żywiołowy, średnica ma rozciągniecie i coś czego brakuje wszystkim beyerom. Poświęcono kunszt techniczny dźwięku na rzecz muzykalności i ożywienia przekazu, jest mnóstwo emocji. Zupełna odwrotność ohydnych HD650 na przykład. No i kultura dźwięku. Nie wiem jak John Grado to zrobił ale udało mu się osiągnąć dźwięk żywy a zarazem spokojny. Pierwsze słuchawki których słucham, które łączą w sobie wiele takich jakby przeciwległych cech.
A propo grania z telefonu tu się kłania DAC, bo robi zasadniczą różnicę. Z DACiem powietrze, scena, separacja, rozkładanie planów (nie wybitne), ułożenie tych instrumentów i ogólnie zjawisk na scenie też nie jakieś wybitne, od zwykła stereofonia z tym że starają się grać poza głową, czasem przywodzi ich gra na myśl małe kolumny podstawkowe w średnim pomieszczeniu. Z telefonu to wszystko idzie jakby na pierwszy plan i uderza na Ciebie takim potężnym pierwszym planem jakby wszystko naraz, nie ma tej kontroli jak z ampem i tej sceny w głąb ani na boki. Dźwięk jest ekstremalnie blisko słuchacza, dalej starają się grać poza głową ale słuchanie ich z telfonu to jak oglądanie dużego telewizora 60 calli z pół metra odległości, a na tym telewizorze jakiś film akcji. Wszystko zabójczo szybkie i uderzające naraz, detaliczne. Nie ma tej kontroli basu co ze wzmakiem, nie ma tego różnicowania w górze pasma. Jest spektakl, ale kreuje się na zasadzie najprostszych dostępnych środków, żeby dać najbardziej zjawiskowy efekt, przy najmniejszych dostępnych środkach.