Srebro się nie utlenia w powietrzu, tylko wyłapuje z niego siarkę, jak również z potu rąk, a na sztućcach robi się to od jajek. Substancja tak powstająca to siarczek srebra, a nie tlenek, i on owszem przewodzi prąd. Natomiast nie aż tak dobrze jak czyste srebro.
Co do Eichmannów - ja ich nie używam, bo raz, że wersja miedziana zagrała mi kiedyś dziwnie, a dwa, sama idea punktowego styku wydaje mi się po prostu głupia. Już wyjaśniam - otóż styk, którego powierzchnia zmierza do zera powoduje, że gęstość prądu przezeń płynąca rośnie do nieskończoności, a wiadomo, że nie urośnie, bo fizycznie przejdzie ileś tam elektronów w jednostce czasu, a dalej to już będzie gwałt zarówno na fizyce klasycznej, jak i relatywistycznej. Summa summarum - dziwny dźwięk potwierdza dziwność założeń. Z kilku różnych wynalazków najbardziej dźwiękowo i konstrukcyjnie podchodzą mi Neutriki NF2C.
Złoto jako metal pokrycia jest tylko w tym gorsze od rodu, że miększe, czyli być może nawet lepsze? Zaletą ścieralność jest tylko wtedy, gdy się wtyczki często rozpina. Poza takimi przypadkami szedłbym raczej w złoto, właśnie dlatego, iż podejrzewam miększy materiał o niższy szum styku, bo bardziej tłumiący z racji miękkości.