>> magus, 2012-09-27 19:05:26
A co do klasyki, ja po prostu jestem ciekaw, co w Szopenie, Rachmaninowie, Beethovenie znajduje inny wykonawca. Jakie emocje w nim wzbudza. Jeśli, zachowując szacunek do zamysłu kompozytora, przekazuje coś własnego, osobistego, to jest to dla mnie o wiele ciekawsze, niż słuchanie po raz 50-ty tzw. ulubionej wersji."
To fajnie, ze tak masz, Magus. Ale kazdy przeciętny meloman ma autonomie w wyborze sposobu na poruszanie sie po muzyce. Jeśli poszerzanie muzycznych horyzontów i odkrywanie nowej muzyki jest czyims priorytetem, to porównywanie alternatywnych wykonań będzie gdzieś w tle, na drugim planie. Ci, co łączą jedno z drugim, zastanawiają sie byc moze, o co w tej dyskusji chodzi. Ja juz sie tez troche pogubiłem :)
Jedno jest pewne - ani nie słucham "ulubionej wersji po 50 razy", ani nie szukam wielu alternatywnych wykonań. Na jedno i drugie szkoda mi czasu (póki co!)
Osobnym przypadkiem są utwory wymagające - te z wyczuwalnym potencjałem, którym należy poświęcić dużo czasu, kóre odłsuchuje się kilka, kilkanaście razy, zeby wreszcie je całościowo zdekodować, odczytać, przyswoić.
Zdarza mi się, trzy, cztery wieczory z rzędu (albo jeszcze dłużej) wałkować jakiś utwór, bo jest na tyle intrygujący, bogaty, wymagający, i tylko gruntowne poznanie daje gwarancje finalnej rozkoszy i satysfakcji.
Porównywanie interpretacji jest fajne, ale... jeśli idzie o TREŚĆ (słowo klucz), zawsze dostane to samo, tyle, ze inaczej przyprawione. Abstrahuje od ewidentnych fuszerek wykonawczych.
Dla mnie, regularne odwiedzanie sal koncertowych jest optymalnym sposobem na poznawanie nowych interpretacji (staram sie chodzić na to, co dobrze znam). Są jeszcze media, jest radiowa dwójka - u mnie włączona na stałe.