Separacja między kanałami jest lepsza tylko wtedy, gdy masa jest kiepsko poprowadzona w urządzeniu niesymetrycznym, natomiast fakty są takie, iż uczciwe urządzenie symetryczne ma drugi taki sam układ wzmacniający co jego wersja niesymetryczna, czyli drugie tyle elementów "po nic", a jak wiadomo, najlepszy rezystor to żaden rezystor, najlepszy kondensator to brak kondensatora, itd.
Moja teoria jest taka, iż wypromowanie symetrycznych wzmacniaczy słuchawkowych miało na celu czterokrotny wzrost mocy uzyskiwanych z urządzeń opartych o znane i lubiane op-ampy, bo taki wzmacniacz symetryczny działa w układzie mostkowym na wyjściu, inaczej szkoda zachodu, zero uzysku. Ograniczeniem narzuconym przez producentów "kultowych" kostek jest np. to, że zasilanie łykają maksimum +-18V, niektóre więcej lub mniej, i dalej się nie pojedzie mimo iż tranzystory by na to pozwoliły. Pójście w układ mostkowy na wyjściu daje 4x dostępnej mocy co z niesymetrycznego. Nie dziwi fakt, iż największym promotorem takich wzmacniaczy symetrycznych był swego czasu sprzedawca urządzeń opartych właśnie o op-ampy w stopniu napięciowym. W technice dyskretnej można sobie pojechać np. +-60V jak to jest u SPLa, i tam jest tylko wyjście jack mimo symetrycznych wejść.
I jeszcze jedna uwaga - wzmacniacz z symetrycznym wyjściem karmiony sygnałem niesymetrycznym to będzie krok w tył zamiast wprzód. Taka zabawa ma sens tylko przy zachowaniu symetrii od źródła do przetworników elektroakustycznych. Jeśli druga połówka sygnału ma być dorabiana sztucznie, albo połowa układu symetrycznego ma tylko przetwarzać ciszę, to lepiej dać sobie spokój z symetrią.