Zaryan pięknie śpiewa, ma niezły repertuar, skalę, siłę głosu lepszą od AMJ (w mojej ocenie). Ale byłem na koncertach jednej i drugiej Pani i u Zaryan zachwycałem się poziomem wokalu czy gry na instrumentach, natomiast nic mnie nie porwało, u AMJ bawiłem się na 200%, super kontakt z publicznością, fajne piosenki w zabawnych aranżacjach, duety ze swoimi muzykami (wtedy był Napiórkowski). Porywa prawie do tańca. W ogóle mi nie przeszkadzało na koncercie, że jej możliwości wokalne nie są najwyższych lotów (ponownie w mojej skromniej ocenie). Dwie najważniejsze różnice - Zaryan śpiewa po angielsku, AMJ po polsku (łącznie z piosenkami Starszych Panów :). No i cóż na ostatku (może to nie ważne) - Zaryan kompletnie mi się nie podoba, a Jopek wygląda ślicznie (nawet w jeansach i koszulce na ramiączkach). Jeśli Zaryan to wyłącznie ambitne słuchanie ambitnego jazzu (?), jeśli AMJ to lekka zabawa (nawet jeśli te piosenki są niby trochę ambitne).
Ale to tylko moje zdanie. Kiedyś uważałem, że obie są genialnymi piosenkarkami jazzowymi, teraz ich nie słucham wcale. Z takiego lekkiego nurtu to polecam Youn Sun Nah, albo Kim Chong. Technicznie dużo lepsze, emocjonalnie - może i też.
Nie chcę pisać poza tematem, ale nigdy taka muzyka w moim odczuciu nie przebije arii kastratów wykonywanych przez współczesnych kontratenorów :)
Włodek