Panowie, pozwólcie, że podzielę się z Wami swoimi wrażeniami z obcowaniem z wzbudzającymi wiele ochów i achów Beyerów DT1350 i chyba niezbyt docenianymi Shure'ami SRH940.
Na chwilę obecną słucham ich obecnie tylko korzystając z grajka Cowon X7 - to obecnie jedyna możliwość rozkoszowania się dźwiękiem.
Shure SRH 940
Komfort i wykonanie - mimo tego, że są wykonane całkowicie z plastiku, to mimo podoba się w nich wszystko, a najbardziej welurowe pady :-) Słuchawki są bardzo wygodne, ja bez problemu mogę je trzymać na głowie 2 i 3 godziny - absolutnie nie odczuwam żadnego dyskomfortu. Natomiast zdecydowanie słabo izolują, choć to słuchawki zamknięte (naprawdę?)
Brzmienie
To wciągające słuchawki, dla mnie bardzo muzykalne, grają równo w całym zakresie i mają coś co bardzo sobie cenię - przestrzeń i trójwymiarowość przekazu. Posłuchajcie np. pierwszej płyty Adele, ja czasami się zastanawiam co się dzieje dookoła mojej głowy :-) Dla mnie są zdecydowanie lepsze niż Beyery DT880 (32Ohm).
Beyery DT1350
Komfort i wykonanie - to inna konstrukcja, bardzo solidnie wykonane ale ja mam kłopot, żeby wytrzymać z nimi dłużej niż 1,5 godziny, zbyt mocno dociskają. Oczywiście można poluzować docisk, ale wpływa to na sygnaturę dźwięku, która dla mnie wtedy staje się nieakceptowalna. Za to dosyć dobrze izolują od zewnątrz choć nie idealnie (ale ZDECYDOWANIE lepiej od 940).
Brzmienie
Przede wszystkim grają lepiej od T50p, to duży plus. Grają jaśniej od 940 (to rzecz gustu) ale już średnica i bas mocno ustępuje Shure'om. Dźwięk jest bardziej odchudzony. A największy minus to słabiutka przestrzeń, a o trójwymiarowości, to po prostu należy zapomnieć - NIE MA, BRAK :-(
Napiszę teraz rzecz może dziwną, ale takie jest moje wrażenie - dla mnie DT1350 podążają brzmieniowo w kierunku ...Grado GS1000i. I pewnie nie byłoby w tym nic złego gdyby nie brak przestrzeni obecnej w Grado. DT1350 są zbyt analityczne, brakuje im muzykalności.
Muszę jednak podkreślić, że dzięki tym różnicom mogę się "lubować" dźwiękiem, którego poszukuję w niektórych nagraniach. I tak, klasyka (zwłaszcza solo wiolonczela - np.David Darling), wokale (damskie i męskie - jazz, klasyka), pop lat 80-tych, R&B, soul to zdecydowanie SRH 940 , ale już ambient, rock, rap to DT1350.
Na koniec pragnę stwierdzić , że i jedne i drugie słuchawki są naprawdę niezłe , ale ja jestem przede wszystkim melomanem i preferuję do odsłuchu z Cowonem SRH 940, który nie ma problemu z napędzeniem i jednych i drugich. Natomiast, co się tyczy korzystania ze słuchawek w podróży, to tutaj DT1350 są bezkonkurencyjne (mały rozmiar, składanie i izolacja).
U mnie obydwie pary (jako sprzęt wyjazdowy) zagoszczą na bardzo długo :-)))
Nie wiem jak słuchawki te zagrałyby z zewnętrznym wzmacniaczem i porządnym źródłem - niestety, na razie nie mam możliwości sprawdzenia tego, może za 1-1,5 miesiąca.
Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to walcie śmiało - z przyjemnością odpowiem.
Pozdrawiam z daleka ;-)