Kilka słów z mojej strony.
Wszystkie słuchawki obecne na naszym wczorajszym spotkaniu w mojej ocenie grały co najmniej dobrze z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę.
Właściwie nie miałem zamiaru słuchać jakichkolwiek słuchawek, mojej wizyczie przyświecała intencja koleżeńsko-towarzyska, ale gdy widziałem skupione miny Kolegów wsłuchanych w dźwięk ze słuchawek, sprawiało to wrażenie jak gdyby właśnie ludzkość odebrała pierwsze sygnały od obcych cywilizacji, w tych okolicznościach sam postanowiłem posłuchać...
zacznę od Grado PS1000. Kilka sekund na głowie i właściwie wszystko jasne...choć nie do końca. Ten negatywny komponent w pierwszym wrażeniu to ergonomia. Te słuchawki w budowie przypominają obręcze kół z Jelcza spięte skórzanym paskiem od spodni. Muszle zdają się subiektywnie ważyć 500g każda, a wątlutki kabłąk żadną miarą nie utrzyma ich na głowie nawet przy najbardziej anemicznych ruchach. Noszenie tych słuchawek to dobre ćwiczenie dla linoskoczków, równowaga jest tu bowiem najważniejsza, jeden błąd i zejdzie nam paznokieć z palucha u nogi po tym jak przywali w niego masywna muszla. Jednym słowem kretynizm ergonomiczny.
Brzmienie ku memu zaskoczeniu...całkiem dobre. Może kładące jak to zwykle i Grado zbyt duży nacisk na analizę, ale na materiale Kolegów, zwłaszcza audiofilskich sampalch Domzza brzmiały normalnie. Był bas, zupełnie przyzwoity środek i lekko nerwowa góra, jednak najwyższe rejestry były przycięte. Basu nie będę krytykował wzorem Kolegów, gdyż dla mnie był bardzo OK. Przestrzeń znacznie gorsza niż K701 czy IE8, ale nie porównujmy firm poważnych do żartownisia Johna G. Przy ich cenie są oczywiście denne, ale jako bibelot czy gadget, albo wyrób artystyczny - dobry deal. Tak jak ktoś napisał niewiele brakowało do DT800Pro.
O Beyerach DT880, krótko - bardzo, bardzo dobre. Egz. ze spotkania miał bardzo kompetentne soprany, idealnie wyważone, środek mistrzowski, a bas imponował impaktem, choć dla mnie do rocka mógłby mieć minimalnie większą objętość. Piętą achillesową słuchanego egz. były arcybrudne i całkowicie rozspłaszczone pady, które wycieły całkiem dobrą fabrycznie stereofonię z tych słuchawek. Pewnie gdy nie ta cecha, przestrzeń by powróciła...wraz z nieco pikantną górą.
Beyery DT1350 - UWAGA TEN MODEL TO JOKE!!!! To ewidentny żart marketingowców firmy Beyerdynamic, pewnie wyobrażając sobie zniesmaczone miny nabywców tego modelu słuchawek, turlają się teraz ze śmiechu po swoich biurach. To jedne z nielicznych na świecie słuchawek rzekomo hi-fi, które nie odtwarzają w ogóle niskich częstotliwości. Dosłownie zero. Podejrzewam, że jest ich nawet mniej niż w innym, osławionym, tym razem japońskim bublu - Sony MDR SA5000. W ogóle podejrzewam, że tego typu słuchawki to są jakieś jaja, taki żart z audiofilów. Powinno się je zaliczać do klasy hi-hi. Reszty nie potrafię ocenić, bo wytrzymałem w nich tylko kilkanaście sekund. Jedno jest pewne, na rocku mogą uszkodzić słuch.
K601 - bardzo miłe, neutralne brzmienie ze znakomitą przestrzenią. Centrum uwagi w środku, bas szczupły, ale nie jazgotliwy środek sprawia, że nie jest on jakoś specjalnie irytujący.
Shure SRH940 - bardzo dobre, wyważone, acz audiofilskie granie - góra mocna, ale da się wytrzymać, środek czysty, z przodu, lepszy niż w SRH 840, bas na podobną modłę, ale jest go znacznie mniej. Może pomogłaby zmiana padów na skórzane z 840-tek. Stereofonia dobra, ale do holografii a la K701 trochę brakuje, nie zapominajmy jednak, że jest to model zamknięty. Jakościowo półka zbliżona do DT880 ze spotkania.
_____________________________________