Arek, a ja lubię takich róznych smętków. Younga, Cohena, Knopflera, Dylna.
A później jakies łupucupu.
O - przypomnieliście Genesis - pomimo usilnych starań nie trawię. Collinsa tylko jako perkusistę, dopóki nie otwiera paszczy. Gabriela solo, jak najbardziej.