Ponieważ to wątek o gustach więc będzie o gustach klasycznych.
Jestem po "bramach" Pendereckiego, 3 symfoniach Mehlera (9, 1 i 5), sporej ilości kompozycji Czajkowskiego.
"Bramy" mają w sobie coś. Wprawdzie profanowałem je w pracy na przenośnym sprzęcie ale z pewnością jeszcze do nich wrócę. Sporo później.
Dziewiąta Mehlera odpada.... nie mój gust, zbyt wymieszane klimaty i zmieniające się emocje. Ja jestem bardziej zrównoważony. Pierwsza bardzo fajna ale dobijał mnie patos z niej płynący. Za to piąta... i jej cześć czwarta... hmm... to było to. Piękne, melodyjne, kołyszące... Szkoda, że pozostały Mehler jest taki "nerwowy".
Za to Czajkowski to był strzał w dziesiątkę. Dzięki za podpowiedź! Zdecydowana większość utworów i balety bardzo mi się podobała. Melodyjność i harmonia. Wspaniałe.
Po tym ledwo wstępie do klasyki wiem czego szukać. Szukam kompozycji i kompozytorów którzy w utworach wplatają ładną melodię, która to w zmieniających się aranżacjach i tonacjach wraca jako motyw przewodni. Zdecydowanie nie lubię być zaskakiwany gwałtowną zmianą klimatu jak to robi Mehler w "dziewiątej", wolę jak klimat jest budowany muzyką i melodią, jest uzasadniony kompozycją, "sam" się zmienia jako nieuchronna konsekwencja rozwijającego się utworu.
Przede mną druga i czwarta Mehlera, 3 symfonie Czajkowskiego (4, 5, 6), trochę Dvoraka, Brahmsa, Schumana i Beethovena. Jak nie wymięknę to wrócę po kolejne typy.
P.S. Odkryłem niesamowity efekt. Gdy po kawałkach które wybitnie nie pasują do gustu posłucha się taki co pasuje ma się uczucie - niezwykle przyjemne - wyciągnięcia nogi z niewygodnego buta po całodniowym marszu. Czyli chcę posłuchać Czajkowskiego. Najpierw puszczam 9-tą Mehlera, słucham ile wytrzymam i myk... Czajkowski co brzmi teraz jak Czajkowski^2 ;)
--
Pzdr
Tomek.