Guma do żucia, z możliwością robienia balonów.
http://www.rp.pl/artykul/645207_Totalitaryzm-wojny-i-popkultury.htmlDorzucę do tego Boba Geldofa i te miernoty z U2 to będzie już komplet cierpiętników, walczących o wolność i demokracje.
Przy okazji. Wspominałem w tym wątku o tym, że oglądałem u siebie koncert "Gilmóra" w HD.
Duży ekran, niezły dźwięk 5.1, świetna jakość obrazu (nie żebym się chwalił), wspaniała choreografia ..struty...pierduty, cuda .... niewidy.
Pierwsza osoba z którą oglądałem ten koncert ulotniła się z pokoju po 20 minutach. Następna wytrzymała kilkanaście minut dłużej a jedna osoba zwyczajnie zasnęła. Serio. Ja wytrzymałem chyba przeszło godzinę, licząc na to, że coś zacznie się dziać. Bezskutecznie.
Z innych bluźnierstw. Bardzo ogólnikowo bo nie uczę się na pamięć nazw kompozycji, których słucham.
Mam taką a nie inną wrażliwość muzyczną i proszę wziąć to pod uwagę. :-)
Nie mogę przebrnąć Bethovena. Jedno wykonanie, drugie wykonania....n-te wykonania.I symfonia, V symfonia , X symfonia ;-) Klops. Blokada. Facet dla mnie marudzi. Nie rozumiem.
Chopin - chyba nie dojrzałem do tej muzyki. Nie mogę wytrzymać dłużej niż 10 minut.
Handel - nie nudzi. Całkiem fajne. Mesjasza słucham często, plus kilku innych "kawałków" i nie nudzi.
Bach - Mam wrażenie surowości. Gdyby facet komponował dzisiaj to chyba coś w rodzaju heavy metal. Ogólnie OK.
Wojciech Kilar - lubię i to nie tylko za Draculę. Sporo czerpie z muzyki ludowej (np. Kościelec) ale robi to w sposób dla siebie charakterystyczny a dla mnie ciekawy.
Penderecki - Hmm.....Penderecki, Penderecki ma na świecie dobre recki ale ........ Roger Waters "muzyki współczesnej".
Zmuszam się i zmuszam i kończę po maks 10 minutach.
Vivaldi - fajnie się tego czasami słucha. Jak disco polo na weselu. Może służyć jako tło podczas przeglądania netu.
Dvorak - już pisałem. Podoba mi się. Jego muzyka kojarzy mi się z obrazem namalowanym za pomocą akwarel.
Carl Orf - wszyscy znają diaboliczny początek - O ! Fortuna ! ale ten facet ma do powiedzenia trochę więcej. Sugeruję przesłuchać całą Carminę a nie tylko "filmowy" początek.
Jeżeli chodzi oswajanie się z klasyką to ....mission in progress
P.S. Uprasza się o nierzucanie kamieniami w autora tego wpisu. :)