>> clo2
Właściwie się zgadzam. Sam od lat mam takie refleksje, że nic nowego już w tej dziedzinie się nie da wymyślić, od lat nic mnie nie poruszyło jakoś szczególnie.
Z jednym tylko nie potrafię się zgodzić - z utożsamianiem słuchania metalu z młodym wiekiem i brakiem dojrzałości. Taki pogląd pokutuje zresztą na szczęście tylko w niektórych środowiskach, które uważają siebie za coś lepszego. Ja od razu mówię, że nie piszę w obronie siebie i swojego gustu, bo słucham tak różnych gatunków, że metal jest właściwie tylko marginesem, obok wielu innych. Niemniej jednak to, że postawiłem sobie na półce płyty różnych metalowych zespołów i słucham ich stosunkowo często, nie jest w moich oczach dowodem na brak muzycznej dojrzałości.
Po pierwsze, nie utożsamiałem się nigdy z lajkrami, tapirami i cholera wie czym jeszcze. Nie kręciły mnie nigdy teksty o smokach i metalowych wojownikach, dlatego np. nie słucham Manowar czy rzadko słucham Judas Priest.
Po drugie, słuchanie metalu dziś, jest dla mnie trochę jak czytanie encyklopedii, książki historycznej czy coś takiego. Fascynuje mnie to, w jaki sposób kiedyś widziano muzykę, w jaki sposób ją rewolucjonizowano. To, że teraz to jest przeterminowane nie ma znaczenia Kiedy słucham płyty z lat 70-tych, to wracam do tych lat, staram się myśleć ich kategoriami i tak to rozumieć. Niezwykle interesujące jest dla mnie to, w jaki sposób ludzie musieli reagować na wokalne odjazdy Planta, jakim szokiem musiała być satanistyczna otoczka Black Sabbath. Jestem w pewnym sensie "historykiem rocka", który uwielbia analizować co kiedy się pojawiło i jaki miało wpływ na innych w późniejszym okresie. Jest to wspaniała zabawa.
A po trzecie, kwestia muzyki w tym stylu tworzonej współcześnie. Cóż, nie oczekuję wielkich dzieł. Raczej z uznaniem obserwuję, jak niektórzy potrafią w interesujący sposób poskładać znane już klocki, tak że tworzą coś ciekawego do posłuchania. Np. zespół Iron Maiden, traktowany przeze mnie od dłuższego czasu z przymrużeniem oka, nagrał w ostatnich latach dwie naprawdę interesujące płyty - Brave New World i A Matter Of Life And Death. Nie ma na nich nic nowego dla gatunku, absolutnie. Ale są fajnie pomyślane, sprawnie zagrane, są czymś nowym dla samego zespołu, bo brak typowego patataj z lat 80-tych, bo widać że zespół bardzo fajnie bawi się własną muzyką i konwencją, w której się obracają. I lubię sobie tego posłuchać, chociaż nie jest to główna pozycja do zachwycania się i jak już mówiłem traktuję to jako lekką rozrywkę, a nie wiekopomne dzieła.