>> ZAGRA, 2011-01-14 21:33:12
Ja się staram nie wartościować, tylko opisywać. Jeśli już, to mówię co mi się bardziej podoba.
Generalnie nie jestem jakimś koneserem słuchawek, nie ma dziesięciu wykwintnych par w domu. Cieszę się, że mam te dwie pary i że one grają zupełnie inaczej, a każda na swój sposób.
Tak jak powiedziałem, jak słucham skromnego, najlepiej akustycznego składu, to Philipsy zabijają swoją naturalnością i deklasują CAL!. Faktycznie to słuchawki dla melomana, tam można docenić każde najmniejsze wybrzmienie, świetnie oddają naturalny pogłos pomieszczenia w którym nagrywano, świetnie zachowują np. barwy talerzy, usłyszałem dzięki nim trochę nowych szczegółów w znanych mi już nagraniach. CAL! w porównaniu do nich grają efekciarsko, słodko i z takim efektem studni. To jest bardzo efektowne, ale maskuje prawdziwy obraz dźwiękowy.
Za to w bardziej złożonej muzyce już zdecydowanie wolę CAL!. Taki np. metal ma swój ciężar, brzmi mięsiście, z wykopem, jest odpowiedni dół, jest znakomita przestrzeń, wszystko się ładnie rozkłada niemal w 360 stopniach. Tak jak słuchając skromnych aranżacji na Philipsach mam wrażenie, że zespół gra przede mną w moim pokoju, tak słuchając metalu na CAL! mam wrażenie, że stoję z zespołem na scenie, jestem w centrum wydarzeń.
Ja nie jestem jakimś audiofilem, nie słucham w kategoriach bezwzględnych, dźwięk dla dźwięku. Słucham muzyki i chcę żeby mi się podobała. Na obu mi się podoba, tylko na każdych inna.
Jednak co ważne - biorąc pod uwagę cenę, nie można żałować ani przez sekundę. Ten dźwięk wart jest wielokrotnie więcej, bez żadnych wątpliwości.