>> Piotr Ryka, 2011-04-08 21:48:56
"Odtwarzacze wszelkiego rodzaju, także te DVD i Niebieskie, różnią się między innymi tym, że niektóre potrafią odczytywać płyty na tyle zniszczone, że inne modele tego nie potrafią. Kiedyś takim liderem odczytu był Pioneer, a outsiderem Panasonic. Nie wiem jak jest teraz.Dobry czytnik, zwany popularnie acz niepoprawnie transportem, posiada możliwości niedostępne zwykłym urządzeniom."Wspaniale, zatem mój (niemal) 22 letni "transport" CD -> trójstrumieniowa głowica Sony KSS-210, (podobno kapryśny) wzmacniacz odczytu CXA1081M + Sony CXD1135Q (DSP) musi być wybitnym czytnikiem, ponieważ (do tej pory nienaprawiany) bez najmniejszych oznak protestu odczytuje tłoczone płyty CD, przed którymi poddają się współczesne odtwarzacze CD/DVD. Nowe odtwarzacze.Doskonałe jakościowo nagrywarki DVD po celowo wprowadzonej programowej ingerencji (szybkość i sposób odczytu) również nie są w stanie odtworzyć/odczytać choć w połowie, tej zwykłej, tłoczonej, a zatem względnie łatwej do odtworzenia płyty CD, która w moim odtwarzaczu nie wykazuje oznak zużycia, wręcz uszkodzenia (uważajcie, komu wypożyczacie płyty ze swojej kolekcji...).Dodam, mój gramofon cyfrowy bez jakichkolwiek "glitchy" odtwarza materiał dźwiękowy nagrany na płytach CDR, również dla prędkości 40x wzwyż.
CDR-y w czasach produkcji mojego dyskofonu laserowego jeszcze nie istniały.Mało? Ten 22 letni CD posiada możliwość wyciągnięcia sygnału S/PDIF wprost z CXD1135Q, choć wspaniale współpracuje z dołożonymi przeze mnie (wyraźnie lepszymi brzmieniowo) przetwornikami D/A, wprost po szynie I2S (japoński EIAJ).
SACD "chyba" wtedy jeszcze nie było...To wreszcie mam audiofilski odtwarzacz, czy nie, bo nie za bardzo poczuwam się do bycia... audiofilem?W ramach obrony mojego (głównego) transportu, nadmienię, że w odtwarzaczu zaobserwowano kilka garści (audiofilskich chyba) kondensatorów Nichicon/Rubicon. W razie jakichkolwiek problemów z ich jakością (wiek transportu), wspomniany wcześniej CXA1081M odmówiłby współpracy, a tak się jeszcze nie stało.Odtwarzacz to nasza poczciwa... Fonica CDF-001, kupiona okazyjnie dobrych kilka lat temu z pobudek czysto sentymentalnych (zakup wcześniej nie planowany). Cuda.Wspaniałe, flagowe odtwarzacze CD/SACD firm Accuphase czy Luxman mają na wyjściach analogowych wzmacniacze operacyjne JRC.
Brzmią wspaniale.Cuda do potęgi.Po co się jeszcze przejmować zamiarami producenta muzycznego, widocznie takie brzmienie... "kaszana" (?) - miało być i basta.Albumy płytowe realizowane metodą Analog-Analog-Digital szumią na potęgę, mimo wszystko brzmią świetnie. Posiadam i takie.Cud cudem cuda pogania.
W temacie "Loudness War" - winowajcą jest... grajek przenośny. Niska cena i łatwość obsługi tylko napędza sprzedaż.Nagranie ma być tak samo słyszalne na kuchennym radyjku z CD, jak i podczas jazdy turlającym się po szynach tramwajem i to w czasie burzy z piorunami, wszystko podczas komunikacyjnego szczytu i przy wymijającym tramwaj pogotowiem na sygnale. Wszystko dla ludzi.
Producenci muzyczni wyszli tylko naprzeciw konsumenckim oczekiwaniom. Cuda? Nie, realia.
Miałem już w tym roku okazję popracować w moim rodzinnym, przydomowym ogrodzie - ot, wiosenne porządki i usprawnienia.Podczas prac, dwukrotnie już miałem okazję przyjrzeć/przysłuchać się wracającemu ze szkoły (z pewnością gimnazjum) chłopakowi.
Nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby nie fakt, że osobnik ten, wnioskując po stylu ubierania się i sposobie zachowania (luźny luzik podparty krokiem w kolanach, fiolet w kratkę, czapka z daszkiem i kapturem ) miłośnik Hip-Hopu, słuchał muzyki. Zapewne z przenośnego grajka. Myk w tym, że chłopak słuchał tej muzyki na czymś, co okazało się być trzymaną dumnie w ręku mini "kolumienką" - głośnik-kostka, 10cm x 10cm.
Trzymał to przed sobą, niemal jak latarkę. Za każdym razem, gdy go widziałem.To jego "umpa-umpa" brzmiało tak samo, gdy był w odległości ~100m ode mnie, jak i 2m przy mnie (tyle, że nieco głośniej), jak i ~100m dalej.
To, czego ludzie chcą, jest w cenie i pojawia się jako gotowy produkt lub półprodukt - czyt. "Loudness War", "dodatek" do muzyki.I po mistycyzmie "Loudness War" nie zostało już nic.
Audiofile mają swój dedykowany, audiofilski (sophisticated) sprzęt, a pozostali - mają to, czego oczekują od sprzętu - gra wszędzie i mieści się w kieszeni spodni, obsługa bez udziwnień.Wartość artystyczna współczesnych produkcji - podobno sprawa gustu...
Subiektywnie pisząc, ludzie mają kiepskie gusta.Dawniej "ludzie" potrzebowali czegoś, co zastąpi niewygodne w użyciu magnetofony kasetowe - pojawił się standard CDA, gorsze lub lepsze odtwarzacze płyt CD - a wśród nich rodzynki pokroju "krajowej" Foniki - "nasza" była w niej obudowa, płytka wyświetlacza, transformator sieciowy i wyjście słuchawkowe - reszta - przygotowany do rebrandingu KIT prod. Mitsumi (mechanika jest jak "ruski czołg" - działa i przestać nie chce).Teraz króluje moda (promowane w mediach ba****wie), wygoda (empetrójki z nastawieniem na ulicę i środki komunikacji miejskiej), do tego... torrenty z muzyką. A wy tu jeszcze wyjeżdżacie z realizacją materiału... Audiofile jako "target" to margines błędu statystycznego.
Chcą mieć coś luksusowego, wybijającego się ponad sprzętową przeciętność (wiele sprzętów audiofilskich jest świetna) ? - trzeba zapłacić (wydawnictwa, winyle).Jeśli do tego powyższe będzie produktem grającym wyjątkowo dobrze, a tak ma często (choć nie zawsze) miejsce - nic, tylko się cieszyć.
Nieprawdaż?;)