>> skoro tak nienawidzisz zjawiska audiofilii, to zastanów się np. czy każdy posiadacz droższego auta jest zwykłym szpanerem i w dodatku kiepskim kierowcą oraz gdzie jest powiedziane, że jazda nie sprawia mu tyle samo frajdy co kierowcy Trabanta ? Ja twierdzę, że więcej bo z jazdy tym samochodem bardzo trudno jest czerpać przyjemność.<<
Wybacz, ale rażący brak logiki Twojego wywodu zmusza mnie do powtórzenia po raz enty:
pomiędzy audiofilią a zamiłowaniem do samochodów, komputerów, jachtów, ekskluzywnych zegarków, etc. istnieje kardynalna różnica polegająca na tym, iż jacht kosztujący 500 000 zł bardzo różni się od łódki za 300 zł, zegarek za 20 000 zł ma kilka tys. ręcznie złożonych platynowych lub wykonanych z równie szlachetnego stopu części i to go odróżnia od elektronicznego zegarka z Chin za 15 zł, Ferrari Enzo jest obiektywnie szybsze i inaczej prowadzi się od Trabanta, itp. itd.
Tymczasem audiofil nabywa przedmioty dla zdrowych ludzi nie przedstawiające żadnej szczególnej wartości, nie legitymujące się jakimikolwiek mierzalnymi obiektywnie cechami, ani materiałowymi, ani technologicznymi wyraźnie odróżniającymi je od sprzętu za wielokrotnie mniejsze pieniądze.
W sprzęcie audiofilskim znajdują się te same komponenty elektroniczne kosztujące zazwyczaj 1/100 lub nawet 1/1000 jego ceny, co w sprzęcie masowym. Jedyną postulowaną przez producenta sprzętu audiofilskiego "różnicą" jest OBIETNICA lepszego brzmienia, której najczęściej nie można udowodnić ani w pomiarach, ani w testach ABX.
Innymi słowy, jest to analogiczna sytuacja do tej, w której ktoś przychodzi do mnie teraz i chce ode mnie odkupić butelkę po piwie Noteckim, które właśnie dopijam za np. 400 zł uzasadniając to twierdzeniem, że krążą opinie, że dzięki niej będzie lepiej słyszał.
Z przyjemnością odsprzedałbym mu tę butelkę, ale prywatnie uznałbym go za idiotę.
Nie ma żadnej różnicy między delikwentem od tej butelki, a kimś, kto na przykład kupuje zwykły miedziany przewód z rozpadającym się trójnikiem, przylutowany do chińskich głośniczków o wartości kilku zł, a wszystko to zamknięte w miernej jakości kubeczkach z niechlujnie polakierowanego mahoniu przytroczonego do bakelitowych kształtek, w które wpuszczono spartańskie, metalowe pręty, które na okrasę obszyto 50 cm2 cienkiej skóry za "jedyne" 5 500 zł.
_____________________________________