Wszyscy tylko Zachód i Zachód (Papa Dance też Zachód, jak nazwa wskazuje) a rdzennie polski wytwór o nazwie Republika z charyzmatycznym liderem Grzegorzem Ciechowskim to pies? Ta grupa była ikoną obciachowego stylu a nawet subkultury tzw. popersów, co których pewien ksiądz-katecheta upierał się że to są paupersi, biedni ludzie. Więcej - muzyka była wprost nieznośna. Przesłuchania kolejnych płyt utwierdzały tylko w przekonaniu że wałkowany jest bez końca jedna i ta sama KROTKA, skamląca fraza, "polegająca" na siłowym bębnieniu wszystkimi dziesięcioma palcami w fortepian w nachalnym szesnastkowym akompaniamencie i niekończących się powtórzeniach. Ktokolwiek komponował te kawałki z pewnością nie miał pojęcia że ludzkość dawno temu wymyśliła kontrapunkt czy wariację. To była robota drwala, bez szans na cień finezji.
To co z tego że teksty nie o bejbi, która ma bi maj lejdi, tugewer forewer, a jakże? Jeszcze gorzej nawet, bo nie wiadomo właściwie o czym ani właściwie po co, np. jakieś spóźnione o kilkadziesiąt lat protest-songi przeciwko próbom na Bikini.
Co gorsza echa i to dudniące tej okropności do niedawna jeszcze uprzykrzały nam życie w repertuarze tym razem już XXI w. ikony kiczu - Justyny Steczkowskiej.