Proszę o nazwisko jednego klasyka bluesowego, jazzowego, rockowego, jakiegokolwiek, który odegrałby coś takiego:
Za gąszczem włosów Pat O\'Brien, jeden z najlepszych gitarzystów bez podziału na gatunki, a na basie Alex Webster, jeden z czołowych basistów. Oni zagrają na "wiośle" wszystko, od Lotu Trzmiela, przez standardy jazzowe, po brutalny death metal. Zresztą udzielają się także w projektach pobocznych, gdzie uprawiają bardziej "cywilizowane" formy muzyczne.
Kwestia konwencji. Ci faceci akurat wymyślili sobie, że wejdą w konwencję horroru. Teksty straszliwie brutalne, prucie flaków, seryjni mordercy, sadyzm itd. No ale właśnie, czy po obejrzeniu w kinie któregoś z kolei thrillera czy horroru posądzacie reżysera o wynaturzenia w codziennym życiu, bycie psychopatą itp? Przecież to dziecinada. Nie inaczej jest z muzyką.
Niektóre style metalowe traktuję jako swoisty wentyl bezpieczeństwa i innym również polecam podobne podejście. Koncerty metalowe dają okazję rozładować _negatywne_ emocje. Uwolnić naturalne, pierwotne instynkty tłamszone na co dzień przez prawo. Pozwalają też pobrać energię, niektórym nawet taką potrzebną do życia, jak widać powyżej na przykładzie 4m ;)
Gustaw, bierzesz Rykę pod rękę na koncert tych ludzi, o taki:
. Możecie nawet stanąć gdzieś z boku. Są tam ludzie ze wszystkich przekrojów wiekowych, od dzieci po dziadków. Zdarzają się też niepełnosprawni na wózkach. Bez obaw, nikt nie zwróci na Was specjalnej uwagi. Natomiast ja gwarantuję, że z takiego koncertu wychodzicie jako kumple ;)