Wstęp
Zacznę może od faktu, iż wzmacniacz WBA posiadam już od pewnego czasu i miałem okazję słuchać go z szerszą gamą słuchawek, a jego dźwięk oraz możliwości są mi znane lepiej więc opis Fury będzie częściowo niekompletny ponieważ nie jestem w stanie przedstwić wszystkich aspektów brzmienia tego urządzenia w innych konfiguracjach. Postaram się jedynie nawiązać do niego w miejscach gdzie będą występowały ewidentne różnice z Grand Twinem, chociaż uważam, że na tym poziomie to mogłoby również ulec zmianie przy innym sprzęcie towarzyszącym. Na przekór przeciwnikom zamiłowania do audio mój opis będzie poetycki, emocjonalny i nastawiony na brzmienie, a nie parametry techniczne, które są dostępne na stronie WBA oraz u twórcy Fury czyli Lancastera. Starałem się go sporządzić na miarę swoich umiejętności jak najbardziej obrazowo aby móc przedstawić osobom nie mającym do tej pory styczności z tymi urządzeniami ogólny zarys ich sygnatury brzmieniowej oraz możliwości do przenoszenia pasjonata audio w magiczny świat muzyki kreowany w słuchawkach w oparciu o własny odsłuch i gust brzmieniowy. Opis w wielu momentach może dotyczyć odczuć subiektywnych tak więc wszelkich pretensji po zakupie sprzętu nie przyjmuję, polecam wypożyczyć przed ostateczną decyzją kupna i sprawdzić we własnym systemie.
Dla ścisłości WBA Grand Twin był słuchany na: Grado SR325i, Grado GS1000i, Beyerdynamic DT880 PRO, custom 2-way, CAL!, Audio Technica ATH-ESW9. Lampy używane wraz z nim to: Telefunken 6080, Siemens E288CC/6H23P-EB. Źródłami były: Beresford TC7520 GFmodv3(via USB), E-MU1212m.
Cube Fury słuchałem w towarzystwie: CAL!(pierwszą wersję*), Grado SR325i(pierwszą wersję*), Grado GS1000i, custom 2-way. Lampy:6C33C, 6H1N-EB. W roli źródła wystąpiło jedynie 1212m.
*Pierwsza wersja Fury, którą miał mój znajomy miała podbite skraje pasma, znacząco brumiła i grała niezwykle słodko i miękko na basie z ostrawą górą i nieco wycofaną średnicą. Aktualna poprawiona wersja, którą mam pod ręką jest o wiele lepsza więc do starej nie będę wracał, poza tym tamtej słuchałem bardzo "przelotnie" i utkwiły mi w pamięci jedynie brum i sos słodko-ostry, może to tylko wina ówczesnej charakterystyki, która była na życzenie kolegi "spłaszczana", może czegoś więcej, w każdym razie zostawiam tą sprawę.
Ogólny zarys cech zewnętrznych
Fury
Sprzęt ów waży około 10kg i zapakowany jest w solidną i dobrze skręconą obudowę wyposażoną w aluminiową gałkę potencjometru, postawioną na regulowanych kolcach antywibracyjnych. Ogólny design uważam za odważny i oryginalny. Minusem jest jednak dość kłopotliwe umieszczenie wejść RCA z boku urządzenia. Reszta wyglądu jest już raczej kwestią dyskusyjną, dla mnie osobiście nie spodobało się rozmieszczenie kolców skrajnych punktach. Jedno gniazdo słuchawkowe TRS 1/4 nie budzące zastrzeżeń znajduje się z przodu po prawej stronie. Z tyłu wyjście głośnikowe zastosowane na prośbę kolegi jedynie w ramach eksperymentu zamiast wyjścia preampu. Włącznik to dość solidny "pstryczek" pozycyjny, znacznie większy i stawiający większy opór przy przełączaniu niż taki standardowy jak z zasilacza komputerowego. Warto również wspomnieć o tym, że Fury to mały piecyk, podczas pracy grzeje się do niezwykle wysokiej temperatury do tego stopnia, że gałka potencjometru zaczyna lekko parzyć. Jeśli chodzi o głośność pracy egzemplarzu, który u mnie stoi nie mogłem się dosłyszeć brumu w GS1000i chyba, że wychyliłem gałkę do poziomu przy, którym muzyka spowodowałaby natychmiastową utratę bądź stępienie słuchu. Powiedziałbym, że tak bez słuchania po samym rozpakowaniu paczki należy się 4+ na dobry początek.
Grand Twin
Ma podobne wymiary do Fury jednak waży zdecydowanie mniej, czasami może jeździć po biurku podczas wyciągania wtyczki. Wzmacniacz ten jest również postawiony na regulowanych aluminiowych kolcach(lepiej rozmieszczonych) i jest dodatkowo wyposażony w ekran LCD informującym o pracy systemu ITPS. Wykonanie w tym wypadku pomijając wygląd pozostawia niestety już wiele do życzenia. W oryginalnej wersji gałki nie są aluminiowe ale przypominają bardziej takie wyciągnięte ze starego piekarnika(wiem, kwestia gustu, jednak przy tej klasie urządzenia one po prostu nie pasują wizualnie). Obudowa jest znacznie delikatniejsza, śrubki nie są dobrze dokręcone i całościowo sprawia wrażenie bardzo delikatnej. Sam design urządzenia bardzo mi się podoba, połączenie klasyki z nowoczesną techniką(chociaż szczerze powiedziawszy to z LCD mógłbym zrezygnować) jednak wykonanie zdecydowanie odbiega swoim poziomem jakościowym od możliwości jakie prezentuje sobą ten sprzęt. Gniazda wejściowe line-in oraz wyjście preampu w tym przypadku umieszczone są z tyłu. Na panelu frontowym mamy do dyspozycji 2 gniazda słuchawkowe TRS 1/4, których i tak nie użyjemy w tym samym momencie z uwagi na spadek mocy urządzenia oraz powiększenie brumu do poziomu utrudniającego odsłuch przy podłączeniu 2 par słuchawek jednocześnie. Gniazda zastosowane domyślnie przez WBA są wadliwe, gdy włożymy wtyczkę słuchawek do samego końca ucieka nam jeden kanał, trzeba słuchać na takiej nie do końca włożonej lub poprosić o zastosowanie innych gniazd. Dużą zaletą jest zastosowany trwały i wygodny włącznik obrotowy, za to należy się duży plus. Wzmacniacz grzeje się znacznie mniej od poprzednika. Brumy w 32-ohmowych Grado są ledwo słyszalne, w GS'ach prawie wcale. W 2-way słychać już je wyraźnie jednak nie wpływają na dyskomfort odsłuchu, są na akceptowalnym poziomie jak dla mnie, miewałem już tranzystory o głośniejszej pracy i też dobrze się słuchało. Poziom pracy GT jest tak samo słyszalny na każdej głośności. Za wykonanie standardowe i jakość wykończenia w tym wypadku 3-.
Brzmienie
Przekręcamy gałkę Power w GT następnie zmieniamy pozycję włącznika Fury na ON i już obydwa wzmacniacze zaczynają powoli budzić się do życia. W GT o gotowości do pracy informuje nas dioda Standby oraz stosowny komunikat na wyświetlaczu, w Fury brak jest takiego wskaźnika, trzeba odczekać chwilę aż lampy osiągną właściwą temperaturę. Obydwa urządzenia pracują w trybie OTL czyli bez transformatora na wyjściu. Wielu uważa, że tak jest dla lampy o wiele lepiej bo brzmienie nie zależy od jakości zastosowanego trafa jednak w tym trybie trudniej jest uzyskać odpowiedni zapas mocy aby poprawnie wysterować co niektóre słuchawki w szczególności niskoohmowe. Zarówno Fury jak i GT to OTL'e z wystarczającym zapasem mocy aby udźwignąć słuchawki pokroju GS1000i. Pierwsze zetknięcie się z dźwiękiem płynącym z tych urządzeń daje wrażenie niezwykle ciepłego i przyjemnego dla ucha przekazu, naturalność połączona z magią, a przy tym niesamowita precyzja bez zacierania istotnych elementów jak w słabszych układach lampowych, które wcześniej słyszałem. Tutaj nie ma mowy o przebarwieniu dźwięku, do tego wszystko wydaje się być na swoim miejscu ale mimo to jest inaczej...lepiej! Początkowe oczarowanie samą lampowością jest niezwykłe, nawet zwiększanie poziomu głośności przebiegało odmiennie. Gdy wychylimy gałkę potencjometru dalej to można odnieść wrażenie, że nie głośność się zwiększa, a muzyka zaczyna nas pochłaniać coraz bardziej i bardziej... A może to nie jest zaleta samych lamp tylko klasy tych urządzeń? Bo poziom zróżnicowania dźwięku czy nawet przeźroczystość samych aplikacji jest zadziwiająca i wiele tak naprawdę zależy od samej realizacji nagrania, a w systemie o ostatecznym brzmieniu decyduje głównie źródło jeśli mówimy o słuchawkach klasy GS1000, z SR325i wystarczające okazywało się E-MU. Gdy materiał jest zrealizowany w sposób pozwalający na złudę realizmu tak właśnie zostanie oddany. Wzmacniacze te nie rzucają nam detalem w twarz lecz grają pełnym i bogatym dźwiękiem, słychać na nich przede wszystkim muzykę w całej jej okazałości, a nie jej składowe techniczne przed całością, stąd pewnie to piękno i magia wyciągnięta z samej muzyki. Najbardziej niesamowite jest to, że w tak pięknym i barwnym przekazie nic się ze sobą nie zlewa i dźwięk potrafi zachować całą swoją potęgę. Fury kreuje obraz muzyczny nieco odmiennie od Grand Twina(ale nie jest to różnica przepastna). Dźwięk jest podany z większego dystansu, nie angażuje słuchacza jak na GT. Za to GT lepiej radzi sobie z postawieniem wszystkiego bardziej bezpośrednio i w zasięgu wzroku, nic nie umknie uwadze słuchającego, a każda ścieżka jest idealnie odseparowana od reszty, każdy instrument daje się zaobserwować w konkretnym miejscu, które zajmuje w przestrzeni. W moim odczuciu Grand Twin wykorzystuje możliwości budowania trójwymiarowej holografii w konkretnych słuchawkach i oddaje jedynie ich możliwości więc sam nie wpływatym samym na prezentację przestrzenną, Fury gra może nie tyle szerzej co z nieco oddalonym pierwszym planem, bardziej romantycznie i relaksująco. Nie wskażę co jest lepsze bo to już kwestia oczekiwań użytkownika, w moim odczuciu Grand Twin daje jednak swoją bezpośredniością większy wgląd w nagranie i jest przy tym bardziej detaliczny, nic nie umknie jego uwadze. Obydwa wzmacniacze nie mają najmniejszego problemu z zachowaniem tak zwanego czarnego tła, można odnieść wrażenie, że pomiędzy ścieżkami znajduje się próżnia. I jeszcze taka luźna uwaga, gdy pomyślę o wyglądzie oraz brzmieniu obu tych wzmacniaczy to przychodzi mi do głowy myśl, że nazwy powinny być zamienione, tzn. Fury powinien się nazywać Grand Twin i vice versa.
Zagłębmy się nieco dalej w brzmienie, często mówi się, że najsłabszym punktem lampy jest bas. Tak więc w tym wypadku z niczym takim się nie spotkamy, Grand Twin basu ma zapas niemały i do tego potrafi sprawować nad nim świetną kontrolę. GS1000i basu na innych wzmacniaczach u mnie nie miały w ogóle więc posłużę się przykładem przemiany jaka nastąpiła w 2-way aby lepiej zobrazować możliwości tego sprzętu. 2-way mają skłonności do grania basem niezwykle gęstym i schodzącym znacznie niżej niż ma to miejsce w Grado. Niestety na playerkach przenośnych, czy przeciętnych wzmacniaczach ten bas miał skłonności do zaokrąglania i uogólniania, łatwo tracił kontrolę i podbarwiał lekko przekaz. W sumie taką ilość basu jak w customach Themadcuba trudno jest utrzymać w ryzach. Na Grand Twinie to pasmo w 2-way staje się niezwykłe. Potężne uderzenie, piekielna szybkość i zejście do samego końca pozostawiają bas GS'ów nieco w tyle chociaż GS'y potrafią odegrać to pasmo z większą naturalnością i jakby poprawniej akustycznie(np. stopa perkusyjna w Grado jest bardziej zróżnicowana w zależności od nagrania i posiada swój specyficzny charakter głuchego tąpnięcia). Na pewno 2-way plus Grand Twin może stanowić niepokonany zestaw do muzyki elektronicznej, natomiast z Grado będzie bliżej do bezkompromisowego hi endu. Bas Fury potrafi równie dobrze rozruszać oporną do współpracy membranę GS'ów jednak jest to wzmacniacz cieplejszy i z Grado może się podobać mniej lub też bardziej w zależności od oczekiwań. Niskie rejestry nie są tak punktowe i szybkie jak na GT, coś dla fanów dłuższych, gęstych wybrzmień.
Idąc dalej, średnica w Grand Twinie jest bardziej wyeksponowana, wokale wyrzucane są przed twarz słuchającego i zdradzają niezwykłą ilość szczegółów, czasami można odnieść wrażenie obcowania z wykonawcą, jednak nie jest bezpośrednia do bólu tylko ulokowana powiedziałbym optymalnie. Instrumenty wybrzmiewają z pełnym bogactwem barw i niezwykłą naturalnością, a ich obrys w przestrzeni jest bardzo wyraźny i precyzyjny. Saksofon czy gitara elektryczna potrafi poruszyć słuchacza żywiołowością pochłaniając całą uwagę i dosłownie wciągając w nagranie. Wspaniale i efektownie brzmią instrumentu perkusyjne, o stopie już wspominałem wcześniej, werble zachowują swój naturalny charakter dynamicznego udeżenia, a talerze nareszcie są kompletne, a nie spłaszcone i wtopione gdzieś w inną ścieżkę. Fury średnicę ma bardziej upchniętą w tło i jakby lekko docieploną w stosunku do konkurenta. O górze trudno mi się wypowiadać ponieważ w tym miejscu zaczynają się wdawać ograniczenia mojego źródła przez co w zależności od słuchawek różnie z nią bywa. Wiem tylko, że w połączeniu z Beresfordem i GS1000i Grand Twin oczarował mnie tym pasmem w zupełnie nowym wydaniu, niezwykle ostro, przenikliwie i dobitnie, tak mógłbym skrótowo określić to co otrzymałem. Na E-MU jest lekki umowny kocyk i lekko odmienny charakter tego pasma więc wolę na tym zakończyć opis i nie nawiązywać do produktu Cube w tym miejscu.
Podsumowanie
Aby tą recenzję uczynić w 100% kompletną należałoby przesłuchać te wzmacniacze z bardzo szeroką gamą źródeł wysokiej klasy oraz całą paletą słuchawek najlepiej o różnych opornościach. Swój opis sporządziłem w oparciu o sprzęt towarzyszący do jakiego miałem dostęp i mam nadzieję, że da on przynajmniej ogólny zarys tego co prezentują sobą te wzmacniacze dla osób zastanawiających się aktualnie co wybrać. Fury jest na pewno wzmacniaczem cieplejszym, lekko rozmarzonym, mniej angażuje słuchacza w nagranie, uwadze jednak mogą niekiedy umknąć drobne detale. Grand Twin natomiast gra na pewno bardziej technicznie, bezpośrednio i szczegółowo, z twardym basem i większą precyzją. Na pewno nie są to pierwsze lepsze lampki, zostawiają daleko w tyle moje dawne budżetowe tranzystorki prezentując przekaz o niezwykłym bogactwie barw, czyniąc przy tym dźwięk niezwykle naturalnym i przyjemnym dla ucha nie tracąc na dynamice i potędze. Niekiedy da się odnieść wrażenie, że muzyka dosłownie ożywa, a emocje płynące z nagrań są jeszcze lepiej zaakcentowane, aż trudno się oderwać od słuchania. Dobrą płytę można przeżywać będąc w pełni pochłoniętym przez dźwięk płynący ze słuchawek.
W oparciu zarówno o jeden jak i drugi wzmacniacz można zbudować bardzo interesujący system, a indywidualne cechy, o których pisałem można dostosowywać do swoich upodobań doborem lamp, źródeł czy ostatecznie samych słuchawek. Mogłoby się nawet okazać, że optymalnie zestrojone systemy na tych wzmacniaczach okazałyby się niemalże identyczne, a równie dobrze można pójść w dwa zupełnie odległe od siebie światy. Mogę śmiało powiedzieć, że w momencie zakupu, któregoś z tych wzmacniaczy można dopiero zacząć całą zabawę lub też skończyć jeśli dla kogoś bedzie to stanowiło brakujące ogniwo ;)