>> Vinyloid, 2010-06-14 11:03:10
@ majkel
Ta złuda to moim zdaniem przede wszystkim moc. Na koncercie muzyki elektronicznej...
Czy muzyka elektroniczna może w JAKICHKOLWIEK warunkach sprzętowych i lokalowych zagrać naturalnie? A z tą mocą to też kulą w płot. To jest warunek konieczny, ale nie wystarczający. Słuchałem koncertu nagłaśnianego wielkimi piecami Randalla i było beznadziejnie - płasko, bezbarwnie, bez dynamiki tylko głośno jak cholera, stopa spóźniona o ułamek sekundy, bo jak taka wielka membrana głośnika ma nadążyć za instrumentem? Innym razem słuchałem małej sceny, walory akustyczne o niebo lepsze - barwa, szybkość, rytm, wszystko brzmiało jak powinno, organy bogate w harmoniczne, gitara elektryczna również, perka nawalała po klacie w tempie. Jeszcze innym razem posłuchałem sobie popisów solowych gitarzysty, stałem blisko piecyka. To jest dźwięk elektryczny, który od biedy mógłbym nazwać wzorcem naturalnego brzmienia... gitary elektrycznej. Niemniej, poza wokalami i instrumentami mechanicznymi, których można posłuchać bez udziału prądu, nic dla mnie nie jest i nie będzie wzorcem naturalności i źródłem ewentualnej złudy natury.