Myślę, że nadeszła ta wiekopomna chwila, w której spłyną me złote myśli nieuczesane na temat Niemieckich Dyrygentów poprzez klawiaturę na łono internetu.
Dyrygentów przyszło dwóch, jeden oceniając z boku - zamknięty w sobie, drugi bardziej otwarty, ale czy taki w swej otwartości szczery i prawdomówny? Spróbuję to zebrać.
Sylwetka, czyli budowa.
GMP 435 S - lekkie, pady pokryte bardzo gładkim zamszem, chociaż może na wyrost tak nazywam to tworzywo. W ogóle cała konstrukcja to tworzywa sztuczne różnej maści. Pałąk składa się ze sztywnej części i drugiej, przy okazji określającej wyregulowanie pałąka, takiej ze sztucznej skóry powiedzmy. Zakres regulacji na moją głowę jest lekko niewystarczający, gdyż tam, gdzie bym najchętniej umieścił pałąk na głowie, robi się on już lekko za krótki, a znowu przesunięcie go gdzie indziej powoduje, że przetworniki nie chcą przylegać a to od spodu, a to znowu z któregoś boku. W każdym razie jakoś tam sobie poradziłem, na granicy spadnięcia pałąka za moją głowę.
W obudowie przetwornika jest sporo miejsca na ucho, i słuchawki stają się dla mnie wokółuszne. Dzieje się tak dlatego, że pady są wąskie na średnicy, a raczej głębokie. No i ten nieznaczny nacisk pałąka nie spłaszcza ich wcale a wcale.
Kabel jest prosty i ma jakieś ponad dwa metry - nie mierzyłem. Jest też u góry zwinięty na około dziesięć zwojów. A po co to? Myślałem, myślałem, i wymyśliłem. Otóż jest to całkiem cwany patent na zabezpieczenie słuchawek przed wyrwaniem kabla. Otóż długie proste kable lubią się snuć po podłodze, a słuchającemu, czyli mnie, zdarzało się nań nadepnąć i potem dzięki zapasowi regulacji na pałąku słuchawkom nic się nie działo. Ale mogłoby się stać. No a jak jest nieco sprężynki na kablu, to się ona naciągnie, i po krzyku.
GMP 8.35 D - Wszystko tak samo, bo to znowu German Maestro, ale też wszystko inaczej, bo: przetworniki są zamknięte, ucisk pałąka znaczny - tym razem pojedynczego z regulacją jego długości, pady z czarnego weluru i raczej mało miejsca na ucho. Słuchawki dla mnie nauszne, opierające się o ucho także gąbką odgradzającą przetwornik. Wygląd i materiały użyte stawiają na walory użytkowe i trwałość - takie wrażenie robi na mnie ten plastik. Kabel tym razem jest cały skręcony, a jack ten sam - kątowy, z nakręcanym adapterem na 1/4". Te nakręcane podobają mi się jako pomysł najbardziej - zdarzają się w modelach Beyerdynamic i Sony. Sennheiser HD25-1 też chyba taki miał. Wracając do GMP 8.35 D - cisną czaszkę dość konkretnie, przynajmniej moją, ale zakres regulacji pałąka jest wystarczający i stabilne położenie słuchawek na głowie jak najbardziej stabilne.
No to dyrygujcie, a raczej - grajcie!
GMP 435 S - pierwsze skojarzenie: dźwięk bibułkowy. Jest też trochę tektury. No ale zostawmy te skojarzenia i przejdźmy do konkretów.
Słuchawki grają szeroką sceną, nieznacznie oddaloną od słuchacza, bez większego rozciągnięcia w pionie i nie zajmujące się lokalizacją w tej osi w ogóle. Wiele słuchawek tak ma, więc nie ma się co czepiać.
Bas - najniższego nie ma. Jest nieco wyokrąglony, trochę dudniący, taki delikatnie tekturowy, niespecjalnie zróżnicowany. Ogólnie gładki, z delikatną, przyjemną fakturą, ale ze słabym uderzeniem i pogłosem wchodzącym na najniższy rejestr średnicy. W ogóle to lekkie echo nasunęło mi skojarzenie z ATH-W5000, ale to nie ta kategoria grania i wyrafinowania samego efektu. W5000 dla ubogich? Nie, bo za duża różnica ogólna jednak i cena też nie dla najbiedniejszych tych German Maestro.
Średnica. Jasna i stłumiona jednocześnie. Średnie tony są podawane w miarę równo w paśmie, ale w dosyć jasno określony sposób - dźwięki skupione, z taką stłumioną otoczką, przez to nieagresywne, a gdyby nie to przytłumienie, to bym napisał, że piskliwe, ale takie nie są. Saksofon tenorowy brzmi tak, jakby go ktoś poduszką zasłonił przy wylocie.
Wysokie tony są bezpiecznie gładkie, bez wdawania się w misterne zawiłości artykulacji i faktury. kontynuują gładkość i barwę średnicy. Nie ma odczucia niedosytu, ale też nic nie przyciąga uwagi w tym zakresie, pozytywnie bądź negatywnie. Soprany pojawiają się gdy trzeba i spełniają swoją rolę w utworze.
GMP 435 S zachowują swój charakter przy podłączeniu do wzmacniacza słuchawkowego w odniesieniu do odsłuchu ze źródła przenośnego. Są efektywne - wyraźnie bardziej niż Sennheiser HD438, i dotyczy to obydwu modeli German Maestro. Granie GMP 435 S jest dość specyficzne i pewnie można modelować aspekty ich grania, ale nie widzę możliwości wywrócenia filozofii ich dźwięku. Studzienny pogłos i nieco bibułkowa (pozytywnie) faktura dźwięku. Niezbyt rozciągnięte skraje pasma, dźwięk mogący zmęczyć tylko nieco monotonnym pogłosem, bo ani nie zakłuje, ani nie będzie buczeć jak tanie kolumny głośnikowe.
Przejdźmy do zamkniętych monitorów GMP 8.35 D. Zanim zapoznałem się z cenami obydwu modeli German Maestro, ubzdurałem sobie, i chyba trafnie, że będę je odnosił do Sennheiserów HD438, bo HD565, HD650 albo AKG K 701 jawiły mi się każdorazowo jako wyższa liga. No więc, jak te GM wypadają względem HD438? Ano wychodzi profesjonalizm i doświadczenie Sennheisera. Firma z tak długą i bogatą w modele historią w branży, potrafi przygotować taką zupę na gwoździu jak HD438 i smakuje to całkiem całkiem, przypraw podstawowych nie brakuje, nikt nie przesolił, a że wykwintne zioła nie wzbogacają aromatu... cóż, to dobry fast food i tyle. Ale naprawdę dobry. ;)
GMP 8.35 D podobnie jak model otwarty, są efektywniejsze od HD438. Ich efektywność niemalże chce z nich wyskoczyć. Już sam impakt basu z iRivera E10 zaskakuje. Nie jest to siła Schwarzeneggera podawana z prędkością Bruce\'a Lee, ale robi wrażenie, bo jest nieźle kontrolowany, ma wystarczające rozciągnięcie, zupełnie zadowalającą fakturę i jego aura wydaje się w miarę neutralna - ani suche dudnienie, ani wyjący pogłos, ani skapcaniały plusz. Ze wzmacniacza słuchawkowego robi się tylko lepiej, bo tę narowistość słuchawek spowija dodatkowa gładkość i eufonia w przejściach tonalnych. Ze źródła przenośnego dźwięki wyskakują na słuchacza i są przy tym lekko suche, jakby trochę wykrzyczane, a ze wzmacniacza - wychodzi to jak energiczna spontaniczność biorąca zamierzoną górę nad finezją i dystansem. Podoba mi się, nie powiem.
Średnica - no jest nierówno oddana. "Fat Judy" Johna Pattona to pokazuje, gdy część klawiszy organów gra głośno, dźwięcznie i otwarcie, a część tak, jakby jakiś facet zasłonił swoją sylwetką głośnik. Z mp3 playera mamy to takie poszatkowane, raz głośne raz ciche dźwięki, ze wzmacniacza - tak jakby się te dołki i wyskoki w paśmie przenoszenia wyokrągliły, ale są nadal. Dęciaki grają bardziej otwarcie niż w 435 S, a wracając do zupy na gwoździu - HD438 jadą po klawiaturze organów równo, albo to klawiatura równomiernie pobudza ich przetwornik bez ewidentnego uzależnienia od wysokości tonu - w zakresie średnicy oczywiście. Wokaliza, np. Ayo, też mi brzmi bardziej otwarcie i holograficznie na 8.35 D.
Tony wysokie - no tutaj bez dobrej kontroli ze strony wzmacniacza może czasem coś zasybilować lu zaszeleścić. Słuchawki starają się być dosadne i dynamiczne, więc sopran nie jest stłumiony, a że nie jest też rysowany cienką kreską, to brak kontroli tego zakresu, bądź kultury w jego odtwarzaniu, zaowocuje przycięciem uszu. No ale da się tak zrobić, żeby nie cięło, nawet na półprzewodnikach. Ot, dobry i równo grający wzmacniacz powinien wystarczyć. Kiedy taki jest, to cała tonacja, zróżnicowanie barw, rozpiętość pasma i przestrzeń - nie budzą żadnych zastrzeżeń. Jest dobrze. Co do przestrzeni - daje się wyczuć lokalizacja w pionie, co wyżej, a co niżej, a holografia instrumentów grających z boku taka, że się nie czuje, że to słuchawki zamknięte. Jeśli ktoś zna HD438, to te GMP 8.35 D są bardziej nasycone w barwach, grają bardziej ofensywnie, wypchniętymi na twarz dźwiękami, przez co nawet płyta Seala "Soul" brzmi "standardowo", a nie tak jak ją znam - z odległości, jakby Seal śpiewał w pustej sali koncertowej, a orkiestra była w jeszcze dalszej perspektywie. HD438 podchodzą na spokojnie, z nieco większym dystansem, na pewno nie mają takiej mocy i zdolności oddawania dużych głośności jak GM. Pasmo mają równiejsze i zalatują Sennheiserami. Czymś takim, co ja słyszę w HD600, albo w HD565. Nie chcę tu pisać, że GM to liga HD438, bo HD438 dźwiękiem mierzą wyżej niż kosztują. GMP 8.35 D kosztują na Amazonie 250$, czyli jak AKG K 701. To samo u nas - 890zł kontra 900zł za AKG jakby dobrze poszukać. Biorę AKG bez chwili namysłu, albo DT880 Pro. DT990 Pro są jeszcze tańsze, ale ich dźwięk już mało pamiętam w szczegółach. Może akurat pozytywna dosadność GMP 8.35 D by przeważyła? Nie wiem.
Podziękowania dla Asmagusa za zorganizowanie całego zamieszania ze słuchawkami German Maestro.