Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
13-03-2016, 12:10
Max

Ja bym sie az tak nie produkowal w swych odpowiedziach do Dodka, on i tak nie czyta Twoich argumentow tylko patrzy pobieznie jakich kompozytorow wyliczasz, jak go draznia nazwiska (a to jest decydujace) to wali jakis chamski tekst (jego kultura wyzsza daje swoj upust) aby odreagowac frustracje i tak to sie z grubsza toczy. Ty swoje, a on swoje ;'))

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
13-03-2016, 13:32
Potrzeba sluchania (kazdej) muzyki, wynika wylacznie z przeslanek hedonistycznych i tak tez jest u Ciebie (nawet jesli sobie z tego nie zdajesz jeszcze sprawy),  no chyba, ze sluchanie tworczosci takiej Olgi Neuwirth to dla Ciebie czysta meka jest...

Ja bym się jednak nie zgodził.
Gdyby tak było, że sztuka wysoka niesie wyłącznie przesłanie hedonistyczne, to z taką sztuką trudno by mi było się identyfikować. Muzyka powinna wzbudzać wiele skrajnych emocji, winna prowokować i zaskakiwać, ale również odzwierciedlać uroki życia - eksponując piękno.
Mnie osobiście chodzi raczej o "przyjemność" wynikającą z odczytywania, identyfikowania się, pozytywnej interakcji ze sztuką.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
13-03-2016, 13:35
Ja bym sie az tak nie produkowal w swych odpowiedziach do Dodka, on i tak nie czyta Twoich argumentow tylko patrzy pobieznie jakich kompozytorow wyliczasz, jak go draznia nazwiska (a to jest decydujace) to wali jakis chamski tekst (jego kultura wyzsza daje swoj upust) aby odreagowac frustracje i tak to sie z grubsza toczy. Ty swoje, a on swoje ;'))

Ja lubię rozmawiać o muzyce, a wybór interlokutorów w wątku mam zaiste więcej niż skromny, przyznasz chyba ?
;-))

pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
13-03-2016, 14:32
Ja bym się jednak nie zgodził.
Gdyby tak było, że sztuka wysoka niesie wyłącznie przesłanie hedonistyczne, to z taką sztuką trudno by mi było się identyfikować. Muzyka powinna wzbudzać wiele skrajnych emocji, winna prowokować i zaskakiwać, ale również odzwierciedlać uroki życia - eksponując piękno.
Mnie osobiście chodzi raczej o "przyjemność" wynikającą z odczytywania, identyfikowania się, pozytywnej interakcji ze sztuką.

Tu nie chodzi o to (odnoszac sie do meritum ostatnej dyskusji) czy sztuka wysoka niesie jakiekolwiek przeslanie, tak samo jak istnienie wody nie oznacza wcale, ze zostala stworzona (idac tropem kreacjonizmu) po to aby niesc hedonistyczne przeslania, przykladowo, aby dany czlowiek mogl ugasic swoje pragnienie i tym samym doznac ukojenia, uczucia przyjemnosci, oswiecenia, itp. to samo mamy z muzyka ;')

I teraz tak, hedonizm, jako twor psychologiczny, bazuje przeciez na dazeniu do uzyskania wlasnego szczescia, a stan szczesliwego spelnienia, zaspokojenia, mozna zaznac poprzez roznorodne emocje, nawet te skrajne, grunt, ze Ty masz na takowe zapotrzebowanie i je pokrywasz odpowiednim doborem/wyborem muzycznym. Tutaj nie ma zadnych cudow, jestes przeciez egoista muzycznym, sluchasz wylacznie dla siebie (aby "odczytywac, identyfikowac sie, miec pozytywne interakcje"), a nie dla innych i w konsekwencji, aby miec z tego hedonistyczna satysfakcje ;'))


ps. naturalnie, mozna argumentowac, ze jeden kompozytor tworzyl z zamierzeniem aby jego muzyka dawala wylacznie frajde, a drugi mial daleko w dupie ludzkiego odbiorce, kiedy pracowal nad swoimi psalmami, bo myslal tutaj albo o kasie, albo o samym stworcy, ale to i tak nie ma zadnego znaczenia kiedy rozwazamy pytanie, po co my sami chcemy sluchac tej muzyki.


« Ostatnia zmiana: 13-03-2016, 14:39 wysłana przez pastwa »

pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
13-03-2016, 14:51
I jeszcze maly dodatek, aby wykazac Ci, ze docelowosc danej muzyki nie ma wiekszego znaczenia, najlepiej obrazuje sam Dodekafonix. Wiekszosc kompozycji ktorymi sie zachwyca, w swym zalozeniu, nie powstaly po to aby ich pozniej sluchac, badz interpretowac, a mimo to, taki Dodek sie uparl i to robi, odtwarza te muzyke i jej slucha ;'))

Powstaje wiec pytanie, dlaczego nie uszanowal podejscia tworcy ? Odpowiedz jest prosta i ta sama, czyni tak bo to jego pierwotna, prymitywna potrzeba jest, jak u wiekszosci z nas tutaj, tylko odczucia mamy pozniej rozne (bo indywidualne) ;'))

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
13-03-2016, 15:39
I teraz tak, hedonizm, jako twor psychologiczny, bazuje przeciez na dazeniu do uzyskania wlasnego szczescia, a stan szczesliwego spelnienia, zaspokojenia, mozna zaznac poprzez roznorodne emocje, nawet te skrajne, grunt, ze Ty masz na takowe zapotrzebowanie i je pokrywasz odpowiednim doborem/wyborem muzycznym. Tutaj nie ma zadnych cudow, jestes przeciez egoista muzycznym, sluchasz wylacznie dla siebie (aby "odczytywac, identyfikowac sie, miec pozytywne interakcje"), a nie dla innych i w konsekwencji, aby miec z tego hedonistyczna satysfakcje ;'))

To jest spójna konstrukcja logiczna.
Pełna zgoda.

Skosztowałem właśnie Karolowych "Kurpiowskich", potem ostatniego fragmentu z poematów Kasprowicza, a teraz gra mi "Pentezilea", (potem Hafiz, Muezin szalony i Słopiewnie). I jeśli ekstaza to najwyższa forma przyjemności to właśnie jej doświadczam :),

Jeśli ktoś lubuje się w wyszukanej wokalistyce, nie może pominąć Pieśni Szymanowskiego (bezludna wyspa ! :))
Mam chyba wszystko co wyszło na płytach, ale chyba najbardziej cenię wersje z orkiestrą (większość w opracowaniu Fitelberga - właśnie patrzę na jego podobiznę wiszącą na ścianie z własnoręczną dedykacją i podpisem :))

(NOSPR/Polskie Radio)

pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
13-03-2016, 16:27
Mam wydanie tych piesni z Naxosu jak ponizej, nie moge znalezc informacje kto konkretnie wystepuje na Twoim.

A skoro juz mowa o wokalizie, to zaraz puszcze sobie folkowe piesni Berio, moze nie jest to wybitnie wyszukana muza, ale trafia w moj niedzielny nastroj idealnie (zwlaszcza cudowny glos Luisy Castellani);')

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
13-03-2016, 16:52
Kryger/Sobotka/NOSPR/Chmura/Kord
Wygląda na to, że jest niedostępna.

I jeszcze na koniec polskiego weekendu muzycznego:
Świetne koncerty Krzysztofa Meyera, do których dojrzewałem stopniowo, ale dziś bardzo lubię.
Wiolonczelowy, skrzypcowy i klarnetowy.
Pana Krzysztofa widuję w NOSPR.

http://www.dux.pl/wyszukiwanie_pelne/wyniki/podglad/?pid=284

Tylko DUX wydał aż 10 płytek z muzyką Meyera

dodekafonix

  • 51 / 3448
  • Użytkownik
15-03-2016, 14:25
  No więc w związku z tym, że wpisy moich adwersarzy (a w zasadzie Maxa, bo androny Pastwy, będące owocem poddanego destrukcji przez popkulturowy nihilizm, umysłu zainfekowanego  pseudointelektualnym dyletanctwem, nie nadają się na jakikolwiek komentarz)  zawierają masę nieporozumień, czuję się w obowiązku wyjaśnić pewne podstawowe zagadnienia, co niestety wiąże się z sięgnięciem do filozofii i teorii kultury, gdyż uratuje nas to przed wpadnięciem w pułapkę  zdroworozsądkowej myśli naiwnej i wpłynięciem na mielizny mętnej i fałszywej  oczywistości, na co jako antropolog kultury pozwolić po prostu nie mogę.
  Otóż kwestia tego jak odbieramy sztukę (w naszym przypadku muzykę), jest w zasadzie ściśle powiązana z tym jaką sztuka powinna pełnić funkcję. I aby maksymalnie mój wywód  uprościć, to trzeba zacząć od tego, że należy wyróżnić trzy główne, filozoficzno-kulturoznawcze koncepcje definiujące funkcjonalny aspekt sztuki.
   Podejście pierwsze, mimetyczne zostało przedstawione jeszcze w starożytności przez Arystotelesa, głównie  w jego "Poetyce". Arystoteles twierdził, że sztuka to umiejętność naśladowania rzeczywistości, będąca trwałą dyspozycją rozumu praktycznego do opartego na trafnym rozumowaniu tworzenia czyli umiejętności wykonania czegoś. W tym ujęciu Arystoteles za sztukę uważał nie tylko muzykę, literaturę czy teatr ale również, medycynę, budownictwo, retorykę oraz rolnictwo i hodowlę.
    Arystoteles wyróżnił też trzy rodzaje rzeczywistości, które mogą być naśladowane - a mianowicie rzeczywistość realną (przeszłą lub obecną) , rzeczywistość pomyślaną (fikcyjną) oraz rzeczywistość idealną. Warto  podkreślić aspekt teleologiczny i naturalistyczny występujący w tej koncepcji - zarówno natura jak i naśladująca ją sztuka musi być celowa, pozbawiona przypadkowości, a w człowieku istnieje naturalna skłonność do naśladowania, co zresztą w pewien sposób  definiuje jego odrębność gatunkową.
   Należy również wspomnieć, że u Arystotelesa warunkiem podstawowym w tworzeniu sztuki jest obecność stanu naśladowania zreflektowanego, będącego przeciwieństwem mimikry czyli stanu w którym istnieje reakcja dostosowawcza.
  Zarysowana tu w sposób dość ogólny arystotelesowska koncepcja sztuki jako aktywności pełniącej funkcje naśladowczą była w średniowieczu podtrzymana przez św Tomasza - „ars imitatur naturam et supplet defectum naturae in illis in quibus natura deficit”-sztuka naśladuje naturę i uzupełnia zastane w niej braki.

   Paradygmat tak rozumianej sztuki i funkcji jaką miała ona spełniać został podważony dopiero w Oświeceniu, głównie za sprawą Kanta. Filozof z Królewca, odrzucając jednoznacznie koncepcje mimetyczną i  celowość w sztuce, która uniemożliwia zaistnienie swobodnej kreacji  artystycznej, skupił się na uzasadnieniu tego, iż sąd smaku jest jedynie sądem estetycznym odnoszącym się  do zmysłowego czucia przedmiotu (m.in. piękna) i pozbawionego jakiegokolwiek waloru poznawczego. Uznał również, że ma on walor kompemplatywny czyli jest sądem, który odnosząc się obojętnie do istnienia przedmiotu, wiąże pewną jego właściwość z uczuciem rozkoszy i przykrości. Zdecydowanie jednak odrzucał sąd smaku jako sąd wyrażający jakiekolwiek prawidła, ogólności cz y reguły. Twierdził również, że sąd smaku jest sądem jednostkowym, pozbawionym waloru ogólności i waloru poznawczego W ''Krytyce władzy sądzenia” Kant  pisze iż '' Pojęcie sztuki pięknej nie pozwala  na to, by sąd o pięknie jej wytworu wyprowadzany był z jakiegoś prawidła, którego racją determinującą byłoby jakieś pojęcie i które tym samym zakładałoby u podstawy pojęcie sposobu w jaki wytwór ten jest możliwy”.
   Kantowska uzurpacja, która stanowi, że jedynym kryterium piękna jest odczucie subiektywnego doznania podmiotu w odniesieniu do własności przedmiotu oraz twierdzi, że sąd estetyczny jest sądem jednostkowym implikuje jednak znacznie poważniejsze konsekwencje-twierdzi bowiem, że sztuka nie niesie za sobą jakiegokolwiek aspektu poznawczego, a doświadczana może być tylko w sferze indywidualnego odczucia estetycznego.
   I tu swoisty agnostycyzm poznawczy Kanta napotyka na  jeszcze jedną poważną trudność, bowiem istnienie sztuki  wiąże z takim jej rozumieniem,w którym przedmiotem nie są konwencje artystyczne, lecz  jedynie percepcja jakości zmysłowych przedmiotów. Odrzucenie uświadomienia sobie istnienia określonych konwencji artystycznych prowadzi do błędnej idei tworzenia sztuki od początku, wymyślania na nowo malarstwa, muzyki, literatury...
    Remedium na taką pułapkę było wypracowanie koncepcji tzw. intelektualizmu estetycznego. Jego centralnym założeniem jest uznanie, iż dzieło sztuki niesie za sobą poznawczy charakter jako istotny walor estetyczny, osiągnięty poprzez prace naszego intelektu. Sztuka posiada więc swój przedmiot poznania, którego odkrycie jest  conditio sine qua non estetycznego istnienia. Piękno dzieła sztuki może być uznane jako  poznanie osiągnięte dzięki jakościom estetycznym  stanowiącym istotę dzieła i z nim totalnie utożsamiane ale nie stanowi sedna dzieła sztuki. W Teorii Estetycznej Adorno zwraca uwagę na to iż „Wszystkie kategorie estetyczne należy określać w tej samej mierze poprzez ich odniesienie do świata, co i przez wyrzeczenie się go. Poznanie jest w jednym i drugim; nie tylko przez powrót świata i jego kategorii, czyli przez więź z tym, co zazwyczaj nazywa się przedmiotem poznania, ale w większym być może stopniu przez zamierzoną krytykę rozumu opanowującego przyrodę” .
   Intelektualizm estetyczny twierdzi więc, że o doniosłości dzieła decyduje jedynie wypowiedziana myśl, a  klasycznie pojmowane jakości estetyczne nie tylko nie odgrywają istotnej roli w doświadczeniu estetycznym dzieła, lecz mogą nawet być pominięte.
   Jest to dość istotna konkluzja bowiem  kantowskie uprawomocnienie utożsamiania tradycyjnej estetyki z filozofią piękna sprowadziło  na jego koncepcje pewne trudne do pogodzenia sprzeczności. Trafnie ujął to amerykański filozof Timothy Birkley w swoim eseju „Przeciw Estetyce” pisząc...  „Dzieło sztuki ujmować poczęto jako przedmiot estetyczny, przedmiot postrzeżenia. Zatem zaczęto uważać, że znaczenie i istota sztuki tkwią w wyglądach, w obrazach i dźwiękach docierających bezpośrednio (choć niekoniecznie bezrefleksyjnie) do świadomości. Za pierwszą zasadę filozofii sztuki uznano stwierdzenie, że wszelka sztuka posiada jakości estetyczne, a splot owych własności stanowi rdzeń dzieła sztuki”
  Jak wcześniej podkreśliłem intelektualizm estetyczny usuwa zasadę uchwycenia istoty dzieła sztuki, tylko poprzez bezpośrednie, bezinteresowne doznanie zmysłowe, uznaje po prostu, że w dziele sztuki zawarty jest sens poznawczy, który pozwala wyrazić o nim sąd.

Zarysowany tu oczywiście dość ogólnie filozoficzny spór o funkcjonalny charakter dzieła sztuki nakazuje mi oczywiści wskazać po której stronie owego sporu się opowiadam. Otóż odrzucam zdecydowanie zarówno arystotelesowsko - tomistyczny mimetyzm jak i agnostycyzm poznawczy Kanta, który poprzez sprowadzeniu sensu dzieła sztuki do subiektywnego zestawu odczuć estetycznym, prowadzi do pułapki pozorności i powierzchowności rozumienia tegoż. Optuje zatem za projektem ujmującym poznawczy charakter dzieła sztuki  rozumianym jako jego naczelną esencję uprawomocniającą jego sens.
  Tak więc w moim przypadku kontakt ze sztuką nie wiąże się z radością i przyjemnością z odkrywania piękna, które z racji swej niezdefiniowalności, jako określona jakość estetyczna traci na znaczeniu. Jest po prostu konfirmacją zrozumienia rzeczywistości, próbą doświadczenia istnienia absolutu.

I jeszcze jedna uwaga do Ciebie (proszę nie traktuj jej jako jakiegoś osobistego przytyku, bo moim celem nie jest obrażanie Ciebie), Otóż po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że Twoje problemy z recepcją Nowej Muzyki, wypominanie jej irracjonalności, amorfii, awangardowej hochsztaplerki (przyznam szczerze, że określenie to bardzo mnie rozbawiło pomimo tego, że zawiera contraditio in adiecto) czy też wywoływanie przy jej słuchaniu  fizycznego bólu (co oczywiście jest niemożliwe, zwłaszcza przy odbiorze tak subtelnej kompozycji jaka jest Les ailes) jest nie tyle wynikiem braku pracy nad przestrojeniem mózgu, ale raczej wyrazem poznawczej bezsilności związanej z niedostatkiem posiadania określonych narzędzi intelektualnych. Najlepszym przykładem jest brak umiejętności wykluczenia z muzyki  kiczu, pomimo tego, że kulturoznawstwo takie kryteria w dość  przekonywający sposób stworzyło- pisałem o tym w grudniu ubiegłego roku. Czy taki stan nie jest wynikiem działania destrukcyjnej erozji popkultury, której w mniejszym lub większym stopniu doświadcza każdy z nas, a która przecież jest aberracją zwróconą nie tylko przeciw sztuce, ale również przeciw człowiekowi. To przecież właśnie popkultura z kiczu uczyniła swą wartość naczelną pasożytując zresztą na sztuce a będąc tylko jej toksyczną atrapą. Z drugiej strony czy nie jest to też wynik przyjęcia przez Ciebie błędnego, kantowskiego założenia nadającego prymat subiektywnemu odczuciu, a będącego w rzeczy samej wytworem myśli  karmionej emocjonalnością, a nie zaś myśli teoretycznej, która prymat nadaje rozumowi. Taka postawa prowadzi do wytworzenia  iluzji posiadania psychologicznego bezpieczeństwa, odrzucającego konieczność podjęcia wysiłku, który wykraczając poza granice tegoż bezpieczeństwa
nakazuje przyjecie postawy poznawczej wobec tego co nowe i jednocześnie obce. Na gruncie antropologi kultury postawa taka została dobrze opisana przez teorie kontaktu kulturowego, w której naczelną role odgrywa poznanie i oswojenie obcego, uznanie jego  tożsamości jako możliwej do zaakceptowania.
  Cóż są to oczywiście kwestie do przemyślenia i dalszej dyskusji, ale warto pamiętając o tym co powiedział grecki myśliciel i poeta Pindar z Teb – „Sztuka jest rzeczą trudną, bowiem niełatwo ja tworzyć a jeszcze trudniej wniknąć w jej tajniki”.

I tak zupełnie na koniec, to proszę w dyskusji ze mną nie podpieraj się autorytetami Adama Michnika. Dla mnie Zagajewski, podobnie jak Wajda, Holland, Gross czy Kutz to są wrogowie narodu polskiego. Wrogiem jest dla mnie również Krzysztof Meyer, który skomponował wyjątkowo antypolską, żydofilską Symfonie da requiem, opartą zresztą na ''poezji” Zagajewskiego, będącą zwykłym paszkwilem na Polskę.


pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
15-03-2016, 19:06
Tak więc w moim przypadku kontakt ze sztuką nie wiąże się z radością i przyjemnością z odkrywania piękna, które z racji swej niezdefiniowalności, jako określona jakość estetyczna traci na znaczeniu. Jest po prostu konfirmacją zrozumienia rzeczywistości, próbą doświadczenia istnienia absolutu.


Duzo slow, ale koniec koncow, przyznales sie do tego, o czym ja juz napisalem, choc nie zrobiles tego wprost. A puenta jest banalna, sluchasz muzyki bo uwazasz, ze to jeden ze sposobow na doswiadczanie absolutu (tak sobie uznales i dobra), a ta czynnosc/stan sprawia Ci hedonistyczna  przyjemnosc, satysfakcje, zaspokaja Twe psychiczne pobudki duchowe itd. itp., mowiac krotko wynika z dosc popularnych u czlowieka potrzeb na kontakt z boskoscia i jej poszukiwanie, stad religia wiecznie zywa ;'))

Tu sie nie dalo nic innego wymyslec ;'))

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
15-03-2016, 19:11
Ja jestem odbiorcą muzyki, nie antropologiem kultury, a odbiór muzyki następuje u mnie w sposób intuicyjny.
Teorie filozofów i kulturoznawców są niewątpliwie interesujące (w wolnej chwili poczytam), ale na moją wrażliwość, ani estetyczne priorytety wpływu żadnego mieć nie będą.

Jeśli chodzi o ów "fizyczny ból" w reakcji na "Les ailes", nie chodziło bynajmniej o radykalizm języka tej kompozycji, który mógłby spowodować "ficzyczną" reakcję - ja tak czy owak nie akceptuję elektroniki, koncepcja utworu jest więc tu bez znaczenia. Chodziło o specyfikę i natężenie spreparowanego dźwięku oraz fakt, iż słuchałem dość głośno w bliskim polu. Ściszenie o kilka kresek dało możliwość wysłuchania do końca.

Jeśli ktoś zechce sprawdzić, czy "muzyka" może powodować fizyczny ból, proszę o skosztowanie owego subtelnego (jak twierdzi dodeka) "les ailes", jeśli nie w bliskim polu, to na słuchawkach, ale koniecznie głośno !



I jeszcze taka mała retrospekcja. Otóż przypomniałem sobie moją niegdysiejszą, dość burzliwą, dysputę z pewnym znanym na forum audiofilem - filozofem, który stał na stanowisku, iż muzyka w XX wieku uległa degeneracji, a przykładem, o który kruszyliśmy kopie była twórczość Bartoka... - dla owego miłośnika Beethovena czy Brahmsa, radykalna i mało strawna. Kolejnym przykładem, który przychodzi mi do głowy jest kolega Elbflorenz, z wątku Bachowskiego, znawca twórczości Jana Sebastiana, ale zdecydownie "wypinający się" na estetykę XX wieku.
Owi gentelmani zapewne również cierpią na niedostatek "określonych narzędzi intelektualnych" i to w stopniu zawstydzającym, z uwagi na brak akceptacji dla choćby klasyki wieku XX. 

Tak, nietolerancja dla muzycznego nonsensu (patrz przykład powyżej) to jawna oznaka intelektualnego niedomagania. Cóż, grunt to świadomość własnej ułomności.
Choć jak się zastanowić, to zupełnie niewinny „brak narzędzi” jednak lepszy niż zwykłe „kołtuństwo”…. Zawsze to jakiś progres.
« Ostatnia zmiana: 15-03-2016, 19:34 wysłana przez Max »

pastwa

  • 3828 / 6107
  • Ekspert
15-03-2016, 19:48
Jeśli ktoś zechce sprawdzić, czy "muzyka" może powodować fizyczny ból, proszę o skosztowanie owego subtelnego (jak twierdzi dodeka) "les ailes", jeśli nie w bliskim polu, to na słuchawkach, ale koniecznie głośno !

Dosc lekkie musze przyznac ;') Moze dlatego ze mam pewna wprawe, jako ze katowalem kiedys swe uszy, dosc regularnie, 'muzycznym noisem' od takich Merzbowow, wiec to powyzsze to dziecieca kolysanka w porownaniu:

(tutaj odradzam jednak puszczanie na sluchawkach i to jeszcze glosno)

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
15-03-2016, 20:52
Rzecz nie w tym, że lekkie czy ciężkie, tylko w nieznośnej częstotliwości spreparowanego dźwięku.

Proponuje by Wiktor dołączył obie propozycje do składanki odsłuchowej nowego Orfiego.

4m

  • Gość
15-03-2016, 22:39
A puenta jest banalna, sluchasz muzyki bo uwazasz, ze to jeden ze sposobow na doswiadczanie absolutu (tak sobie uznales i dobra), a ta czynnosc/stan sprawia Ci hedonistyczna  przyjemnosc, satysfakcje, zaspokaja Twe psychiczne pobudki duchowe itd. itp., mowiac krotko wynika z dosc popularnych u czlowieka potrzeb na kontakt z boskoscia i jej poszukiwanie, stad religia wiecznie zywa ;'))

Tu sie nie dalo nic innego wymyslec ;'))

A fascinosum? Zwłoki, zniekształcone i okaleczone ciała, wiszące, gnijące, rozkładające się w tapczanie... :) W 'Państwie' Platon ustami Sokratesa przytacza historię Leontiosa, który pewnego dnia zauważył stos trupów koło domu kata.

Więc równocześnie - opowiada Sokrates - i zobaczyć je chciał, i brzydził się, i odwracał, i tak długo walczył z sobą i zasłaniał się, aż go żądza przemogła i wytrzeszczywszy oczy przybiegł do tych trupów i powiada: No, macie teraz, wy moje oczy przeklęte, napaście się tym pięknym widokiem.


Nie wszystko w muzyce, czy ogólniej w sztuce, sprowadza się do hedonistycznej przyjemności, 'by sobie zrobić dobrze'. Istnieje wiele odpowiedzi na pytanie 'dlaczego słucham?'. Znalazłeś jedną, znajdź inne :)

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
15-03-2016, 22:58
4m, tylko nie znikaj, do diabła, jak fatamorgana. Słuchałeś ostatnio czegoś dobrego, czy tylko rzeczy REMopodobnych z pobudek hedonistycznych ? ;-))

Ja właśnie objeżdżam kompletną symfonikę Krenka. Koledzy Dodek i Dong fajnie poradzili.