Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
27-11-2014, 11:39
Od jakiegoś tygodnia grają mi w samochodzie piątka z dziewiątką Szostakowicza (NYP/Bernstein). Przed koncertem chciałem sobie przypomnieć. Ta muzyka na przemian nakręca, urzeka, ale i momentami irytuje. Szostakowicza słucha się szerokimi interwałami czasowymi. Gdzieś co kilkanaście/dziesiąt miesięcy. Mówię o symfonice, bo do koncertów wracam dużo częściej. Weź taki pierwszy skrzypcowy. To jest muza genialna i tyle.

I tu mała prośba (weźmiesz pod uwagę lub nie). Spuścizna Szostakowicza jest... "dość mizerna", tylko na użytek Twojego pisania na forach, lub prywatnych wypowiedzi. You know what I mean ? Tak naprawdę weszła ona do żelaznego kanonu najlepszej muzyki czasów wszystkich. I to zupełnie obiektywnie. Ja oczywiście łapię przekaz, że Britten, Dymitr czy Pender to "nędza", i doskonale rozumiem Twój estetyczny punkt widzenia, ale o wiele sprawiedliwiej i bardziej elegancko, będzie jeśli w przyszłości napiszesz. "Moim zdaniem, uważam że, jak tego słucham to...," Nikt wówczas Twojego zdania nie zechce kwestionować.
To samo zresztą tyczy się Brittena. Muszę Ci powiedzieć, że w pierwszym kontakcie z tą muzą (już to pisałem kilka wpisów do góry) gęba mi się krzywiła, bo to jakieś takie archaiczne, wygładzone, tonalne, eklektyczne, bez wyrazu...
Ale potem nagle pojawił się klucz do tej muzy i dziś sięgam po nią regularnie. Od kilku dni wałkuję uroczego Petera Grime'sa, a Les Illuminations a zwłaszcza Serenade for tenor, horn and strings... zabieram do trumny, albo każę grać na pogrzebie ;-) Kocham tą muzę na równi z III aktem Króla Rogera.

Choć z drugiej strony, nie piszemy muzycznych podręczników, ani nie szukamy prawdy absolutnej. Dobra więc... niech Ci będzie "mizerna". I don't fucking care... ;-)

Co do Sznittkego, właśnie trzymam w ręce boksik "The Ten Symphonies" BIS, a muza grzecznie czeka na rozpakowanie (przyszło to razem z Frankiem Martinem i "Peterem Grimes'em"). W następnym rzucie dojdą koncerty fortepianowe, więc rezerwuję dla Alfreda całe mnóstwo zimowego czasu i uwagi.

Zaglądaj i pisz o nowej muzie. Ja jestem max (nomen omen) otwarty i zaciekawiony.
« Ostatnia zmiana: 27-11-2014, 13:38 wysłana przez Max »

dodekafonik

  • 19 / 3481
  • Nowy użytkownik
28-11-2014, 08:03
Hmm Max żeby rozjaśnić sprawę Szostakowicza to powtórzę jeszcze raz, że oczywiście według mnie Szostakowicz był bardzo utalentowanym kompozytorem, o czym świadczą jego wczesne dzieła np. pierwsze cztery symfonie ale miecz socrealizmu zrobił swoje.Miałem epizod pewnej fascynacji jego twórczością więc znam ją dość dobrze i po kilkuletnim przetrawieniu mój obecny stosunek do niej jest dość krytyczny, choć taka I symfonia to arcydzieło.Po prostu jego muzyka w sumie już teraz mnie nie pociąga.A tak na marginesie to czy wiesz, że wiesz, że Szostakowicza bardzo lubił John Cage...
Niestety kompozytorzy w ZSRR mieli przechlapane-jeszcze w 1979 roku awangardowo ukierunkowani twórcy byli atakowani-vide "siódemka Chrennikowa"Taka sowiecka rozpierducha.
I może jeszcze słów kilka o Pendereckim.Otóż  o ile jego wczesna twórczość ( tak do I koncertu skrzypcowego jest genialna ( i nie jest to tylko mój subiektywny osąd) to późniejsze dzieła są albo totalnymi gniotami-II, III symfonia, II sonata skrzypcowa,Credo, Pieśni Cherubinów, koncert fortepianowy, koncert na skrzypce i altówkę, Missa brevis, Largo na orkiestrę i wiolonczelę, albo utworami  hmm...nazwijmy je w miarę interesującym,i do którym co jakiś czas można wrócić- II koncert wiolonczelowy (tu słychać dość wyraźne echa sonorystyczne), koncert fletowy, udana V symfonia, VIII symfonia,Concerto grosso,Sextet i i jego ostatnie większe dzieło Powiało na mnie morze snów ( tu z kolei zaskoczyło mnie nawiązanie do Szymanowskiego z środkowego okresu jego twórczości). Oczywiście gdzieś pomiędzy są utwory przeciętne typu Koncert na róg,Chaconne, IV symfonia, Siedem bram Jerozolimy, które po mnie spływają niczym muzyka Brittena.To tyle o Pendereckim. Poniżej dwa przykłady twórczości rosyjskiego kompozytora Edisona Denisowa, który zresztą był wpisany na wspomnianej już siódemce Chrennikowa.

http://youtu.be/Y-7zLX0Twng

http://youtu.be/jQeBOKDGivw

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
28-11-2014, 12:58
Kluczem do porozumienia jest zdać sobie sprawę, że te wszystkie klasyfikacje (Symf/Szost 1-4 świadczą o talencie, reszta twórczości to pokłosie socrealizmu) to wielce subiektywne spojrzenie, które tylko częściowo da się obronić. Teza, że Szostakowicz to co najwyżej pierwsze 4 symfonie jest dość, wybacz, niepoważna. A gdzie 5, 8,9,10, a zwłaszcza 15 ! A gdzie koncerty ? Gdzie "Lady Macbeth" albo kwartety z genialnym VIII, który jednym tchem wymienia się wśród najważniejszych kwartetów wszechczasów ? ( Kilka tygodni temu miałem przyjemność wysłuchać na żywo w kameralnej sali NOSPR w wykonaniu Kwartetu Śląskiego)
"Po prostu jego muzyka w sumie już mnie teraz nie pociąga"...... I o tym możemy rozmawiać, bo do tego służy ten wątek. Powtarzam, pewne cechy tej twórczości (chodzi głównie o symfonikę) mogą irytować i odpychać. Rozwlekłość, pompatyczność, hiperemocjonalność itp. Ale to już raczej kwestia gustu i oczekiwań, która nie powinna wpływać na ocenę realnej wartości spuścizny.
A czy da się wytropić akcenty socrealistyczne ? Oczywiście, że tak. Czy to jest od "a do z" symfonika nieskazitelna ? Oczywiście, że nie.

Osobiście uważam, że ów słynny komiczny motyw a la Bolero z 7-mej Lenigradzkiej, to jeden z najbardziej żenujących momentów symfonicznych w ogóle. Dla ciekawości powiem, że już lata temu, podczas pierwszego kontaktu z ta muzyką nie mogłem się nadziwić, skąd pomysł aby wszczepić w szlachetną skądinąd muzę takiego potworka. Potem w trakcie poznawania Koncertu na Orkiestrę Bartoka odkryłem, że współczesni Szostakowiczowi mieli zdanie podobne. (Bartok jak najsłuszniej wykpił dźwiękowo Dymitra).

No ale owe rysy na pomniku nie sprawią, że się nagle wywróci. Monument pt. "Szostakowicz" stoi niewzruszony pośród innych największych pomników muzyki XX wieku. :-)) 
« Ostatnia zmiana: 28-11-2014, 13:10 wysłana przez Max »

dodekafonik

  • 19 / 3481
  • Nowy użytkownik
29-11-2014, 07:45
Max od V symfonii Szostakowicz znacznie uprościł swoja muzykę, hmmm różnica stylistyczna między IV a V jest jednak  porażająca.VIII jak wcześniej napisałem mnie kiedyś zauroczyła lecz kiedy sięgnąłem po nią jakiś czas temu w zasadzie stwierdziłem, ze to kupa jałowych dzwięków, symfonia IX to niesamowity socrealistyczny gniot, od takich potworów uciekam tak szybko jak się da, z X znakomite jest allegro, XV jest nudna, dużo lepsze wrażenie sprawia XIII. Kwartety Dymitra są poza moimi zainteresowaniami, od kiedy porównałem je z tym co w tej dziedzinie stworzył Bartok, Janaczek czy Szymanowski.No i oczywiście znakomita jest suita z opery Nos, koncert na trąbkę, fortepian i orkiestrę i Lady Makbet, która swoim radykalizmem sprowokowała olbrzymią awanturę. I to tyle z Szostakowicza. Niestety ten kompozytor nie jest dla mnie żadnym wielkim. Daleko mu do Bartoka, Strawińskiego, Szymanowskiego, II Szkoły Wiedeńskiej czy Janacka!
No dobra dajmy spokój z D.SZ. i może teraz trochę Nowej Muzyki, bo chciałeś abym o tym pisał. No to proszę...Chce przybliżyć Tobie sylwetkę jednego z największych obecnie żyjących tuzów muzyki współczesnej - niemieckiego kompozytora Wolfganga Rihma.Przebogata twórczość nawiązująca i do Schoenberga i do Lachenmanna choć naznaczona w dużym stopniu piętnem indywidualnego stylu

Tu utwór na orkiestrę Dis Kontur
http://youtu.be/_1VwB_N9zrl

i na zespół kameralny nieco lachennmanowski  Sphare und Sphare

http://youtu.be/bpUe52CTCdQ

miłego słuchania, choć łatwo nie będzie.

dodekafonik

  • 19 / 3481
  • Nowy użytkownik
29-11-2014, 07:49
W poprzednim wpisie przez pomyłkę wkleił mi się link do Sotto voce notturno a tu wspomniany wcześniej znakomity Sphare und Sphare
http://youtu.be/-B68SDhKiWs

pastwa

  • 3815 / 5886
  • Ekspert
29-11-2014, 11:46
Dosc zabawna sytuacja, jak z dowcipu o dwoch zagubionych, jeden tygodniami na pustyni, a drugi dryfujacy na morzu, kiedy spotykaja sie na skraju obu mediow z kompletnie przeciwstawnymi odczuciami wzgledem nich ;'))

Ja w zasadzie zaczynalem swoja przygode z klasyka od takich 'brzmien'; jak powyzsze Rihma, albo Ligetiego (Atmospheres), teraz kompletnie juz do tego nie wracam bo brzmi to strasznie 'pusto'.

ps. dla jasnosci, nie odnosi sie to jednak do takich kompozycji Rihma jak przykladowo Lichtes Spiel.
« Ostatnia zmiana: 29-11-2014, 11:51 wysłana przez pastwa »

pastwa

  • 3815 / 5886
  • Ekspert
30-11-2014, 00:40
dobranoc ;")
« Ostatnia zmiana: 30-11-2014, 02:09 wysłana przez pastwa »

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
09-12-2014, 23:46
Wyjątkowo klimatyczny wieczór:

Najpierw Ch. Ives - sonaty Concord i Three Page
a potem równie transcendentalna Kunst der Fuge, Jana Sebasiana, grana przez... Emerson String Quartet.
Jak to się pięknie uzupełnia.

pastwa

  • 3815 / 5886
  • Ekspert
10-12-2014, 15:32
Emerson String Q. - znakomity kwartet, zagrali mi swietnie Bartoka ;'))

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
13-12-2014, 13:51
Wczoraj w NOSPR muza "made in USA". Zresztą cały grudzień to przegląd XX wiecznej muzyki amerykańskiej z naciskiem na twórczość wielkiego Charliego Ives'a.   

NOSPR | José Maria Florêncio dyrygent | Sharon Kam klarnet | polscy laureaci konkursów klarnetowych: Bartłomiej Dobrowolski | Szymon Fortuna | Bartosz Pacan | Agata Piątek | Tomasz Żymła

Charles Ives Central Park in the Dark
Aaron Copland Koncert na klarnet i orkiestrę
Artie Shaw Koncert na klarnet i orkiestrę
Leonard Bernstein Uwertura do operetki Kandyd
Aleš Pavlorek Concerto grosso na 4 klarnety i orkiestrę (prawykonanie)
John Adams Short Ride in a Fast Machine
John Williams Victor's Tale z muzyki do filmu Terminal
George Gershwin Uwertura kubańska


Warto się było wczoraj wybrać do NOSPR-u. Głównie ze względu na Ives'a, Coplanda i...Pavlorka (obecnego na sali).
"Central Park i the Dark" - krótki, klimatyczny fresk. Moje pierwsze spotkanie z Ives'em na żywo.

"Koncert klarnetowy" Coplanda. Mam go w kolekcji i nie przywiązywałem zbyt dużej wagi. Wczoraj genialna Sharon Kam kompletnie zaczarowała publikę swoją obsługą klarnetu :). W pierwszej części pojawiły się (dawno na koncercie nie odczuwane) dreszcze rozkoszy. Cudowna muza. Właśnie takie momenty udowadniają, że kontakt z żywą muzyką bywa doświadczeniem niepowtarzalnym. Dla tych kilkunastu minut warto tam było się wczoraj zjawić. Druga część wirtuozowska. Solistka Kam popisywała się swoim kunsztem z wielką klasą. Rewelacja.
Koncercik skomponowana dla... Benny Goodmana.

Koncert na 4 klarnety Pavlorka to całkiem udana kompozycja. Czwórka młodych solistów plus wartka narracja. Muzyka absolutnie na plus.

Bardzo zwięzły, swingujący i dowcipny koncercik Artiego Shaw. 

Williamsa i Adamsa można sobie było darować, choć wczoraj mi się podobało. Muza lekka i gładka.
Uwerturę Kubańską Gerschwina, maestro Florencio musiał zabisować. Fajna, zgrabna, gorąca (jak w tytule) muzyka.
Uwertura do operetki Kandyd, Gerschwina :-) Wesoło i niezobowiązująco.

Wczoraj długimi momentami czułem się jak na koncercie sylwestrowym :-) Lekkość repertuarowa na granicy akceptowalności. ;-) 
« Ostatnia zmiana: 13-12-2014, 14:09 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
13-12-2014, 23:31
Alfred Schnittke,
Symfonie 4,5 (Concerto Grosso)

Niespokojna muza.

Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
15-12-2014, 23:13
"Czego teraz słuchacie":

Michael Tippett,

W zalewie nowości powrót do najbardziej własnych, najważniejszych płyt:

Concerto for double dtring orch.
(Zjawiskowe adagio cantabile... ubóstwiam)
Piano Concerto
Fantasia concertante on a theme of Corelli

 


Max

  • 2204 / 5383
  • Ekspert
17-12-2014, 23:12
Jakiś mnie sentymentalizm porwał ostatnimi wieczory. Sięgam po prywatne ultimate greatest hits:

Hindemith "Mathis der Maler" Berlińczycy, Abbado. Choć wersja referencyjna to Berlińczycy z Karajanem z 57...

Zamawiam operę, choć pod choinkę już nie zdąży.

Dalej na płycie: Nobilissima Visione, Metamorphosen...

Jakież znaczenie mogą mieć przy takiej muzie dylematy związane z grającymi pudełkami ? Dobrze nagrana płyta i pełnia szczęścia.

4m

  • Gość
02-01-2015, 15:15
Fala oburzenia, internetowy hejt i odsądzanie od czci i wiary - to wszystko prawdopodobnie zafundował sobie jednym wywiadem wybitny polski kompozytor Krzysztof Penderecki. Dlaczego? Bo powiedział, co tak naprawdę sądzi o zawiści rodaków.
Kompozytor w obszernym wywiadzie, dla specjalnego wydania "Dziennika Gazety Prawnej" na długi weekend, opowiadał o początkach swojej drogi artystycznej, eksperymentach z awangardą i metodach twórczych. W pewnym momencie rozmowa zeszła na Kraków, miasto z którym artysta jest związany od młodości, a które według niego jest miastem "bardzo niewdzięcznym".

- Kraków jest jedynym miastem w Polsce, gdzie nigdy nie powstała sala koncertowa i nie zanosi się na to! To zawsze było dziwne miasto, trudne. Ja kocham Kraków, ale raczej tylko "mury" - stwierdził. - Miałem niedawno koncert w Zabrzu, przyszło na niego 2 tysiące osób. W Krakowie na moje koncerty przychodzi 300-400 osób, jak jest w kościele, to więcej. To nie jest miasto, w którym młody zdolny człowiek się może rozwijać. No chyba że ma taki upór, jaki ja miałem - tłumaczył.

"W Polsce nie zrobiłbym kariery"

Zapytany zaś o zawiść Polaków, również nie szczędził gorzkich słów. - Ja nie zrobiłbym kariery w Polsce - przyznał. Dlaczego? - Bo u nas dokonuje się dołowanie każdego, kto się w jakiejś dziedzinie wybija, nawet w nauce. Gdy ktoś robi karierę, wyjeżdża za granicę, jest doceniany, to od razu jest przez kolegów - za przeproszeniem - gnojony - ocenił kompozytor.

Przesadził, czy też podetknął nam lustro, w którym możemy się przejrzeć? To już oceńcie sami.

Cypis

  • 2479 / 5025
  • Ekspert
02-01-2015, 22:20
"W Polsce nie zrobiłbym kariery"

A ja naiwny myślałem, że chodzi tu o robienie dobrej muzyki. No tak ale Mroczek jako aktor też zrobił karierę. I to w Polsce.
Pzdr, Tomek
d(-_-)b