Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
19-05-2014, 10:06
>> dong, 2014-05-18 22:01:33
>> Max, 2014-05-02 12:13:03
 >> Właściwie nie znam kompozytora, który nie miałby na sumieniu jakichś wyrobów muzykopodobnych.

 Przykład pierwszy z brzegu - Webern. W całym jego dorobku (co wjego przypadku wyjątkowo łatwo sprawdzić, wydanie DG "complete works" mieści się na sześciu cede) nie znajdziesz nic kompromisowego, nawet wśród utworów nieopusowych.

 Choć niektórzy pewnie i dzisiaj uznają, że WSZYSTKIE jego kompozycje są "muzykopodobne"... :)"


A niby dlaczego dzieła kompletne Weberna zawierają się w niecałych 4 godzinach muzyki (jedna opera Wagnera), no dlatego, że wszystko co było wcześniej i nie pasowało stylistycznie oraz jakościowo do kanonu, zostało przez kompozytora skreślone.

Załapała się jeszcze Passacaglia (op.1), która jest napisana tonalnie ! (d-moll), i która, jeśli wziąć pod uwagę radykalny język opusów dalszych to... skończona komercha, w której wielu potrafi dosłuchać się wpływów Brahmsa !!! ;P, ;-)

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
19-05-2014, 10:12
Słuchałem sobie dziś rano Weberna (Sony, Boulez/LSO)
Passacaglia jest wyjątkowo klimatyczna, ale i następne miniaturowe opusiki robią bardzo dobre wrażenie. Cały boks przemieliłem da capo al fine dopiero raz jeden. Czas na kolejne doświadczenia.

Trzeba wreszcie Antona oswoić :-)

 

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
19-05-2014, 12:01
>> dong, 2014-05-18 22:01:33
nie znajdziesz nic kompromisowego, nawet wśród utworów nieopusowych."

Dopiero teraz doczytałem ;-)

Myślę, że jego młodzieńcza twórczość nieopusowa jest jeszcze mocno uwsteczniona, wyraźnie pod wpływem romantyzmu, ale nie jestem specjalistą od Weberna, więc nie będę się mądrzył.
Jednak rzeczywiście, Webern to świetny przykład spuścizny radykalnie bezkompromisowej. Inna rzecz, że służy/ła jego twórczość bardziej innym kompozytorom i teoretykom niż zwykłym odbiorcom - melomanom.

 

dong

  • 541 / 5861
  • Ekspert
19-05-2014, 13:58
>>> Max, 2014-05-19 12:01:16
>>> Jednak rzeczywiście, Webern to świetny przykład spuścizny radykalnie bezkompromisowej. Inna rzecz, że służy/ła jego twórczość bardziej innym kompozytorom i teoretykom niż zwykłym odbiorcom - melomanom.

No cóż, Adornowi się marzyło, że "melodie" Weberna będą kiedyś gwizdać listonosze. Póki co, chyba jeszcze nie żyjemy w tych czasach.  :)

Ja osobiście przepadam za Webernowskimi "kondensatami" czystej muzyki.

A co do utworów nieopusowych, to miałem na myśli nie tyle juwenilia, co np. sonatę wiolonczelową, czy drobne utwory na trio i kwartet smyczkowy.

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
24-05-2014, 10:44
>> pastwa,

Tak męczę sobie koncerciki Mendelsohna/Brucha w samochodzie, i już chciałem zrugać Felka dla zasady za jego okrągłą i pozbawioną kręgosłupa muzykę, ale po trzecim razie jego koncert zaczął mi podobać. Na pewno da się tego słuchać z przyjemnością, zwłaszcza, że to stare nagranie od DG (Abbado/Mintz) robi znakomite wrażenie. Używam tego tylko w samochodzie, ale nawet w "warunkach bojowych" słychać znakomity poziom realizacyjno-wykonawczy. Miłośnikom Mendelsohna polecam gorąco ;-)

A teraz szczypta złośliwości.
Główny temat pierwszej części koncertu Mendelsohna jest wyjątkowo banalny, żeby nie powiedzieć tandetny. Mam wrażenie, że tego rodzaju motyw mógłby zostać wymyślony nie tylko przez studenta pierwszego roku konserwatorium, ale nawet co zdolniejszego ucznia pierwszej klasy szkoły muzycznej ;-)  
Potem narracja muzyczna rozwija się tyleż sympatycznie co kunsztownie, więc ostateczna ocena koncerciku i tak wychodzi na plus (taki mały ;-) ), ale jeśli pyta kolega, kiedy u mnie na Felka "przyjdzie czas", to odpowiadam, że jak już wyjmę w/w płytę z samochodowego playera, to jego czas raczej bezpowrotnie minie... ;-)

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
24-05-2014, 11:09
Tak na marginesie, wczoraj rozpocząłem akcję pod złowieszczym kryptonimem "Wagner".

Początkowe wrażenia wynikające z przemielenia pierwszego aktu Tristana i Izoldy nie są absolutnie miarodajne. Tym niemniej wstęp do opery zrobił bardzo dobre wrażenie. Byłem mile podniecony i oczekiwałem dalszych muzycznych fajerwerków. Jednak potem muzyka, odrobinę straciła na wyrazistości, choć, jeśli audiofile twierdzą, że sprzętu grającego (np. słuchawek) nie da się rozsądnie ocenić na podstawie półgodzinnego odsłuchu (co ja uważam na bzdurę), to wiem na pewno, że wystawianie ocen wybitnej operze Wagnera na podstawie jednorazowego zapoznania się z pierwszy aktem byłoby kuriozum zupełnym.
Na pewno jednak bardzo dużo sobie po tej muzyce obiecuję. Krótko mówiąc - "przyszedł na nią czas" ! ;-)

Na przyszłość, chyba jednak będę szukał nagrań nowszych. Niby da się tego Soltiego słuchać, ale kurczę jest pewna mgiełka, kocyk, skutkujące dystansem emocjonalnym. No nie wpływa to zbyt dobrze na odbiór.  

pastwa

  • 3815 / 5892
  • Ekspert
24-05-2014, 17:28
>> Max, 2014-05-24 10:44:25
......ale jeśli pyta kolega, kiedy u mnie na Felka "przyjdzie czas", to odpowiadam, że jak już wyjmę w/w płytę z samochodowego playera, to jego czas raczej bezpowrotnie minie... ;-)

To faktycznie wszedles w Feliksa dosc gleboko za pomoca tego jednego koncertu ;\')) Gdybys chociaz posluchal jego znakomitych koncertow fortepianowych, ktorym raczej nie brak sily muzycznej (przykladowo The Piano Concertos - Matthias Kirschnereit) albo Kwartetow Smyczkowych (niechby i te zagrane przez Cherubini Quartett dla EMI) oraz 3 i 5 Symfonie (pod Riccardo Mutim albo Petera Maaga) juz o transkrypcjach na organy (Olivier Vernet - Cedric Meckler) nie wspominajc, moglbys nadal smialo pisac, ze co prawda jeszcze nie slyszales za wiele tego kompozytora, ale chociaz sprobowales do niego podejsc ;\'))

Ja Wagnera pomeczylem na dobrej dziesiatce jego dziel zanim sobie odpuscilem na dobre, chociaz wciaz probuje, tylko nieco dluzsze przerwy czynie i moze znow sie zmotywuje ;\'))

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
25-05-2014, 11:10
>> pastwa, 2014-05-24 17:28:12
To faktycznie wszedles w Feliksa dosc gleboko za pomoca tego jednego koncertu"

Nieco wyżej wspominałem o Szkockiej i Włoskiej, które znam od lat. Czyli trzy szanse były :-)
Ale chyba zgodzisz się ze mną, że bez podniety i szczerej chęci "głębokie wchodzenie" w coś lub kogoś nie bardzo jest możliwe ;-)
Wczesny romantyzm jest gdzieś na marginesie moich zainteresowań, ale są kompozytorzy z tego okresu, których muza zawsze przekonywała: Berlioz, Liszt, Schumann, o Chopinie nie wspominając.
Kiedyś wreszcie muszę sobie sprawić jakiś zestawik z Wielką i Niedokończoną Franza Schuberta. Wstyd się przyznać, ale nie mam ich jeszcze na stanie.


Wszystkim którzy nie znają polecam II symfonię Schumanna. Ciężko by było chyba zestawić którąkolwiek z symfonii Mendelsohna z muzyką o podobnym ciężarze gatunkowym. A tworzyli równolegle.
(Tydzień temu prezentowana była w dwójkowym "Kto słucha nie błądzi")



Wspaniały Berstein, choć przepiękne adagio moim zdaniem poprowadzone trochę zbyt wolno i rozwlekle.
To jest muzyka, Michale ! ;-))

P.S.
Na początku tygodnia przyjdzie konkretny zestawik płyt z muzą XX wieczną.
Cała reszta jest tylko dodatkiem ;-))

dong

  • 541 / 5861
  • Ekspert
25-05-2014, 15:32
>> Nieco wyżej wspominałem o Szkockiej i Włoskiej, które znam od lat. Czyli trzy szanse były :-)

Kwintety, oktet, uwertura "Hebrydy", oratorium "Eliasz", pieśni bez słów na fortepian - spróbuj tych rzeczy, jeśli symfonie i koncert nie robią wrażenia. Mendelssohn skrywa znacznie więcej, niż się na pierwszy rzut ucha wydaje. Ja go z wiekiem coraz bardziej doceniam...

>> Kiedyś wreszcie muszę sobie sprawić jakiś zestawik z Wielką i Niedokończoną Franza Schuberta. Wstyd się przyznać, ale nie mam ich jeszcze na stanie.

Polecam płytę Naxosa z powojennymi rejestracjami Furtwanglera - po tych interpretacjach (szczególnie Ósmej) we wszystkich innych już czegoś brakuje. Chyba, że nie trawisz archiwaliów.

BTW. Nie ma to jak dyskutować o romantyzmie w klubie klasyki XX wiecznej...  ;-)

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
26-05-2014, 13:48
Dziękuję panom za pozytywne rekomendacje, ale to jednak nie jest tak, że ja szukam klucza do Mendelsohna albo czuję potrzebę jakiejś bardziej dogłębnej penetracji tej twórczości. Żadna struna w sercu poruszona nie została, chemia nie pojawiła się. Zauroczenia brak, o jakimś głębszym uczuciu nie wspominając. ;-) Ale Dong, zgadzam się, że "z wiekiem" wszystko wydaje się inne. Ja dla Feliksa rezerwuję jesień żywota mego. ;-)

Wiecie, ja smakuję muzykę wolno. Potrzebuję przekonania wewnętrznego, że będę odczuwał jakieś pozytywne napięcie, jeśli sięgnę po muzę x czy y.
Weźmy pierwszy akt Tristana (nie przejdę dalej póki nie zacznę ogarniać tej porcji muzyki). Tam się dzieje i pionowo (harmonia) i poziomo (motywy), tam jest pulsująca emocja, antycypacja wydarzeń niezwykłych i dramatycznych. Ta muzyka intryguje i wciąga.

Ostatnio pięknie spisał się też Chaczaturian (właśnie doszły kolejne koncerty i balety), mam nowego Króla Rogera (pod Jackiem Kasprzykiem), jest Elektra Straussa (przed czerwcowym koncercie w NOSPRze), Kopciuszek Prokofiewa, pierwszy raz Berio (Sinfonia), pierwsze spotkanie z Boulezem kompozytorem (Le Marteau Sans Maitre), do tego Stockhauzen i Kurtag, oraz DUX-owska kameralistyka Grażynki Bacewicz. Planuję dokompletować sobie Angoli (którąś z oper Brittena, jakieś kompletne wydania Elgara/Vaughana Williamsa/Waltona)... Będzie czego słuchać.

Tak czy owak koncerty wiolinowe Feliksa/Brucha dalej grają mi w samochodzie i nie mam żadnego problemu z tą gładko przepływająco muzyką. Niech sobie wybrzmi do ostatnich akordów zanim zniknie na półce forever ;-)

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
26-05-2014, 14:05
>> dong,
Polecam płytę Naxosa z powojennymi rejestracjami Furtwanglera - po tych interpretacjach (szczególnie Ósmej) we wszystkich innych już czegoś brakuje. Chyba, że nie trawisz archiwaliów."

Ostatnio jestem pazerny na dobre brzmienie. Coś mi tak z audiofilska lekko odpier.....o ;-)
Nie lubię się przebijać przez watę, mgłę i kotarę dziesięcioleci minionych.

Ale chyba jeszcze nie mam tego legendarnego Furtwanglera na półce, więc chętnie sobie skosztuje Schuberta w jego interpretacji. Jeśli tylko coś usłyszę ;-)

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
26-05-2014, 14:08
Furtwangler, rocznik 1886... cztery lata młodszy od Szymanowskiego :-)

dong

  • 541 / 5861
  • Ekspert
26-05-2014, 15:46
Boulez (kompozytor) - tu jest mnóstwo do odkrywania... Znam ledwie ze sześć płyt, i każda interesująca. Le Marteau to dobry pomysł na początek.

Berio - Sinfonię już kosztujesz, więc polecam Sequenzas I-XIII (znakomity dwupłytowy  zestaw DG) - minikompendium, co w XX wieku można zrobić z instrumentami solo.

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
07-06-2014, 10:33
>> pastwa, 2014-05-16 18:58:11
A jeszcze sie niesmialo zapytam, na Mendesohna to kiedy przyjdzie czas u Ciebie Max ? ;\'))"

U mnie w samochodzie od wielu tygodni wiek XIX, i w dodatku ów pachnący naftaliną romantyzm nie chce mi się znudzić.
Wyciągnąłem z pokrytych pajęczyną zakamarków kolekcji własnej Franciszka Schuberta i cieszę się tą muzyką jak dziecko. Rzeczy, które kiedyś tam z niesmakiem ekspediowałem na półkę, dziś bawią sprawiając niekłamaną radość.
Muzyka Szuberta jest wyjątkowo autentyczna w swojej prostocie (Howard Shelley, RPO, Symfonie 3,5). Dla mnie to kwintesencja bezpretensjonalnej życiowej radości, gdzieś tam zbliżona do Mozartowskiej, choć jednak bez Mozartowskich smaczków i wyrafinowania. W każdym razie morda mi się śmieje do Franza i już teraz nie ma wymówki dla braku ostatnich symfonii na półce. Muszę je sobie zamówić !

Max

  • 2204 / 5389
  • Ekspert
07-06-2014, 10:50
Aaa, i jeszcze (choć to nie ten wątek) oglądałem ostatnio "Aż poleje się krew" (ceniący dobre kino na pewno nie mogą sobie pozwolić na przeoczenie tego kapitalnego obrazu), i tam oprócz mocnej, surowej i wyrafinowanej muzy Greenwooda, przewijał się pyszny koncercik skrzypcowy. Doszedłem do tego, że to koncert D-dur Brahmsa i oczywiście chodzi mi teraz po głowie. Spróbuję poszukać płytki na której będzie razem z koncertem podwójnym (na skrzypce i wiolon.) i będę już miał na półce Brahmsa kompletnego.