>> Piotr Ryka, 2012-04-20 14:49:01
Z Twojego wpisu widzę, że pojmujemy muzykę całkiem inaczej. Ty chcesz poznać ją całą i wchłonąć w siebie jako pewien twór samoistny i na swój sposób absolutny. Dla mnie jest raczej pretekstem do własnych przemyśleń, podziwiania cudzych umiejętności lub czerpania czystej przyjemności."
Trafna diagnoza. I, szczerze mówiąc, trochę się z tym męczę. To znaczy, nie mam żadnych kłopotów, by dość precyzyjnie zdefiniować "rdzeń" moich zainteresowań (I poł. XX wieku), ale zawsze prześladuje mnie poczucie, iż wcześniej bądź później napisano wspaniałe rzeczy, które mogą mi przejść koło nosa - na które nigdy się "nie załapię". Dlatego, czuję, że prędzej czy później będę się zmuszał do ograniczenia zakupów i poszukiwań, i do smakowania tych pokaźnych zasobów muzycznych, które do tej pory zgromadziłem.
Do zakupów potrzebny jest "klucz", ale i do świadomego słuchania, subiektywnie potrzebny jest "klucz". Gdybym miał płyty wyciągać na chybił trafił, pewnie szybko dostałbym bzika. Dlatego słucham partiami, pokrewnymi stylami, czasami sobie twórców kontrastuje. (Np. dla odpoczynku od Brucknera, wrzucam Hindemitha) - na ogół przerabiam kompozytorów całościowo. W każdym razie ustalam pewne prawidłowości, aby kontrolować tą pasję i żeby się muzyką cieszyć, smakować ją ale w niej nie utonąć...
"Szczerze mówiąc nawet mi nigdy nie przyszło do głowy by porywać się na poznanie całej muzyki i czuję się z tym wygodnie"
To podejście rozsądne i bezpieczne. Kiedy juz zmądrzeję, ograniczę się do tych muzycznych treści, które sprawiaja mi najwięcej satysfakcji. Przestane tez uskuteczniać zakupy hurtowe, ograniczając się do detalicznych.
"Jednakże w każdym z nas takie niewerbalne kryterium drzemie. Kryterium na poły irracjonalne, na poły podświadome, w dodatku ewoluujące, podatne na wpływy, niejednoznaczne."
Bardzo ładnie napisane. Rzeczywiście tak jest. U mnie, dodatkowo, łączy się to z pewnym stanem oczekiwania, niepokoju i podniecenia. Ale, bez tych emocji mój żywot wart byłby zdecydowanie mniej... :-)