>> 4m,
Z tymi Falami Martenota w muzyce powaznej XX wieku jest troche tak jak z gitarą. Są obecne, ale nieszczególnie istotne ;-) Taki oryginalny dzwiękowo dodatek.
Z twórców, których wymieniłeś, od razu do głowy przychodzi Messiaen. Mam w kolekcji tą słynną \\"Turangalila - Symphonie\\"(TELDEC Nagano/Berlińczycy), która jest utworem niezwykle ciekawym. Oczywiście Fale Martenota mają duży wplyw na wykreowanie specyficznej brzmieniowo atmosfery. Zresztą Messiaen to \\"gatunek\\" sam w sobie. Muzyka niezwykle pociągająca, choc trochę zbyt surowa i ascetyczna jak dla mnie. Na pewno będę jeszcze po niego sięgał.
Drugi gigant to Varese. Facet pisał w latach 20/30 rzeczy, których nie powstydziłaby sie awangarda II poł wieku XX. Mam fajną płytkę nagraną w Katowicach (NAXOS - NOSPR/Camerata Silesia/ Lyndon-Gee) z jego najważniejszymi miniaturami: Ameriques, Ionisation (na same instrumentu perkusyjne !), Ecuatorial (w którym pojawiają się Fale Martenota ) i inne... Bardzo ciekawa muza, dla odbiorców z otwartą głową.
Szostakowicza przerobiłem \\"wzdłuż i wszerz\\" i nie przypominam sobie motywów preparowanych Falami Martenota (?). Symfonie, koncerty, kameralistyka... To był twórca brzmieniowo konserwatywny i... prędzej znajdziemy tam gitarę niż Martenota ;-)
Honegger, Milhaud... podobnie jak u Dymitra, klasyczny dobór środków brzmieniowych. Fal Martenota ze świecą szukać, ale nie wykluczam, ze gdzieś tam się pojawiają. Instrument dla tych twórców nieistotny. Honnegera uwielbiam, a jesli chodzi o Milhauda, to zamówiłem właśnie potężny box od CPO (Complete Symphonies 1-12).
Bouleza... wstyd wielki - nie znam. Jakoś tak go zawsze w swoich wyborach pomijałem. Paradoksalnie, to nazwisko przewija sie w mojej kolekcji nieustannie. To chyba najczęściej przeze mnie wybierany dyrygent (cały Bartok, Mahler... i wiele innych)
Ale bardzo łatwo mi sobie wyobrazic, ze chętnie po Fale Martenota w swojej twórczości sięgał :-)
Reszta nazwisk przez Ciebie wymienionych - nieistotna.