"Baby Orpheus" posiada swój dedykowany wzmacniacz HEV 70 i sprzedawany był, jako komplet z nim.
Są różne zdania na temat tego wzmacniacza.
Od takiego, że jest to najgorszy ze wzmacniaczy elektrostatycznych, do którego można podpiąć te słuchawki, aż do takiego (zdaje się "naszego" Wiktora), że podłączony do innych wzmacniaczy, HE60 gra płasko.
Nie miałem adaptera pozwalającego podłączyć HE60 do wzmacniaczy Staksa.
Mam wzmacniacze SRM-727A i SRM-313 no, ale niestety, bez przejściówki nie da rady.
Zatem porównania jak brzmi HE60 z innymi wzmacniaczami elektrostatycznymi nie mam, ale dźwięk z dedykowanego wzmacnia HEV70 wydaje mi się naprawdę wysokiej próby.
Jego barwę i sygnaturę oraz sposób podania opisałem wyżej.
Jeżeli z SRM-727 jest jeszcze lepiej, to żal mnie ściska, że nie miałem tej przejściówki...
Wzmacniacz HEV70 posiada zieloną diodę sygnalizującą jego włączenie.
Gdy w czasie słuchania zwiększałem głośność, zaświeciła się na czerwono i wróciła do zielonego koloru.
Wzbudziło to we mnie lekki niepokój.
Sprawa wyjaśniła się, gdy sprawdzałem wykop i dynamikę HE60.
Puściłem sobie jak zwykle, piosenkę "Dreams" zespołu The Cranberries.
Utworu tego słucham zazwyczaj maksymalnie głośno, tzn. na poziomie, który mogę jeszcze znieść i który nie wywołuje jeszcze efektów ubocznych, takich jak krwawienie z uszu. :-)
Podczas podgłaszania w pewnym momencie dioda zapaliła się na czerwono i tak została.
Przypuszczam, że zapewne sygnalizuje przesterowanie.
Przy świecącej na czerwono diodzie słuchawki dostały delikatnej chrypki, a przy dalszym podgłaszaniu zaczynały coraz wyraźniej rzęzić.
Tej ogromnej dynamiki, jaką ma utwór i tego uczucia eksplozji w głowie, po takim akcentującym, niespodziewanym i dużo mocniejszym niż wcześniejsze, uderzeniu pałki w werbel, nie udało się uzyskać.
Jak dotąd, efektu tego doświadczam tylko na Hifimanach HE-5LE, podłączonych do wyjścia ORT w moim HPA Master-Twin.
Mimo to brzmienie rockowych kawałków na HE V70, można uznać za całkiem przyzwoite.
Jak ktoś, nie musi tak głośno jak ja, słuchać rocka to może być nawet wystarczająco dobrze.
Bas chodzi w charakterystyczny wciągający sposób, jest ten gitarowy rockowy przester.
Brakuje mi tylko wygaru i tej potęgi brzmienia, jaką ma dobrze zagrany rock.
Muzyka powinna prawie "ogłuszać". Musi być ten nadmiar decybeli.
Trochę jak na koncercie gdzie nie bardzo słuchać drącego się nam do ucha sąsiada.
Na HEV70 dalsze podgłaszanie, jak już pisałem, nic nie daje. Słuchawki zaczynają charczeć.
W spokojnym nastrojowym rocku, w balladach jest O.K.
Jeśli porównywać HE60 z odpowiadającymi im klasą słuchawkami, to bas jest lepszy niż ten w Omegach 007MK1 i podobny do tego w AKG K1000.
Mówię tu o basie K1000, gdy są podpięte poprzez przejściówkę, do wyjścia ORT w HPA Master-Twin, a nie do zacisków we wzmacniaczu kolumnowym.
Tak po zastanowieniu, mogę chyba zaryzykować stwierdzenie, że AKG K1000 i HE60 to bardzo podobna szkoła grania i oczywiście "Championship League", początek tabeli.
Dźwięk AKG K1000 jest masywniejszy, bardziej dociążony.
Pozostaje oczywiście ta podstawowa różnica, że AKG K1000 są odsunięte od uszu i dźwięk dobiega nie z czegoś, co ma się na głowie, tylko tak bardziej gdzieś z przestrzeni.
Ale pozostałe kwestie? Są na bardzo podobnym poziomie.
W odróżnieniu od ceny!!! Przynajmniej w Polsce. :)
Jeżeli chodzi o porównywanie słuchawek.
Czasami słychać o tzw. "rozjeżdżaniu" jednych modeli przez inne.
Chciałby tu podzielić pewnym "odkryciem", a może raczej spostrzeżeniem.
Poza kształtem muszli i pałąka, budową przetwornika, ceną, coś jeszcze musi słuchawki odróżniać, aby klient miał rzeczywisty wybór.
Tym czymś jest dźwięk, który za ich pomocą dociera do naszych uszu.
W klasie "słuchawek wysokiego lotu", a właściwie obecnie "słuchawek wysokiej ceny", nie ma jakiś wielkich różnic w prezentowanym dźwięku.
Polegają one właściwie na tym, że, na co innego położony jest nacisk, co innego jest wyeksponowane.
Właściwie to kupujący wybiera, jaki sposób prezentacji dźwięku, bardziej mu odpowiada.
Mamy słuchawki:
jasne, ciemne,
mające lepszą górę (srebrzące się anielskie soprany),
lepszy dół (bas wyrazisty, dobrze wypełniony, głęboko schodzący),
wyrównane całe pasmo itd., itp.
Każdy wybiera to, co bardziej zapada mu w duszę, łatwiej i wyraźniej do niego trafia to, co bardziej go pociąga.
Ktoś preferuje te słuchawki ze względu na dźwięk, ktoś inne i właściwie nie ma, z czym polemizować.
O gustach się nie dyskutuje. :)
Jest wiele różnego rodzaju gustów, zatem jest też i wiele rodzajów słuchawek, które te gusta zaspakajają.
No, bo nie ma uniwersalnego, powszechnie uznanego za jedynie dobry.
Gdyby był, to powstałby pewnie taki uniwersalny model słuchawek, który go spełnia.
Chociaż...
Ci, co posiadają (oraz i ci, którzy tylko słuchali) Orpheusa podpiętego do wzmacniacza HEV 90, bardzo często twierdzą, że taki uniwersalny model jest!
Uniwersalnego gustu jeszcze nie ma, ale model już jest. :-)
Nie mam HE90 z HEV90, nie słuchałem go, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko uwierzyć, że tak jest na słowo. Co do Baby Orpheusa to mogę się w tej kwestii wypowiedzieć.
Jedni słuchawki Sennheiser HE60 uznają za lepsze od Omeg MK1 i MK2 Staksa, inni za gorsze od nich.
To samo można powiedzieć o AKG K1000 czy innych flagowcach.
Uwzględniając te opinie i dodając do nich swoją, mogę powiedzieć.
Baby Orpheus, takim uniwersalnym i podobającym się wszystkim modelem na pewno nie jest.
Wszystkie modele słuchawkowej ekstraklasy, grają dobrze.
Różnice bardzo często są minimalne i co za tym idzie, trudno je wychwycić, określić ich istotę, ponazywać.
"Recenzenci" bardzo często w takich okolicznościach, aby je jakoś wyraźniej wyartykułować, "zmuszeni" są używać dosyć barwnych i bardzo często, mocno przesadzonych opisów.
Proszę mieć to na uwadze czytając też i ten opis. :)
Często powstaje wrażenie, że różnice te są kolosalne!
Podkreślam, w rzeczywistości są przeważnie, prawie na granicy percepcji.
Wtedy można je rozpoznać właściwie tylko po bezpośredniej zamianie słuchawek na głowie i mozolnej analizie wymagającej wielkiego skupienia.
Bez tego pozostały by pewnie niezauważone.
Jeżeli weźmiemy do porównania z tymi pierwszoligowymi, słuchawki za przysłowiowe 2 stówy, to różnice między nimi są już zdecydowanie większe i dużo łatwiej je rozpoznać.
Z reguły jest to "pchający się na twarz", z załażącymi na siebie pasmami i planami, spłaszczony, zlewający się, kluchowaty dźwięk.
Jak na razie z tym, co napisałem przy odrobinie dobrej woli, chyba można się zgodzić!? :)
No to, gdzie to "odkrycie" czy raczej spostrzeżenie?
Jak to z "odkryciami" bywa przeważnie są banalne, ale może komuś pozwoli to inaczej spojrzeć na niektóre sprawy.
Otóż uważam, że różnice nawet te bardzo istotne, jakie są między słuchawkowym plebsem i olimpem, są tak bardzo uderzające tylko przy bezpośrednim porównywaniu i w pierwszej godzinie słuchania.
A dowód na to "odważne i bezkompromisowe" twierdzenie!? :-)
Otóż jest i każdy może przeprowadzić go sam.
Wyciągniecie wniosków też we własnym zakresie.
Chociaż może o jakiś mały, przynajmniej jeden, się pokuszę... :)
Są takie słuchawki "Kruger & Matz KM0880EB" za 199zł.
Mogą być oczywiście każde inne podobnej klasy.
Po podłączeniu usłyszałem dźwięk, który scharakteryzowałem pisząc wyżej o słuchawkach za przysłowiowe 2 stówy.
Jak się domyślacie, że nie było, co w tym stanie rzeczy ich słuchać.
Zostawiłem je grające do następnego dnia.
Nazajutrz zasiadłem już do dłuższego słuchania muzyki przez ten nowy nabytek.
Grały lepiej, ale dalej nie do przyjęcia, przynajmniej dla mnie.
Przeszkadzał mi szczególnie ten brak przejrzystości, ta lepka klucha, granie praktycznie (zresztą nienajlepszą) średnicą no i ten nieschodzący w dół tylko pchający się do środka bas.
Ale po jakiejś godzinie, a może niecałych dwóch, przestało być to aż tak istotne.
Ucho się przyzwyczaiło albo słuch stępił - jak kto woli. :)
I jak zwykle okazało się, że na placu pozostaje sama muzyka - dobra albo zła.
Tak właściwie przestało być ważne, co to za słuchawki.
Zapomniałem o tym. Słuchałem muzyki.
Po zamianie Krugerów na HE60 i z powrotem, przez jakiś czas pamiętałem, tą ogromną różnicę między nimi.
Szczególnie w oddaniu przestrzeni, jakości basu, sopranów, graniu całym pasmem a nie tylko środkiem i w całościowej kulturze przekazu, którą HE60 posiadają na wysokim poziomie, a której u Krugerów trudno się w ogóle doszukać.
Krugery znowu pograły sobie przez noc i następnego dnia jeszcze raz porównałem je z HE60.
Różnice były bardzo wyraźne i łatwo rzucające się w uszy.
Jak się pewnie wszyscy domyślają oczywiście przez pierwszą godzinę.
Kilka utworów przesłuchanych po kolei na słabych Krugerach i zapomniałem o ogromnych przewagach i całej "lepszości" HE60.
Słuch się przyzwyczaja, różnice się zacierają.
Od czasu do czasu przestawałem słuchać muzyki i zaczynałem "nasłuchiwać".
Wtedy różnice znów się pojawiały, ale aby odczuć ich rzeczywistą wielkości, przynajmniej przez chwilę musiałem posłuchać HE60.
Jak przestawałem "nasłuchiwać" to w stosunkowo krótkim czasie zapominam o nich.
Okazuje się, że widocznie przy odbiorze muzyki różnice te, czasami wręcz ogromne nie są znów aż tak ważne.
To chyba trochę tak jak z oglądaniem filmów.
Dobry film jednakowo wciąga, gdy jest oglądany na LCD z cyfrową jakością obrazu i starym kineskopowym telewizorze z obrazem analogowym, chociaż na pierwszy rzut oka widać, który telewizor ma większy ekran, lepszy obraz i na którym więcej i wyraźniej widać.
Jeżeli postawimy obok siebie plazmę i LCD i to jeszcze o ekranie tej samej wielkości, to zaczyna być bardzo podobnie jak z wyborami w słuchawkowej ekstraklasie.
Wybór między HE60 i SR-007MK1 czy AKG K1000 to właśnie taki wybór.
Z Krugerami KM0880EB i Sennheiserami HE60 jest tak, jak z telewizorem kineskopowym i LCD.
Jak tam widać, tak tu od razu słychać, gdzie jest więcej, lepiej, piękniej i o wiele przyjemniej.
Mimo tak znaczących różnic, po jakiejś godzinie słuchania na Krugerach, zapominałem o tym.
Wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak było.
Tak naprawdę to działało to w obie strony.
Po dłuższym słuchaniu zapominałem, że Krugery są takie relatywnie słabe.
Tak samo zapominałem po przesłuchaniu iluś utworów rockowych, że HE60 brakuje tego i owego w tym gatunku muzyki.
Ale wystarczyło na trochę założyć Hifimany HE-5LE podpięte do wyjścia ORT Master-Twina i było jasne, że w dynamicznym rocku i metalu może być lepiej niż na Baby Orpheusu.
Powiem też, że do dobrego bardzo łatwo się przyzwyczaić.
Słuchając klasyki, do której HE60 są idealne, siedziałem rozanielony wcale nie myśląc o tym, że są aż tak wspaniałe. :)
Muszę też powiedzieć, że:
- długie słuchanie i narastające zmęczenie słuchu, oraz
- rodzaj wybranej muzyki,
zmniejszały przewagę słuchawek Sennheisera.
W rocku, metalu, ale też i w bluesie gdzie:
- przestrzeń i powietrze,
- rozległość sceny,
- lokalizacja źródeł i holografia,
- wspaniałe soprany,
mają mniejsze znaczenie a liczy się:
moc, wykop, nisko schodzący dobrze wypełniony bas i charakterystyczne "brudne" granie,
przewaga HE60 nie jest wcale, jakaś specjalnie wielka.
Później wpadło mi jeszcze do głowy by Krugerom zamienić pady na te od Denonów AH-D7100.
Założyłem Krugery na głowę. Słucham, słucham i ...
A no okazuje się, że gdyby nie ta zauważalnie mniejsza amplituda, ten spłaszczony dźwięk, miałbym na głowie słuchawki bardzo podobnie grające do Denonów, których pady im założyłem.
Oryginalne pady w Krugerach nie okalają małżowin usznych tylko się na nich wspierają.
Zresztą po jakimś czasie zaczynają niemiłosiernie je cisnąć.
Po zmianie padów wygoda staje się taka sama jak Denonów i dźwięk się poprawia.
Po założeniu Krugerom na powrót oryginalnych padów i porównaniu z Denonami AH-D7100 usłyszałem:
- bardziej płytki, taki uśredniony bas,
- bliższe spłaszczone granie,
- gorsza klarowność,
- mniejszy rozmach i
- słabsze wybrzmiewanie, zamierających w przestrzeni dźwięków.
Tak, po 3 dniach, w graniu Krugerów pojawiła się przestrzeń.
Rozmiarami przestrzeń ta wydaje mi się wcale nie tak bardzo dużo mniejsza od tej, jakiej można doświadczyć na Denonach AH-D7100.
Przynajmniej tak było przy słuchaniu kompozycji Massenet\'a - "Meditation" z Sarą Chang na skrzypcach.
Zresztą, podobne wrażenia miałem słuchając "Ave Verum" Mozarta.
Denony i Krugery podpięte były do wzmacniacza HPA Master-Twin i tych zwykłych wyjść słuchawkowych z czystym OTL.
Posłuchałem trochę Denonów a następnie znów założyłem Krugery.
Po jakiejś półgodzinie a może krócej, jak się można domyśleć, przestałem zauważać, że bas w Krugerach jest słabszy.
Cała noc znów dla Krugerów i następnego dnia ponowne porównanie.
W bezpośredniej konfrontacji dalej daje się zauważyć, że w Denonach:
- scena jest bardziej odsunięta i czuć więcej powietrza,
- bas schodzi głębiej i jest lepszej jakości,
- jest większy rozmach i dynamika,
- soprany lecą wyżej i
- melodyjność jest zdecydowanie większa.
Ale wystarczy posłuchać dwóch czy trzech utworów nie zdejmując słuchawek i zapomina się co jest w tej chwili na głowie.
Gdyby nie to spłaszczenie dźwięku, to przy zamienionych padach na te od AH-D7100, trudno byłoby mi rozpoznać czy słucham Denonów czy Krugerów.
Słuchawki "Kruger & Matz KM0880EB” grają dopiero ok. 50 godzin i nie są dostatecznie wygrzane.
Ciekawi mnie czy coś jeszcze się poprawi, czy tak już zostanie?
Gdyby zaczęły grać całym pasmem oraz trochę poluzował się i pogłębił bas, miałbym drugie AH-D7100. :-)
Tak nawiasem mówiąc, mój kolega niemający właściwie do czynienia ze słuchawkami, był nieco zdziwiony określeniami "wygrzewanie", "wygrzanie".
Jemu skojarzyło się to z ciepłem i temperaturą.
Nawet zapytał co się robi by uzyskać wygrzane słuchawki.
Zażartowałem, że ze 2 dni na kaloryferze powinny wystarczyć. :)
Gdy mu powiedziałem o co chodzi stwierdził, że on nazwałby to "wypracowaniem" (albo jakoś podobnie), a nie "wygrzaniem".
Na razie Krugery grają gorzej od Denonów i wolę te ostatnie.
Jednak gdyby dalsze wygrzewanie poprawiło wspomniane mankamenty grania Krugerów, to kto wie... :-)
Oczywiście koniecznie musiałbym dokupić jakieś "normalne" pady zdolne pomieścić w swym wnętrzu uszy.
Jak już wspominałem, poza wygodą, poprawie ulega także dźwięk.
Gdyby przejąć kryterium jakości dźwięku i ceny, to przy 199zł za Krugery, żądanie 1000 zł za Denony (aż się boję myśleć i pisać), uznałbym chyba za przesadzone. :)
Z lepszymi padami w Krugerach - na pewno!