Bo ludzie chociaż trochę osłuchani z wysokiej klasy sprzętem pojęcia typu "realny" czy "naturalny" powinni sobie odpuszczać i to z lekkim uśmieszkiem. Nie ma czegoś takiego. Rozumiem, że na pewnym średnio-niskim poziomie, słyszymy coś dobrego po raz pierwszy, przychodzi nam mimowolnie myśl "kurczę, jak to realistycznie brzmi". Jednak po drugim, trzecim, dziesiątym przesłuchanym "realistycznym" systemie każdy powinien już zdawać sobie sprawę z tego ile tego realizmu jest rzeczywiście reprodukowanego, a ile czynników pozostaje zmiennych, wręcz doprawionych i kompletnie rozbieżnych z rzeczywistością. Realizm brzmienia reprodukowanego to zaledwie 20-30% (tak strzelam), reszta to widzimisie reżysera dźwięku oraz widzimisie producenta sprzętu odtwarzającego, nie oszukujmy się, że jest inaczej. Bardziej "realnie" będzie na pewno na płytach nie grzebanych w studio, odpada wówczas widzimisie realizatora, ale nie oszukujmy się, że nasz system będzie potrafił skopiować naturę, zbyt wiele czynników ma na to wpływ.