W dniu dzisiejszym miałem okazję, dzięki uprzejmości jednego z naszych kolegów (wszyscy chyba wiedzą, którego), dotknąć elektrostatycznego Olimpu. Nim przejdę do słuchawek: Wiktorze, jesteś prawdziwym pasjonatem (w dobrym tego słowa znaczeniu), przesympatycznym gospodarzem i w ogóle przesympatycznym człowiekiem - cieszę się, że miałem szansę Cię poznać; życzę spełnienia planów "słuchawkowych" i udanego "polowania".
Nie chciałbym by ktokolwiek odebrał moje opinie jako kategoryczne wyroki na temat elektrostatów (generalnie) jak i poszczególnych modeli czy relacji między nimi. Potraktujcie to co piszę jako moje własne, pierwsze, spostrzeżenia. Spostrzeżenia z "dynamicznego" punktu widzenia.
Materiał muzyczny, który (fragmentarycznie) odsłuchałem to m.in: Kronos Quartet/C. Mansel - Requiem for a dream; Metalica - Metalica; Coma - Symfonicznie; Aga Zaryan - Looking, Walking, Being.
Źródłem było znane na forum Accuphase Precision. Wzmacniacze to Stax 717 (o ile dobrze pamiętam) i Orpheus (HEV90). Słuchawki, które zostały użyte to STAX SR-007 mkI, SR-Omega, SR-009, Orpheus (HE90).
By oszczędzić czytania tym mniej dociekliwym, najbardziej podobało mi się zestawienie HEV90 z SR-009.
Tym, których ciekawi z jakiego powodu SR-009 umieściłem na piedestale spieszę wyjaśnić jak do tego doszło, a doszło do tego drogą eliminacji.
Moim ulubionym utworem, którym katuje nie tylko siebie wieczorami ale i wszelkie słuchawki, które wpadają mi w ręce jest "Lux Aeterna" z płyty Kronos Quartet/C. Mansel - Requiem for a dream. Wydaje mi się, że odtworzyliśmy go dzisiaj kilkadziesiąt razy.
Pierwsze słuchawki, które zostały utworem tym poczęstowane to SR-007 mk I - które przyznam szczerze, nie przypadły mi do gustu. Dla mnie jest w nich zbyt mało basu i wypełnienia. Wydają mi się "chude". Podobne wrażenie wywarły na mnie SR-OMEGA, aczkolwiek te słuchawki graja tak "miękko" i czarująco od pierwszego taktu, że z pewności słuchając kobiecych wokali, nocną porą można się w nich zakochać. Dodatkowo SR-OMEGA były dla mnie niewygodne, jako jedyne z 4 wymienionych par, gniotły mnie w uszy (pewnie mam odstające?).
Kolejnym etapem było przetestowanie (już w szerszym repertuarze) SR-009 zarówno na wzmacniaczu Stax 717 jak i Sennheiser HEV90. Dominacja HEV90 nad 717 jest wyraźna i niezaprzeczalna ... niemniej jednak nie jest to różnica, na szybko oceniając, za którą warto umierać. Porównując HE90 oraz SR-009 posługiwałem się HEV90.
Elektrostaty mają bass (mit braku basu obalony). Zarówno HE90 jak i SR-009 mają go dostatecznie dużo do każdego rodzaju muzyki z tym, że SR-009 mają go więcej. HE90 grają najszersze i najgłębiej z omawianej elektrostatycznej rodziny, niemniej jednak SR-009 ujęły mnie bardziej w tym krótkim odsłuchu. Nie są tak czarujące i homogeniczne jak HE90, nie kreują zjawisk tak dużych rozmiarów ani nie są tak wygodne jednak ... mają "drive", wypełnienie i basu tyle (w połączeniu z HEV90 przypominam), że nie tęskniłbym nawet w tym zakresie za D7000. "Enter the sandman" grupy Metallica brzmi świetnie na jednych i drugich jednak ten "czad" lepiej oddają SR-009, są bardziej bezpośrednie i brutalne. Po prostu SR-009 potrafią "przypi*%&$*#$" kiedy trzeba.
Dzisiejsza przygoda pozwala mi na wyciągnięcie jeszcze jednego wniosku, wspomniane wyżej słuchawki elektrostatyczne mają pewną cechę wspólną, wysokie tony prezentują lepiej niż jakiekolwiek dynamiki jakich kiedykolwiek, w jakimkolwiek torze słuchałem. Nie jest to tak, że nie da się słuchać muzyki na innych np. dynamicznych słuchawka. Dobra muzyka, na przyzwoitym sprzęcie, będzie brzmiała dobrze, cieszyła i nie trzeba "szczytowych modeli" by nią się cieszyć, niemniej jednak jest coś w elektrostatycznej prezentacji wysokich tonów co warto, choćby z ciekawości, samodzielnie usłyszeć.
Cóż mogę jeszcze napisać? Nie wyrzucę swoich D7000 i słuchanie muzyki z ich dynamicznych przetworników płynącej będzie mi jeszcze długo (przynajmniej taką mam nadzieję) sprawiać mnóstwo frajdy, mimo, iż "dotknąłem" elektrostatycznych bóstw :)