Jak już wspomniałem w poście wyżej dzięki uprzejmości naszego kolegi Wiktora miałem przyjemność posłuchać na swoim zestawie Omegi MKI i porównać ją bezpośrednio z moimi 507.
Na mój zestaw składa się przetwornik Mytek Stereo96 DAC, zasilany cyfrowo po kablu optycznym ze Squeezeboxa Classic. Swoje 507 napędzam wzmacniaczem Staxa 007t (bez II, starszy model). O kabelkach zasilających i interkonekcie (XLR) nie będę pisał bo to żadna rewelacja ot zwykły studyjny XLR i sieciówka z komputera – jedynie listwa stanowi jakiś audiofilski dodatek - PS Audio Duet Power Center.
Nie spodziewajcie się wielkiej recenzji… nie potrafię tak pięknie opisywać wrażeń jak niektórzy forumowicze.
Skupię się wyłącznie na suchych faktach, na tym ci mi się podobało bądź nie w tych 3 dniowych odsłuchach.
Omegi odebrałem w piątek i prawdę mówiąc po całym tygodniu średnio miałem ochotę na słuchanie i analizowanie muzyki.
Z czystej ciekawości włączyłem wzmacniacz i po 1h wygrzaniu lamp zabrałem się za słuchawki. Właściwie ten odsłuch piątkowy powinienem pominąć w opisie bo jest on odmienny od tego co doświadczyłem w kolejne 2 dni i moim zdaniem nie oddaje całej prawdy w porównaniu tych słuchawek, gdyby na nim poprzestać.
W skutek całotygodniowego zmęczenia i lekkiego niedospania, 507 swoją neutralnością i transparentnością (w stos. do Omeg- o czym troszkę później) lekko mnie drażniły… Omegi natomiast lały miód w moje uszy. Wszystko w omegach wydawało się naturalniejsze i przyjemniejsze w odbiorze. Słuchałem na wyrywki różnych rzeczy i po mniej więcej 2h z przeświadczeniem wyższości Omeg poszedłem spać…
Odsłuchy sobotnie zacząłem po południu w całkowicie odmiennym nastroju. Po 2h wygrzaniu lamp zacząłem słuchanie i porównywanie 507 z Omegami na następującym materiale (kolejność przypadkowa): The Wall Pink Floyd, różne płyty Nick Cave, Marillion, Tori Amos, Roger Waters, Stevie Ray Vaughan – zwłaszcza fantastycznie nagrana koncertowa płyta z Albertem Kingiem, Louis Armstrong & Duke Ellington - The Great Summit The Master Takes – rewelacyjny krążek 1966 roku, Andreas Vollenweider Caverna Magica, Jimi Hendrix (jestem wielkim fanem :-) ) i parę innych cięższych pozycji.
Pierwsze co się „rzuca” w uszy to fakt, iż Omegi starają się wszystko uprzestrzennić. Nie mówię o scenie, ta jest wycofana w stosunku do 507, które grają pierwszym planem. Omegi starają się zrobić z dźwięku 3d, robią to dyskretnie co z reguły dodaje ciekawych wrażeń do odsłuchiwanego materiału, ale niestety czasem mija się z prawdą co dobitnie słychać na nagraniach, gdzie mamy słyszeć coś co nie jest wytworem muzyków. Podam przykłady. Na testowej płycie Ultrasone jest takie demo nagrywane (zgaduję, że binauralnie) w plenerze podczas pokazu sztucznych ogni, w otoczeniu gadających wokół ludzi. Na 507 iluzja uczestnictwa w spektaklu jest niesamowita – każdy (łącznie ze mną), komu puszczam to demko rozgląda się wokół ze zdziwieniem – efekt jest nieprawdopodobny. Niestety na Omegach tego nie ma, scena nie jest naturalna, słychać że to słuchawki… Dodatkowo efekt łagodzenia średnicy przez Omegę (o czym później) całkowicie psuje świsty i wybuchy petard tworząc sztuczną kurtynę. Oczywiście to jest dość szczególny przypadek, ale jest wiele nagrań, gdzie odgłosy „przyrody” są częścią spektaklu –choćby płyty Rogera Watersa. 507 są jak dla mnie w takich przypadkach górą. Innym ciekawym przykładem tego zjawiska jest pierwsze nagranie na wspomnianej płycie testowej Ultrasone. Jest tam nagranie jazzowe z niewielką ilością muzyków w małym pomieszczeniu. W 507 od pierwszej chwili jest wrażenie, że siedzi się naprzeciw muzyków i że grają „na żywo”. Omega sztucznie zawiesza instrumenty w przestrzeni dodatkowo grając dalszym planem co stwarza wrażenie jakbyśmy słuchali z innego pomieszczenia. Pierwszy utwór na płycie Andreasa Vollenweidera Caverna Magica, rozpoczynający się marszem ludzi po żwirowo/piaskowym podłożu w jaskini jest moim zdaniem bardziej realnie oddany w 507 niż w Omegach. W 507 wyraźniej słychać, że to jest jaskinia, zgrzytanie piachu pod nogami jest w 507 naturalnie nieprzyjemne, Omegi zbytnio to ugrzeczniają.
I tu dochodzę do drugiego aspektu brzmienia Omeg, który mi zupełnie nie odpowiada.
Kiedy pierwszy raz słuchałem Omeg u Wiktora (wszystkie modele) pierwsze co od razu dało się usłyszeć to nienaturalnie wycofana średnica i zaokrąglenia w tej części pasma na którą uszy są najbardziej czułe.
W efekcie jak dla mnie wiele nagrań pozbawionych jest nieco emocji.
Na swoim sprzęcie nie odczułem tego wycofania średnicy, ale zaokrąglenie i łagodzenie zostało co ma niestety istotny wpływ na odsłuchiwany materiał. Nick Cave nie miał już tak „mrocznego”, z lekką chrypką głosu, Tori Amos też była jakaś taka „niemrawa”…. może trochę przesadzam, ale nie są to z pewnością dla mnie słuchawki które powodowały by „gęsią skórkę” w czasie słuchania muzyki.
Brak im również impaktu w tym paśmie gdzie uszy są najbardziej czułe. Rozbijanie szkła na The Wall jakoś w omegach mnie nie przekonuje. Dźwięki gitar elektrycznych w 507 są dla mnie bardziej realne i dosadne.
Czytając powyższe ktoś mógłby pomyśleć że omegi są do bani a 507 są super – to nie jest tak do końca.
Omegi mają lepszy bas – bez wątpienia. Schodzi niżej, bardziej pompuje powietrze – jest taki jakby bardziej „kolumnowy”, oddaje więcej szczegółów tzn. ma lepszą fakturę. W 507 bas jest krótszy i jego impakt jest przeniesiony w wyższy zakres. W porównaniu do posiadanych wcześnie przeze mnie 404 jest o WIELE lepiej, ale Omegi są w tym aspekcie po prostu lepsze.
Omegi są też bardziej rozdzielcze. Wszystkie mikrodetale w nagraniach podane są z większą precyzją. W 507 czasem te drobiazgi się nieco zlewają.
Moim zdanie omegi są kapitalne do relaksu z muzyką na uszach… można w nich zasnąć w łóżku słuchając ulubionej płyty – nie piszę tego złośliwie. Jeśli po dniu pracy chce się trochę odpocząć słuchając muzyki - Omegi są do tego idealne.
Natomiast jeśli mamy ochotę i chcemy „przeżywać” muzykę to ja wolę swoje 507, które nie upiększają zbędnie, pokazując nagranie takie jakie jest.
Czy bym kupił Omegi ? Jak bym miał wolne 8k to pewnie bym kupił… warto je mieć (IMHO jako drugie po 507 lub 009).
Ja już niestety wiem, że jak będę chciał mieć lepsze słuchawki to zostały mi tylko kosmicznie drogie 009…