Nie jestem zwolennikiem przydługich recenzji i nie roszczę sobie pretensji do posiadania neutralnego stanowiska. Niemniej obecnie po 26 godz. grania i dwóch,trzech, słuchania, przyznaję, że 009 z dobrym wzmocnieniem zasługują na miano znakomitych, moim zdaniem najlepszych ze wszystkich obecnie produkowanych headphones na świecie. Nie jestem pierwszym z tym osądem. Bez rozpisywania się - suma zalet przewyższa znacznie, tą którą znamy z 007 Mk1. Większa transparencja, rozdzielczość, substancja, precyzyjniejszy głębszy bas, uwaga!-więcej powietrza między instrumentami i przede wszystkim wyrównana barwa - biją Mk1 jednoznacznie o klasę, może więcej. Przyznam, że przed miesiącami, kiedy słuchałem po raz pierwszy, miałem wzorzec Mk1 w głowie. Abstrahując od Orfeusza. Jeżeli sobie świadomie zdamy sprawę z różnic przekazu 009 i Mk1, oprócz barwy podpada nam właśnie bliższe jak w omedze obcowanie z muzykami. Wracając do spraw sceny, twierdzę, że jest głębsza i szersza jak w omedze! Jak pisałem i sobie potwierdzam porównaniami, Mk1 przez dystans przekazu myląco implikuje wielką scenę, która po bliższej analizie taką nie jest. A w 009 mamy z dużym obrazem do czynienia, jeżeli nieco tylko przywykamy do innej, tej bliższej perspektywy. Jeszcze bliżej przecież podają dźwięk lambdy! Czy mają małą scenę? Przecież nie.
Nic przeciw Mk1 - to inny sposób grania, który bardzo lubię. I nie pozbędę się ich z powodu 009...
Ciekawe, dziewiątki traktują dość miłosiernie kiepskie stare nagrania - ot Horowitz z lat 60-tych, ciemne nagranie, brzmi lepiej na 9 jak na Mk1, pojawia się więcej interpretacyjnych sczegółów.
Na pocieszenie dla miłośników 007: Gdybym nie znał 009 tak jak dziś, nadal uważałbym siódemki Mk1 za najbliższe prawdy. :)