Audioimpresje ulotne (w skrócie)
Wczoraj. Recital fortepianowy, uniwersytecka sala koncertowa, 720 miejsc na parkiecie, 30 rzędów. Jesteśmy z przodu, 5 rząd po lewej, 6,7 miejsce. Płynie jedna z wczesnych sonat Beethovena. Ale, ale - coś nie tak! Steinway do kitu czy pianistka się "napiła"? Podbity bas, rozbita i zbyt analityczna średnica, jakieś interferencje i stojące fale, pewne dźwięki sopranu kłują po uszach. Słowem tragedia. Dzięki uprzejmości jakiś napalonych staruszków, którzy chcą pooglądać nogi i kreację artystki, zamieniamy się i zajmujemy po przerwie pozycję w samym środku rzędu 12.
I proszę, metamorfoza! Ten sam fortepian śpiewa wyrównaną barwą, basu nie za dużo, proporcje w całej skali prawie idealne, całość, też w krytycznych gęstych strukturach fortissimo, homogeniczna. Zamykam oczy, pełnia stereofonicznego szczęścia w sonacie Schumanna. Ładny wyproporcjonowany pogłos, a to dzięki kontrolowanym odbiciom dźwięku od drewnianych paneli plafonu i specjalnie perforowanego materiału ścian. 12 rząd - czy to przypadkiem nie domena 007 Mk1?? Tak powinno się to słyszeć, w przybliżeniu, na tych staxach. Zapamiętuję, przychodzę do domu, Schumann na talerz i ... . W starszym nagraniu z Pollinim (DG) za blisko i obcięta skala, fortepian brzmi nienaturalnie. W nowszym z Glemserem (Naxos) już lepiej, ale też nie to. Rzucam jeszcze na deser SACD z sonatami Scarlattiego, gra Christian Zacharias. Nareszcie: Odległość 10- 15 rząd, pogłos w porządku, proporcje też. Może ciut za bardzo nagrywane w kierunku starych instrumentów z epoki, więcej tu klawesynu mniej steinwaya. Ale dobre.
Wniosek: Live-koncert w zależności od punktu siedzenia może być rozczarowujący, lub świetny. Podobnie ze złymi nagraniami, gdzie inżynierowie dźwięku pakują mikrofony do pudła fortepianu, by potem na pulpicie mikserskim ten niewypał jeszcze dorżnąć kompletnie. Przykład totalnej niekompetencji to nagranie koncertu d-moll Brahmsa z naszym Zimermanem (label DG), gdzie reżyserii muzycznej DGramophonu pomyliły się kanały - po lewej grają w orkiestrze kontrabasy, po prawej skrzypce, a biedny fortepian Krystiana brzmi pusto, głucho i nie w proporcji.