Dzięki uprzejmości Włodka miałem okazję posłuchać słuchawek z jego kolekcji. O dźwięku pisać jest trudno, ale wrażeniach bardzo łatwo.
Stax 007 mk1, bo zacząłem od nich. Plan był taki, by dać sobie godzinę-dwie, przywyknąć do dźwięku, dać mu się uwieść, tyle dobrego się o nim słyszało. Muzyka głównie klasyczna i akustyczna. Pierwsza płyta - wszystko dobrze, początek drugiej - wszystko pięknie. Zacząłem się dziwić, że coś mi nie pasowało podczas poprzednich odsłuchów. Dziewiątkom zdaje się niczego nie brakować, słuchać można dowolnie długo i z przyjemnością, uszy się nie zmęczą, nie zabolą, te słuchawki nawet zgrzyt zamienią w kojący podmuch. Bardzo ciekawe... W połowie drugiej płyty założyłem
Stax 009. Z miejsca muzyka nabrała temperamentu, instrumenty wyszły z cienia, jakby słońce wyjrzało zza chmury. Kilka razy przełączałem się z 7 na 9 i za każdym razem powrót do Siódemek był bolesny: nie to, że grają źle; nie to, że kłamią - zaiste pięknie; ale trudno się pogodzić ze stratą miejsca z widokiem na całą scenę, z całą paletą barw instrumentów - w Dziewiątkach jesteśmy zdecydowanie bliżej instrumentów, ale to nie jest miejsce dyrygenta tylko realizatora nagrania za konsoletą - sweet point. Byłem bardzo ciekaw co się wydarzy z
AKG K1000, których słucham na co dzień. No i muszę przyznać, że poległy i to z najmniej dla mnie oczekiwanej strony: za dużo szczegółów, dźwięk szklisty i strzelisty, za dużo światła, za dużo wszystkiego na raz, tutti orkiestry za głośne, aż chce się uciekać. Takie jest pewnie miejsce dyrygenta i związany z nim nadmiar bodźców, z którym trzeba umieć sobie poradzić. Na koniec z ciekawości posłuchałem jeszcze
Grado GS1000, wytrwałem zaledwie minutę - to nie jest muzyka, to plac budowy: widać wszystko na przestrzał, ale w porównaniu z poprzednimi słuchawkami zamiast muzyki mamy chrzęst papieru nutowego. A przyznać muszę, że GS1000 to moja pierwsza miłość, gwałtowna i namiętna; dziś używam ich tylko sporadycznie do muzyki chóralnej i organowej, czyli wszędzie tam, gdzie (w moim odczuciu) dźwięk najsilniej integruje się z przestrzenią sali nagraniowej; te słuchawki to istne laboratorium akustyki wnętrz.
Reasumując: w moim odczuciu Staksy mówią o muzyce, K1000 o nagraniu, GS1000 o dźwiękach. Wyobrażam sobie, że mając do dyspozycji całą kolekcję, można z łatwością dobierać odpowiednie słuchawki do danej muzyki, nagrania, instrumentarium i aktualnych potrzeb. Gdybym miał jednak wyjechać z Białegostoku z jednym modelem, bez wątpienia byłyby to Dziewiątki.
Włodku, jeszcze raz dziękuję!