... jak ja kocham te STAX-y. I proszę mi się tu nie śmiać!
;)
Dzisiaj dotarły do mnie długo oczekiwane SR-Omega. Numer 419. Są w stanie jak w dniu zakupu. Mimo kilkunastu lat, nie mają najmniejszej skazy, nawet milimetra kwadratowego wady. W komplecie pudełko - prosto i starannie wykonane, bardzo lekkie, jakby z papieru było. Mówią na nie "Paulownia box".
Jak grają? Zapomnijcie o wygrzewaniu, ekstra źródłach, super płytach, sieciówkach jak pytony i innych audiodopalaczach. Im tylko trzeba pięć dziurek, 580V i .. gotowe. Tak, to już nie legenda, to fakt. Wszystko co o nich można przeczytać jest prawdą. Na pewno są inne od drugiej serii Omega. Oczywiście podobieństwa doszukać się można, jednak więcej cech wspólnych mają z Orfeuszem i Sony R10. Chyba najlepiej będzie powiedzieć tak: góra R10 + średnica Omega II + podstawa basowa Orpheusa.
Powrót Staxa do pierwszej serii SR jest strzałem w dziesiątkę i nawet jeśli cena Omegi III będzie pioruńsko wysoka, może nawet zabójcza, to wspomnicie moje słowa, będą na nie kolejki. Omegi składane ręcznie były, są i nadal będą.
To tak na szybko. Wkrótce postaram się zrobić krótkie porównanie 7 elektrostatów: dwóch Sennheisera (duży i mały Orpheus) oraz pięciu Omeg Staxa od 1994 roku do ostatniej z 2009.
Kilka zdjęć - nie mogę oprzeć się i muszę je Wam pokazać.
:)
Powodzenia,
Wiktor