NOWEGO KRÓLA NADAL NIE MA
Dzięki niesłychanej uprzejmości i gościnności Wiktora było mi dane posłuchać 009 i porównać z resztą jego świetnej kolekcji (niestety tylko części...). Przywiozłem ze sobą jego drugą SR-Omegę, która grała u mnie parę tygodni, do tego Diablo i moją Sigmę. Na stole do wyboru leżały więc: Orfeusz (HE90), dwie starsze SR-Omegi, legenda-Sigma LB, dwie 007 Mk1 i naturalnie nowe 009. Za źródło robiły: DP-800/801, serwer z plikami FLAC podłączony do DACa Accuphase, albo też gramofon SME z ramieniem SME i bajecznym systemem dynamicznym, już nie pomnę, jakiej firmy. Można było dowolnie poruszać się między wzm: SRM-717, 727, 007t II, jak i podpiętym Diablo. Za materiał muzyczny posłużył głównie mój mix nagrań instrumentów akustycznych i częściowo elektroniki.
Nie będę tu robić z tego relatywnie krótkiego odsłuchu (niby dobre kilka godzin) wielkiej wyczerpującej recenzji, ale tych parę wrażeń da może ogólne pojęcie o 009 z mojego punktu słyszenia.
Niewątpliwie nad wszystkimi i też nad 009! pozostał od niepamiętnych czasów miłościwie nam panujący HE90 - Orfeusz. Grając suwerennie, neutralnymi prawdziwymi kolorami, piękną średnicą, z szybkim precyzyjnym i mięsistym basem, ze świetną sceną szeroko i głęboko jak trzeba, realizując wszelkie szczegóły niemal pedantycznie, przenosił słuchacza do sali koncertowej, dawał najbliższe zludzenie akustycznej prawdy absolutnej. To niezaprzeczalna referencja i niepodważalna, a już na pewno nie przez 009.
Nowy, technologicznie referencyjny Stax prezentuje się w moich oczach znacznie lepiej, niż to uprzednio ocenił Wiktor. Jest w nim coś z ducha czasu, który zaprezentował już awangardowy HD800. Optycznie.
Dźwięk: Tu niespodzianka, bo zostałem rozczarowany. Iluzja czegoś podobnego do Orfeusza prysła niestety już po pierwszych taktach. Wielką zaletą 009 jest zerwanie z dotychczasową charakterystyką/kolorystyką 007: Są to obok Orfeusza najbardziej wiernie oddające całość akustycznego spektrum słuchawki. Bez przekłamań i przegięć, bez słodkości ale też bez chłodu, grające rewelacyjnie spójną całością i nie tracące nic po drodze, zrównoważone, szybkie i prezentujące najbardziej skomplikowane struktury masy orkiestrowej. Wszystko jedno czy w pianissimo czy fortissimo, wszystko z lekkością i elegancją. Jeżeli potrzeba, potrafią grać diabelsko analitycznie, a kiedy pojawia się śpiew, możemy się w nim zatopić i bujać w obłokach. Jeśli to jedyne słuchawki i nie porównujemy do poprzednio wymienionych, to cały muzyczny świat jest w porządku. Tak się składa, że mając wspaniałą konkurencję i tronującego Orfeusza naprzeciw - ten wspaniały świat 009 już wygląda inaczej. Jak to w życiu bywa, wszystko ma jednak swoją cenę, coś za coś. Porównując do starych omeg jak też do 007 Mk1 te opisane superlatywy zostały wg mnie okupione dość przeciętną budową sceny, dużo mniejszej i węższej jak w Orfeuszu czy Omegach I i nie tak głębokiej, jak nawet w 007... Czar dźwięku bez, kiedy trzeba, wyraźniejszych pochodnych odbitych od ścian, bez realniejszego poczucia wielkości i kształtu pomieszczenia z muzykami, jednym słowem tych rzeczy, które pozwalają, że możemy uwierzyć w iluzję bycia (prawie) na koncercie - nie, tego czaru nie zarejestrowałem. A przecież ten czar jest w większym czy mniejszym stopniu u Orfeusza, starych omeg I, u mojej wysłużonej sigmy i obu Wiktorowych 007 Mk1 (mimo, że grają różnie). Wszystko jedno, z którym wzmacniaczem. Nie wiem, czy wielu z nas będzie tą moją opinią zachwyconych. Zgadzam się z Wiktorem, który przecież w swojej pierwszej krótkiej recenzji też stwierdził, że niczym specjalnym nie można się w 009 tak naprawdę zachwycić. Też tak i niestety, uważam. Dalej idąc, możnaby zastanowić się, czego im jeszcze brakuje...
Mimo, że ogólnie oceniając, są to znakomite, najlepsze dźwiękowo obecnie produkowane słuchawki na świecie.