>>Argument elektromagnetyczny jest śmieszny. Z reguły dostarczamy pojedyncze miliwaty do słuchawek, uwzględniając odległość cewki od głowy, skutkujące pole elektromagnetyczne jest niezauważalne dla tkanek. Ponadto efekt termiczny dotyczy mikrofal, więc dotyczy komórek i mocy ich nadajników 4W w szczycie, a nie słuchawek domowych.
Prawdopodobnie śmieszny w przypadku słuchawek, o czym napisałem. Niemniej sprawa jasna nie jest z powodu jak zwykle niepewnej i niepełnej wiedzy - inne mechanizmy oddziaływania słabych pól na tkanke nerwową. Uszy zawsze bronią się przed słuchawkami. Myślę, że każdy słuchający z pomocą słuchawek zna to uczucie.
>>Słuch niszczy natężenie dźwięku, a nie sposób jego podania. Prędzej się ogłuchnie od głośnego słuchania na kolumnach niż cichego na słuchawkach. Słuchawki typu IEM chronią słuch poprzez odizolowanie od warkotu starego ikarusa albo wycia tramwaju, a izolacja pozwala na słuchanie z małą głośnością. Mam 32 lata, przenośnych odtwarzaczy używałem przez kilkanaście lat z reguły ze słuchawkami dousznymi, słuch mam sprawny i bez dołków, słyszę do 18.5kHz. Dalej nie wiem, czy to ja nie słyszę, czy słuchawki nie wyrabiały.
Słuch niszczy fala dźwiękowa o odpowiednim natężeniu. Niestety słuchawki umieszczane w kanale słuchowym są często przyczyną poważnych infekcji prowadzących do upośledzenia słuchu. Uszy same się oczyszczają i produkty czyszczenia są wydalane właśnie przez kanał słuchowy, stąd nie powinno sie go zatykać, tak samo nie należy czyścić uszu przy pomocy potyczków z wacikami - tylko nieświadone brudasy tak czynią. Proszę zapytać dobrego otolaryngologa. Więcej nie napiszę, bo żona zawsze mówi, że udzielam darmowych porad.
Sprawność słuchu najlepiej sprawdzić wykonując audiogram w odpowiedniej komorze dźwiękoszczelnej. Jeśli po tylu latach używania odtwarzaczy przenośnych słuch jest dobry, to gratuluję rozsądku.