Późne egzemplarze GS1000 (bez i, lekkie drewno) padały jak muchy. Sam jedne uwaliłem - nie swoje. :( Moje, ze starego cięższego drewna przeszły i przechodzą takie tortury, że można by uznać je za niezniszczalne. No ale... w prawym uchu odkleiła się osłona przetwornika - ta plastikowa kratka, i trzyma się na samej siatce. Jest fajnie dopóki jakiś bas się nie odezwie głośno, albo pianista nie walnie w klawiaturę z lewej strony. Towarzyszy temu brzęk tego sitka. Ponadto, jak sobie słucham głośno pianina, to potrafi pobrzękiwać w obydwu słuchawkach, w prawej zaczyna wcześniej, więc mniemam, że to jednak nie wzmacniacz, któremu pary nie staje, bo co on potrafił zrobić z K601, to wskazywało na spory zapas mocy. Może się znowu coś gdzieś odkleja? Wychodzi więc, że GS1000 dużych głośności mogą nie potrafić przenieść. Mógłby to ktoś potwierdzić. Chodzi o głośności realistyczne, a może nawet wyższe. Dobrym punktem odniesienia jest głośność śpiewaka w operze - jak do nie go ustawię wokalistę lub wokalistkę, to walnięcie w basowe struny fortepianu dają mi takie brzdęknięcie. Poza tym - Utwór na wiele gitar akustycznych (kawałek 5 - Raz, Dwa, Trzy "Młynarski"), którego uwielbiam słuchać głośno. Słyszę na większej głośności taki dziwny efekt, i zastanawiam się, czy to już membrana wymięka, czy wzmacniacz? Zaznaczam, iż próg clippingu słyszę wyraźnie dalej na skali potencjometru. Przydałoby mi się to sprawdzić na jakimś mocnym ampie. Zanim sam taki złożę, chwilę to potrwa, choć prawie wszystkie części mam.