Słuchał w końcu ktoś (i oglądał) Gidona Kremera wczoraj na Mezzo jak gra Partity Bacha? Ciekaw jestem jak odebraliście jego interpretację... ja słuchając go zastanawiałem, czy to nie pomyłka i zamiast Bacha nie gra jakiejś współczesnej kompozycji, zwłaszcza gdy wykonywał pierwszą Partitę. To niewiarygodne jak bardzo różnie może brzmieć ten sam utwór Bacha grany przez dwóch muzyków ( w porównaniu np. z Lucy Van Deel grającej na barokowych skrzypcach).... czasem mozna odnieść wrażenie że słucha się zupełnie różnych kompozycji. Szczerze mówiąc nie potrafię zrozumieć, jak można położyć tyle pięknych melodii i tematów... Nie piszę o technice gry, lecz traktowaniu samej kompozycji. Kremer przerobił proste i śpiewne linie melodyczne w jakąś psychodramę, a w niektórych miejscach niemal w psychodeliczne requiem...
Po zakończeniu koncertu w Mezzo wrzuciłem sobie płytę z nagraniem Sonat i Partit przez Rudolfa Gahlera, który gra je łukowatym smyczkiem. To jedyne dotąd nagranie takim smyczkiem tych kompozycji. Oczywiście po Kremerze wszystko miało dużą przewagę by się bardziej spodobać, ale nagranie Gahlera mam od dwóch lat i trochę już je znam. Gdy pierwszy raz po zakupie włożyłem do odtwarzacza pierwszą płytę (a kupiłem je w ciemno będąc bardzo ciekawy jak brzmią te utwory „na” łukowatym smyczku, do czego tak gorąco namawiał skrzypków A. Schwaitzer), nie byłem zachwycony wykonaniem Gahlera, a jedynie samym brzmieniem dźwięku.
Grał bez polotu, trochę mechanicznie, cedząc kolejne części i dźwięki... potem wrzuciłem drugą płytę z ulubioną Partitą BWV 1004 oraz BWV 1006... i tu niebo się trochę otworzyło, może bardziej niż trochę, gra nabrała pasji a kolejne części zaczęły pokazywać swą piękną doskonałą formę i architekturę. Choć Ciaccona nie wprawiła mnie w zachwyt, „poszatkowana” na części straciła na spójności, ale też nie wypadła najgorzej. Tu wracam do brzmienia jakie było efektem gry łukowatym smyczkiem i charakteru samych skrzypiec (nie barokowych). Powiem od razu, że to najpełniejsze, soczyste, ciepłe oraz harmonijne brzmienie jakie dotąd słyszałem w nagraniu Sonat i Partit. Wysokie dźwięki są naprawdę słodkie, nie kłują w uszy i nie drażnią. Akordy (te które nie gra za wolno, jak np. w Adagio otwierającym Sonatę BWV 1005), brzmią niczym mała orkiestra albo organy, dostarczając zupełnie nowych wrażeń. Dotąd brzmienie skrzypiec Lucy Van Deel podobalo mi się najbardziej, pozostała nadal jej interpretacja, choć u Gahlera niektóre części są równie porywające, ale brzmienie jego skrzypiec z tym smyczkiem, jest bogatsze.
Wielbiciele wspomnianych Sonat i Partit powinni poznać to nagranie właśnie ze względu na brzmienie z zastosowanym łukowatym smyczkiem. Interpretacja, a także gra może się bardziej lub mniej podobać – mi także zabrakło subtelności w wolnych (i za wolnych) częściach - lecz części niektórych Sonat i Partit przypadły mi bardzo do gustu. Natomiast miękkie (nie gładkie) i bogate brzmienie instrumentu nie powinno rozczarować.