> i w Teldekowskim cyklu Harnoncourta/Leonhardta dostrzegam pewną dziwną prawidłowość - im nowsze nagrania, tym doskonalsze technicznie i brzmieniowo, coraz bardziej "historycznie uświadomione" (fuj, co za potworek językowy :), ale muzyki jakby w nich nieco ubywało... choć i tak pozostają solidnymi propozycjami.
mam podobne spostrzeżenia. Zdecydowana większość nowych nagrań korzysta z odkryć i dokonań "szkoły" stylowej gry i rzeczywiście są one technicznie, brzmieniowo i wykonawczo lepsze od dawnych, niestety nie zawsze, a w zasadzie już o wiele rzadziej trafić można na takie które jeszcze oferuje duchowe przeżycie i emocje. Nagrania Herreweghe bardzo lubię i cenię, ale równiez u niego zauważam "przejście" od duchowości, która była stałą niemal cechą jego wcześniejszych nagrań, ku fascynacji formą, która dominuje w nowych realizacjach.