Płodny był ten Bach, o czym powszechnie wiadomo, a że jeszcze wielką muzykę tworzył, to na wątek jemu poświęcony na audiohobby chyba zasługuje. Także dla jego wielbicieli i poszukiwaczy.
Od dwóch tygodni mam nowe nagranie Koncertów Brandenburskich dokonane przez Trevora Pinnoka (pierwsze dokonał dla Archiv w 1982 roku) z powołany przez niego zespoł European Brandenburg Ensemle. Zespół został przez maestro Pinnocka założony specjalnie dla celów wykonania tych utworów. Przyznam, że odkąd Pinnock ponownie nagrał Suity Orkiestrowe, z fantastycznym rezultatem, miałem nadzieję, że ponownie również kiedyś nagra Koncerty Brandenburskie. Ni i stało się. Celebrując w 2006 roku swe 60 urodziny postanowił stworzyć zespół i dać w Londynie koncert z tej okazji. Koncert musiał się chyba spodobać - a także nowe podejście Pinnocka - że znalazł się sponsor i wyłożył na prawie roczne tourne zespołu po Europie i Azji a także koncern, który wyda nowe dziecko znanego admiratora Bacha. Pinnock nie miał zamiaru trzymać się za drugim razem "dawnej" stylistyki. We wstępie do nagrania wyjaśnia, że do gry chciał zaprosić muzyków z wielu krajów o różnym wieku, a także uniknąć faworyzowania koncepcji w dawnym stylu wykonawczym, jak również nieco poeksperymentować i poszukać nowych środków wyrazu. W nowym nagraniu faktycznie widać (a dokładnie słychać) odmienne nieco spojrzenie na Koncerty Brandenburskie, z drugiej jednak strony, wciąż mocno czuć rękę dawnego Pinnocka. Czy wyszło lepiej? Trudno mi jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Są koncerty/części koncertów, które podobają mi się bardziej, inne mniej.
Ogólnie rzecz ujmując najnowsze nagranie, co było dla mnie pewnym zaskoczeniem, brzmi o wiele żywiej i spontaniczniej, choć tych cech staremu nigdy bym nie odmówił. Nowe ma także więcej energii i wigoru oraz jakiś ujmujący świeży powiew. Również tempa są szybsze, nieznacznie ale dobrze słyszalne. Co do brzmienia orkiestry, jest ono zdecydowanie bardziej różnorodne i bogatsze kolorystycznie, a całość brzmi lekko i zwiewnie. Pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi do głowy zestawiając obydwa nagrania, to takie, że stare (z The English Concert) brzmi jakby było grane przez dworską orkiestrę dojrzałych muzyków na cześć przyjazdu księcia, z dużą podstawą instrumentów skrzypcowych, bardzo melodycznie oraz napełnione liryzmem tam gdzie trzeba. Nowe nagranie natomiast, to przyjazd na dwór najlepszych młodych adeptów konserwatorium muzycznego, którzy wzięli na tapetę dzieło starzejącego się mistrza i tchnęli w nie swoją słoneczną radość życia. Jeśli pierwszemu wykonaniu tych cech brakuje, to drugiemu owej melodyjności i liryki. Pierwsze wypełnia niemal wyłącznie duch koncertowania, drugie nie chce zapomnieć o uczuciach. Szczerze mówiąc, gdybym porównywał to stare nagranie Pinnocka, z wykonaniem tych koncertów pod Casalsem, którego także posiadam, zapewne przypisałbym im te cechy charakteru zupełnie odwrotnie.
Najczęstszy "brak" jaki odbierałem przy słuchaniu nowych koncertów, to małe wypełnienie i masa brzmienia. Pinnock najwyraźniej świadomie zrezygnował z tej jednolitej i trochę monotonnej masy brzmieniowej na rzecz lepszego pokazania głosów poszczególnych organizmów dźwiękowych, nie tylko solowych instrumentów, ale całej orkiestry. Teraz słuchając tych koncertów skupiamy się na dialogu prowadzonym przez całą orkiestrę. Czasem nawet odnosi się wrażenie, jakby wszyscy muzycy traktowali swoje partie, jak partie solowe, co skutkuje pewną niewiadomą, kto jest w prowadzonym dialogu ważniejszy... Nie ma tu jednak chaosu, czy jakiegoś braku porządku, może czasem gdzieniegdzie brak spójności brzmienia. Jednak kilka razy szukałem drugiego planu. Poza tym w pierwszym nagraniu starzy mistrzowie lepiej dawkują napięcie, tu młodzi duchem nawet nie myślą o tym chcąc jedynie spontanicznie wyrazić swoją ogromną radość grania. Trąbki i rogi grają świetnie, choć czasem za mało pewnie i niezdecydowanie. Flety w czwartym koncercie grają prawdziwie po wirtuozowsku. Tutaj także widać, jak Pinnock pragnie pokazać na nowo znaną piękną szatę na której zapomniano jednak o niektórych ślicznych wzorach i ściegach. Skrzypce w trzecim i szóstym chyba lepiej niż za pierwszym razem, klawesyn w piątym równie genialnie.
Słuchając "nowych" Koncertów wciąż powraca swrażenie braku masy i wypełnienia, tak zwanego mięska... wrażenie jest takie jakby czegoś istotnego ubyło, jakby owa lekkość była za lekka, choć to tylko inaczej rozłożone akcenty i zmienione nieco role. Z drugiej strony powala spontaniczność i życie nowych koncertów. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, jaki postęp zrobił Pinnock w porównaniu ze starym nagraniem. Postęp nie jest chyba jednak taki, jak w przypadku Suit Orkiestrowych, choć z drugiej strony zmiany w podejściu do samej kompozycji, są wyraźne. Które więc nagranie wybrać i polecić? Szczerze mówiąc nie wiem. Trzeba chyba samemu ich posłuchać. Do pierwszego czuję większy sentyment i stąd zapewne wciąż lepiej mi się go słucha. Ale stary już trochę jestem... i to chyba wyjaśnia powód ;-)