Moim zdaniem album nie jest artystycznie jednoznaczny. I dobrze! Czasem zachowują się jak typowi muzycy jazzowi na jamm session, czasami mają własne linie melodyczne i tylko połowę uwagi skupiają na tym, aby zachować wspólny rytm i melodykę, czasami wręcz konkurują ze sobą. Czasem lideruje fortepian, częściej skrzypce. Album ciekawy, bo bardzo różnorodny. Można brać pod lupę jeden utwór, potem drugi i kłócić się zawzięcie, ale wysłuchanie całości równoważy i zbliża skrajności. Bardzo polecam ten nastrojowy album, na pewno nie będziecie się nudzić. Wymaga wrażliwości, akceptacji chwilowych braków melodyki, zabawa dwóch indywidualistów dźwiękiem, brzmieniem, kompozycją, bywa to irytujące, ale kończy się szczęśliwie. Jednocześnie są muzykami, którzy chcą zrobić coś wspólnego (Aurora). Cały album odwdzięcza się pięknym nastrojem (Gymnopedie wymiata), poczuciem humoru (Moon, Saltare), odrobiną japońskiego sushi (Resonance), harmonią w nieco góralskim stylu (Circumscriptions), czy średniowieczną estetyką (O Ignee Spiritus). Nie jest to album z listą przebojów, ale słucha się go bardzo dobrze. Można sobie wyobrażać, co Twórcom w duszy gra. Ostatni utwór zamyka klamrą dwóch indywidualistów we wspólnej, bardzo pięknej interpretacji.
Na pewno będę do niego wracał, mną ten album poruszył.