U mnie też dzień uprzyjemnia muzyka literki J :) Wczoraj wieczorem janerkowałem, bo przyznaję szczerze, że trochę pozazdrościłem Cashlackowi obcowania z Dziełami Mistrza Lecha i apetytu nieprawdopodobnego na nie nabrawszy z deka natenczas zarykuję Waszmości prozom.
A teraz zespół Jana Jandersona wspomniany parę postów wyżej i nawet ten sam album. Rip z wynila, ale odpaliłem go na sprzęcie rocznikowo z lat 1969-72, bo żaden nowoczesny system nie zagra tego z takim klimatem pomijając już fakt, że tylko na takim sprzęcie usłyszymy jak wtedy ta muzyka brzmiała.