Podłączyłem je do wzmacniacza.
Chwila skupienia na wygrzebanie z pamięci, jak to one grały i ciekawość, jak to co pamiętam ma się do rzeczywistości.
Jak brzmią po tych paru latach na sprzęcie, który mam obecnie. Głęboki oddech i płyń muzyko...
Zanim poszedłem ich szukać słuchałem Dżemu.
Poleciał utwór "Czerwony jak cegła" z koncertowego albumu "Dzień, w którym pękło niebo".
Jakoś inaczej je pamiętałem. Zagrały bardzo szczegółowo z mocno wyeksponowaną górą.
W dźwięku, który usłyszałem było mniej dołu i masy niż w tym, który pamiętałem.
To nie pierwszy raz jak łapię się na tym, że to co pamiętam, ma się nijak do rzeczywistości.
Tak krótko scharakteryzował bym to, co usłyszałem.
Bas punktowy, sprężysty, ale bez dużej masy i głębokiego zejścia.
Średnica bardzo poprawna, taka naturalnie świeża. Wysokie aż sypią iskrami, ale nie kaleczą uszu.
Raczej jasne, choć nie jest to całkiem oczywiste, szalenie szczegółowe, z dobrą przestrzenią.
Według mnie bas jest dobry, ale to średnica z wysokimi jest najmocniejszą stroną tych słuchawek.
Jedno na pewno się nie zmieniło. Lubiłem i nadal lubię ich brzmienie oraz sposób grania. :)
Ostatnio słucham muzyki, tylko na nowo zakupionych Mitchell & Johnson MJ2.
Dalej nie mam na ich temat wyrobionego zdania. Raz grają prawie dobrze, kiedy indziej do niczego.
Cały czas się wygrzewają. Wczoraj wydawało mi się nawet, że jest już jest całkiem nieźle.
Podłączyłem je na chwilę. Niech Grado RS2, będą dla nich jakimś punktem odniesienia.
No i ta chwila wystarczyła żeby jednoznacznie stwierdzić, że MJ2 z RS2 nie mają szans.
To nie niuanse, to bardzo wyraźne różnice, (żeby nie powiedzieć przepaść) i to we wszystkich aspektach.
Wnioski.
1. RS2 to więcej niż dobre słuchawki, a do szczęścia brakuje mi tylko masywniejszego dźwięku i głębszego zajścia na basie.
2. Uszy o wiele szybciej wygrzewają się od słuchawek, a czasami wygrzewają się tylko one. ;)
3. Bardzo często zabranie się za coś, zajmuje więcej czasu, niż sama robota. :-)