Wczoraj posłuchałem sobie po dłuższej przerwie GS1000. Pomęczyłem mózg, ale nie chciał uwierzyć w filozofię Johna podaną na surowo, włączyłem więc EQ i od razu zaczęło grać normalnie. Całościowo uzyskałem dźwięk bardzo atrakcyjny - duża scena bez ściśle określonych krańców, duże bryły instrumentów. No i przede wszystkim genialna pogłosowość dźwięków, coś, czego nie słyszałem nigdzie indziej, po prostu dźwięki wybrzmiewają tak, jakby grały głośniki w średnio zaadaptowanym pokoju. Dość łatwo znaleźć słuchawki emulujące głośniki przez dużą wielkość brył dźwiękowych (planary), ale aby zestroić taką pogłosowość trzeba mieć rękę magika ;).
Co prawda jak się porówna np. sam wokal, jak realistycznie brzmi i ile w nim jest harmonicznych, to takie TH900 będą jak ekran 4K przy ekranie FullHD. Ale jak się nie będziemy bawić w analizę, tylko odbierać dźwięk w makro-skali, to można mieć pełną satysfkację i radochę. Przede wszystkim nie znajdziemy takiej pogłosowości i sceniczności nigdzie indziej, więc nie dziwi mnie, jak ktoś by wolał GS1000 od lepszych technicznie słuchawek. Niestety jak dla mnie potrzeba EQ.
Co do tego EQ to w pierwszym podejściu zbiłem górki o 50-70% weryfikując sprzętem pomiarowym wygląd górek. W drugim podjeściu nie używałem w ogóle sprzętu pomiarowego, puszczałem
i na słuch starałem się uzyskać subiektywnie równą głośność w całym paśmie. Wystarczy equalizer z dużą liczbą bandów i cierpliwość. Wynik uzyskałem całkiem podobny do metody ze sprzętem pomiarowym, i chyba trochę lepszy muzycznie. Tak naprawdę aby to miało sens teoretyczny to trzeba by na tą equalizację nanieść krzywe loudness (w praktyce zbić skraje pasma), ale pamiętam że u mnie kiedyś nie dawało to dobrych rezultatów (zbyt skrzekliwa średnica).
Co mogę powiedzieć po odsłuchach Grado po przerwie? TH900 są i dużo lepsze technicznie i lubię styl ich grania, ale ciężko byłoby mi pozbyć się i RS2e, i GS1000. Tak to John miesza w głowie :).